Od jakiegos czasu przerzucilam sie z naszych okraglych wypiekanych czworek na amerykanska wersje... co prawda dorwanie ich graniczy z cudem... dostepne glownie na amikowym ebayu... gdzie wiekszosc sprzedawcow nie wysyla do Niemiec. Ale przy odrobinie uporu i zaciecia... udalo mi sie pare paletek zdobyc. Miedzy innymi Stage Light... i od nich zaczela sie moja mania fioletow wszelkiego rodzaju ;)
Lubie te czworki za konsystnecje cieni... ktore o wiele latwiej i przyjemniej sie naklada... trwalosc jak dla mnie taka sama jak naszych... z tym, ze mam wrazenie, ze ze wzgledu na sposob produkcji... cienie o tych samych kolorach troche sie roznia, te maja leopsze nasycenie... nasze czesto sa twarde i sie osypuja. Tego problemu nie ma w kwadraciakach. To byl moj pierwszy, probmy makijaz tymi cieniami... taki dosc delikatny... ale wystarczy dodac troche czarnego i oko zupelnie inaczej wyglada :P
Uwielbiam takie kolorki. :) Pasują Ci. :)
OdpowiedzUsuńdziekuje :) ... ja tez lubie... i to coraz bardziej...
OdpowiedzUsuń