Seiten

niedziela, 31 marca 2013

z pamietnika testera... Estee Lauder Invisible Fluid Make - up

 Jak wiadomo lubie dla was czasami pokroliczyc. Ostatnio dostalam probke podkladu Estee Lauder Invisible fluid make - up, ja co prawda z podkladami tej firmy nie za bardzo sie lubie ale nie przeszkadza mi to wyprobowac, krzywdy mi nie robia a ja jestem ciekawskie stworzenie. No i zawsze mozna sie pozytwynie zaskoczyc...


 Wg producenta: Podkład, którego nie dostrzegasz i nie czujesz na swojej skórze.  Po raz pierwszy technologia IntuiTone™ zapewnia doskonale dopasowany odcień, aby skóra wyglądała świeżo, nieskazitelnie i promiennie w każdym świetle.  Ultralekki i beztłuszczowy podkład. W długotrwałych odcieniach dopasowujących się do każdego koloru skóry.  Lekkie, umożliwiające stopniowanie krycie. Każde potrząśnięcie nasyca go cząsteczkami powietrza.  Zapewnia wygląd i uczucie nagiej skóry – tylko piękniejszej. Utrzymuje się na skórze cały dzień. Kontroluje nadmierne wydzielanie sebum. Nie zatyka porów. Wstrząśnij przed każdą aplikacją, by uzyskać świeży, idealnie wymieszany podkład.  


U mnie dostepny jest w 12 odcieniach, wsrod tego jest sporo jasnych.


 Pozytywnie zaskoczylo mnie, ze kolor z probki byl dosc jasny, ogolnie jak patrze na te odcienie, to zapowiadaja sie calkiem ciekawie. Moj kolor to 2WN1 i jest to zdecydowanie bezowy zoltek. Odcien jak dla mnie odrobine hmmm... nie powiedzialabym za ciemny ale moze za zolty. Ja zolkne latem i wtedy bardziej mi taki pasuje, na razie w zwiazku z ciaglym brakiem slonca, lepiej wygladam w lekko rozowych bezach.


Podklad zaliczylabym do tych lejacych i nie nalezy zapominac o dobrym wymieszaniu przed aplikacja. Ogolnie latwo i przyjemnie rozprowadza sie po skorze, uzylam do tego mojego pedzla z RT. Wystarczyla niewielka ilosc zeby pokryc cala twarz. Ladnie stopil sie ze skora i wyrownal jej kolor ale faktycznie krycie ma nieduze i to dla mnie... a wiadomo, ze ja ogolnie nie lubie mocno kryjacych podkladow. Producent obiecuje, ze krycie mozna stopniowac i moze faktycznie wtedy uzyska sie bardziej zadowalajacy efekt. Faktem jest, ze jest to jeden z nielicznych podkladow, ktorego faktycznie na skorze nie czuc... i nie widac. I nie zeby nie bylo widac koloru ale po prostu nie widac, ze mamy cos na twarzy. To mi sie bardzo spodobalo. Aleeee... mimo tego, ze mam mieszana skore, to potrzebowalabym przy nim dobrego nawilzenia, bo tego niestety nie daje, wiec ciekawa jestem jakby sie zachowal na sucharku. Ja czulam lekkie sciagniecie... co akurat nie jest zbyt przyjemne. 


Trzyma sie na mnie dobre pare godzin bez poprawek i podoba mi sie to, ze to rozswietlenie sie utrzymuje, wiec wyglada sie swiezo. Jest to zdecydowanie lekki, letni podklad dla osob nie majacych za wiele do ukrycia. Chetnie bym go potestowala dluzej, bo jest to jedyny podklad EL, z ktorym moze moglabym sie polubic.  Podklady te nie maja zadnego filtra ale z drugiej strony latem moge go nakladac na nawilzajacy filrt i tak sobie mysle, ze to bylby na niego dobry sposob.


sobota, 30 marca 2013

pandorkowo... tik tak :)

 Ostatnio spelnilo sie przez przypadek jedno z moich marzen. Zegarek Pandory chodzil po mnie juz od zeszlego roku, jednak ich ceny bardzo skutecznie potrafia zniechecic do zakupu... no chyba, ze ktos ma nadmiar gotowki. Ja nie mam ale jak mi sie trafila okazja, to nie moglam z niej nie skorzystac.


Jest to model Imagine Grand C 812003BK. Jak w wielu pandorowych zegarkach wymienic mozna pasek, na skorzany... mozna tez zmienic sobie to kolko z czarnymi kwadracikami, ja nie wiem czy to ma jakas fachowa nazwe a niemiecka raczej nic wam nie powie :P


 Tak... zloty zegarek to u mnie zdecydowanie rzadkosc ale ten ma w sobie sporo czarnego a z drugiej strony ogladalam tez srebrne i doszlam do wniosku, ze mam MK... kolejny srebrny nie jest mi potrzebny. I prawde mowiac jak zobaczylam ten, to byla milosc od pierwszego spojrzenia.


 Rewelacyjnie lezy na rece, jak malo ktory zegarek i kocham go za to, ze mimo tego, ze jest troche luzny (dalam wyciagnac tylko 2 elementy z bransolety), to nie obkreca mi sie na rece. Bo tego wyjatkowo nie cierpie.


 Jest to dosc duzy (tarcza 4cm) masywny zegarek ale przy tym nie jest wyjatkowo ciezki, na pewno lzejszy jak moj MK. Bransoleta wykonana jest z metalu i ceramiki. I dopatrzylam sie, ze ma malusienki czarny diament 0,015 karata, znajdujacy sie w koronce... czyli tym pokretle do ustawiania godziny i daty :P


piątek, 29 marca 2013

takie tam rozne... i pare nowosci :)

W zwiazku z tym, ze mialam wczoraj wolne... do tego pogoda byla w miare znosna, wyciagnelam slubnego do Regensburga. U mnie na szczescie sniegu nie ma, czasami cos tam poproszy ale to dosc szybko znika. Z tym, ze jest dosc zimno i ogolnie dosc szaro... pogoda nie moze sie zdecydowac czego wlasciwie chce, co konczy sie u mnie przewaznie upierdliwymi bolami glowy. A ze spacer w sumie dobrze robi, nawet wtedy gdy w glowie mam techno party od dwoch dni... mimo wszystko postanowilam wykorzystac ten wolny dzien.


 Jak juz bylam w Regensburgu to przekosic wpadlismy do ulubionego wlocha. 
Tym razem nie wzielam pizzy ale za to byly inne pysznosci.


Koniecznie chcialam znalezc tez Cupcakery, czyli knajpke prowadzona przez dwoch braci... 
i jak sama nazwa wskazuje, glowna atrakcja sa recznie robione cupcakes :)


Musze przyznac, ze sa to male... i oczywiscie pyszne (kaloryczne) dziela sztuki.


 Przy okazji chcialam odwiedzic kolejny z moich ulubionych sklepow z pierdolami do domu... ale w tym akurat, sa tez ubrania i rozne smakolyki kulinarne. Z tym, ze oczywiscie dla mnie najwazniejsza jest czesc z deko. Strauss ma oczywiscie tez swoj sklep online, z o wiele wiekszym wyborem jak to co znajdziemy w sklepie. Taka cecha szczegolna jest, ze czesto tu mozna drobiazgi w stylu vintage dostac.


Tym razem zauroczyla klatka za ca. 13,00€


I oczywiscie musialam ja przygarnac, ku rozpaczy slubnego ;)


Juz dawno cos takiego po mnie lazilo. Zapakowalam w nia swieczki i stoi na komodzie w sypialni. Bardzo wygodnie mozemy wlozyc do tej klatki to co chcemy, bo otwiera sie cala gora... wiec nie ma problemu tez z wiekszymi przedmiotami.


Na koniec pare nowosci kosmetcznych.


Co prawda przestalam kupowac produkty Kerastase ale ten szampon do dlugich i cienkich wlosow mnie wyjatkowo zaciekawil. Zobaczymy co to za cudak. Kolejna dwufazowka HR... tak na zapas, bo ta co uzywam coraz bardziej zbliza sie do konca. No i nie moglam sobie odmowic i przygarnelam nowy blyszczyk Dior ale musze przyznac, ze troche sie rozczarowalam, bo niestety wiekszosc zawiera drobinki. Tym razem nie wzielam rozu, za to jasna brzoskwinke... tak dla odmiany :)


Przyszedl tez moj peelingujacy enzymatyczny zel myjacy IOPE.


I tak jak juz pisalam, po zakoneczniu pierwszego opakowania... wiosna zrobie powtorke z rozrywki. Kolejny miesiac z Matricium Biodermy, slubny juz zaciera lapki... z czego wnioskuje, ze znowu bede musiala sie z nim podzielic. Dla mieszkajacych na terenie Niemiec. Najwiekszy wybor produktow Bioderma jest tutaj. Tam tez zamowilam moje ampulki i dostalam je dosc szybko i z bezplatna wysylka, wiec jestem zadowolona.

***

I to byloby na tyle. Kolejne 3 dni beda pracowite, wiec pomijajac pogode to trudno powiedziec zebym ogolnie jakos te swieta czula.  Przewaznie przelatuja w takim tempie, ze znim sie ogladne to jest juz po. Optymistyczny jest fakt, ze przyszly tydzien mam wolny... od wtorku ha!

:)

czwartek, 28 marca 2013

pikowana MACowa paletka w akcji ;)

Ta paletke pokazalam pod koniec listopada. Swatche i pare slow wstepu mozna macie tutaj. I tak do mnie ostatnio dotarlo, ze jeszcze nie pokazalam jej jak wyglada na oku a w sumie pare razy juz ja uzylam :)


 Chodzi oczywiscie o MAC Fabulousness 5 Smoky Eyes Palette, ktora byla czescia swiatecznej limitowanki w 2012. Jak widac sa to oczywiscie fiolety, bo tych nigdy za duzo ;)


 Bardzo fajna paletka i lubie po nia siegac. Nadaje sie bardziej do mocniejszych dziennych makijazy ale oczywiscie delikatesa tez mozna nia zrobic. O cieniach samych w sobie chyba nie trzeba wiele pisac. Typowe cienie MAC... dobrze napigmentowane i swietnie prezentujace i trzymajace sie na bazie.


 Bonusik ;)


Z pozostalych produktow, ktore uzylam to mamy tu podklad w kompakcie Armani Lasting Silk UV, ktory bardzo ale to bardzo lubie i ostatnio czesto uzywam. Biala kredka na lini wodnej z IsaDory. Liner Bobbi Brown Black Mauve, tusz Missha Technical - up (wkrotce pojawi sie osoby post na temat tego tuszu), blyszczyk Dior Addict Ultra Gloss Glow nr 247. Roz MAC Vintage Grape.


środa, 27 marca 2013

benefitowa Bella Bamba... pierwsze wrazenia :)


Ten roz jest kolejna miniaturka z mojego zestawu. Ostatnio postanowilam przyjrzec mu sie z bliska. Ogolnie chyba wiekszosc osob zna benefitowe roze. W pelnowymiarowym typowym kartonowym opakowaniu mamy 8g produktu. Moje malenstwo to 3g ale wystarczy mi pewnie na dlugo. Na pewno na tyle, zebym mogla zdecydowac czy lubie ten produkt czy nie.
 
 Wg prducenta: Magiczny róż do policzków 3D, który wyczarowuje potrójny wymiar różu: rozświetlenie + wyprofilowanie + perfekcyjne wykończenie makijażu. Kosmetyk ma arbuzowy odcień, który pięknie ożywi i rozświetli cerę, dodając jej seksownego rumieńca! Wystarczy musnąć różem kości policzkowe aż do skroni, by ujrzeć magię różu w pełnym wymiarze.


 Producent bardzo dobrze okreslil kolor, faktycznie jest to soczysty arbuz... czyli cos miedzy mocnym rozem a koralem. To nie dokonca moje odcienie dlatego tez nie jestem pewna czy sie polubimy, do tego roz ma zlote drobinki. Nie jest to tandeta ani jarmark ale jednak roz jak najbardziej zalicza sie tych blink blink.


Trzeba przyznac, ze jest swietnie napigmentowany i bardzo ladnie rozprowadza sie na skorze. Efekt mozna stopniowac ale lepiej uwazac, zeby nie machnac sobie na twarzy matrioszki. Zapach tez podobno jest arbuzowy... cos tam wyczuwam ale ja za arbuzem nie przepadam, wiec zachwycac sie nie bede ;)

zdjecie w swietle dziennym z fleszem

Ogolnie wstepne wrazenia korzystne i moze to bedzie calkiem dobry roz na lato, gdy zlapie sie mimo wszystko troche slonca. Trwalosc m calkiem przyzwoita, wiec powinien sie nadac. 

Pozyjemny... zobaczymy :)




wtorek, 26 marca 2013

dwa nudziaki... czyli kredki IsaDora


To ze czesto uzywam cielakow na linie wodna to w sumie nic nowego. Testowalam rozne kredki i ogolnie moim faworytem jest Illamasqua Vow. Po nia siegam najczesciej ale to nie znaczy, ze nie ma innych dobrych i latwiej dostepnych kredek. Jakis czas temu pisalam o cielaku z MaxFactor, ktora calkiem dobrze sobie radzi. Dzis chcialam am pokazac cielaka na linie wodna z IsaDora a do tego w koncu po dlugich poszukiwaniach znalazlam tez idealnego nudka wsrod kredek do ust. 


I moze od tej kredki zaczne. Jak wiadomo ja jestem blyszczykowa i potrzebowalam jak najbardziej neutralna konturowke, ktora by sie nie odznaczala na ustach kolorystycznie i nie zmieniala koloru blyszczyka. A do tego najlepiej zebym moglla uzywac do wszystkich mazidel jakie mam. Wiem, ze wiele osob nie uzywa kredek do ust, ja siegam po nie za kazdym razem jak robie makijaz. 

IsaDora Perfect Lipliner w kolorze 28 Nude Skin idealnie pasuje do odcienia moich ust. Jst miekka, bardzo przyjemnie sie jej uzywa a do tego calkiem dobrze trzyma sie na ustach.


Dawno temu pokazywalam inna kredke tej firmy, ktora dosc czesto uzywam. Z tym, ze jest to biala kredka... moja ulubiona biala kredka, bo swietnie sie trzyma na lini wodnej a ja niestety mam tego pecha, ze malo co mi sie tam porzadnie trzyma. Caly czas szukam czarnego idealu i choc juz bylam blisko, to ciagle to nie to... ale wracajac do cielaczka. 


IsaDora Inliner Kajal w kolorze 56 Blonde to jasny i bardzo ladny bez. Na oku trzyma sie rownie swietnie co biala i wyglada bardzo naturalnie. Swietna do dziennego podkreslania oka.


Jak widac ma zupelnie inny odcien jak ta z Illamasqua, ktora jest czyms miedzy bezem a biela. W sumie obie swietnie wygladaja na oku. I jezeli chodzi o trwalosc to tez jest bardzo podobna, najwiekszym plusem IsaDory jest dostepnosc. Jezeli ktos szuka tego typu cielaka, to na pewno warto sie tej kredce przyjrzec.


Uzylam tej kredki w ostatnim makijazu... a wlasciwie uzywam obu ostatnio dosc czesto i jestem bardzo zadowolona. Dobra jakosc i trwalosc za niewielka cene :)

niedziela, 24 marca 2013

pandorkowo... kuleczka :)


 Ten element kupilam juz dosc dawno temu podczas, ktorej z wypraw do Norymberii ale jako nie bylo do tej pory okazji, zeby go pokazac. Skorzystalam z okazji i kupilam go na obnizce placac 69,00€ zamiast 99,00€ ... zawsze to pare groszy taniej ;)


Jak widac jest to dwukolorowa kuleczka nr 790325. To byl jeden z tych elementow, ktore koniecznie chcialam miec, podobal mi sie od samego poczatku... prosty i uroczy.


A tak sie aktualnie prezentuje calosc. Mam jeszcze miesce na jeden charms i lancuszek zabezpieczajacy. I tak sie zastanawiam jaki bicolor by mi tu najlepiej pasowal, jest jeszcze pare takich co mi sie podobaja i by tu pasowaly. Na szczescie moge sobie dumac tak dlugo az mnie jakis w koncu do siebie przekona :)


Teraz przebierajac kopytkami, czekam na moj najnowszy pandorkowy skarb. 
Mam nadzieje, ze listonosz mi go wkrotce przyniesie.


piątek, 22 marca 2013

moja nowa milosc... Seche Vite :)

Jak wiekszosc z was pewnie wie, do tej pory uzywalam Essie "to go" i w sumie bylam bardzo zadowolona. Ten top szybko wysycha na moich paznokciach i trzyma dobrze lakier nie pozwalajac mu odpryskiwac. Zuzylam wiecej jak polowe i zauwazylam, ze niestety zaczal gestniec. Wiem, mozna kupic produkty, ktore przywracaja lakierom i topom plynnosc ale pierwsze co przyszlo mi do glowy, to zakup nowego topika. I tym razem siegnelam po inny produkt.


Ktory jest zreszta rownie popularny jak ten essiakowy (... o ile nie bardziej).


Seche Vite to produkt, ktorego chyba nie trzeba nikomu przedstawiac :)

Wg producenta: Opatentowana formuła przenika przez warstwy lakieru aż po warstwę bazy, tworząc trwałą, odporną na odpryski i złuszczanie warstwę kosmetyku. Seche Vite zapobiega żółknięciu lakieru, nadaje paznokciom błysk i jedwabisty wygląd.


Coz moge powiedziec... pokochalam od pierwszego mazniecia :D ... faktem jest, ze daje o wiele ladniejszy efekt na paznokciach. Sa o wiele bardziej blyszczace. Ja nie za bardzo potrafie robic zdjecia lakierom ale wydaje mi sie, ze mimo wszystko widac. Ja w kazdym razie jestem zachwycona i postanowilam, ze pozostane przy tym topie. Dokupie tylko tego cudaka, na wypadek jak zacznie sie mu gestniec. Wysycha u mnie troche wolniej jak Essie... wiec moge zapomniec o "fast dry" ale i tak ten blask wynagradza oczekiwanie. Jezeli chodzi o trwalosc pomalowanych paznokci, to w sumie u mnie lakier trzyma sie tak samo, bez wzgledu na to, ktory z tych topow uzyje :)


:)

czwartek, 21 marca 2013

czym pachnie sroczi...

Ostatnio w denku napisalam o wykonczonych perfumach. Dostalam potem pare pytan o perfumy, ktore uzywam. Bo to, ze kupuje kolejne jak mi sie jakies skoncza, nie oznacza wcale, ze posiadam tylko jedna butelke :P ... nie jest tego moze duzo ale pare w moim zbiorze posiadam. Ten system pozwala mi zachowac rownowage i nie popasc w perfumowe maniactwo... bo mam ich juz wystarczajaco duzo (maniactw, nie butelek) i jak tak dalej pojdzie, to sie pogubie ;))


 Perfumy mam podzielone na wiosenne/letnie i jesienno/zimowe. I wynika to glownie z tego, ze zima lubie bardziej ciezkie zapachy... latem zdecydowanie siegam po lekkie. Mocne perfumy potrafia u mnie latem wywolac bol glowy, wiec staram sie tego unikac. Nie bede szczegolowo opisywac zapchow, bo zaden ze mnie nos i po prostu tego nie potrafie. Pozatym nie sa to jakies nowosci, wiekszosc z was pewnie je zna.


wiosna/lato
  • Nina Ricci "Nina Fantasy" ... to bylo limitowane wydanie na wiosne 2012 i pisalam o nim tutaj
  •  Bvlgari Mon Jasmin Noir L’Eau Exquise ... to moj zdecydowany faworyt na lato... po prostu uwielbiam ten zapach i jak widac polowy juz nie ma. Nie jest moze tak szalenie trwaly jak standardowe wydanie Jasmin Noir ale na lato idealny. Pisalam o nim tutaj.
  • Marc Jacobs "Daisy" ... tego zapachu chyba nikomu nie trzeba przedstawiac. Czailam sie na niego dlugo i wlasciwie czekalam az mi sie jakis skonczy, bo wiedzialam, ze ten bedzie nastepny. Mruuu...


jesien/zima
  • Illamasqua "Freak" ... zapach, ktory mna zawladnal. Po prostu ubostwiam i ten nosze tez czasami latem, na wieczorne wypady. To w 100% moj zapach... dostalam probke przy zakupach na ich stronie i po pierwszym psiknieciu wiedzialam, ze bedzie to wielka milosc. Pisalam o nim tutaj
  • Bvlgari "Jasmin Noir" ... to klasyczne wydanie tych perfum, o ktorym tez chyba nie trzeba zbyt wiele pisac. Albo sie takie zapachy lubi albo ja... ja lubie i to bardzo. 
  • YSL Bele D'Opium ... o ile za zwyklym opium nie przepadam, tak to bardzo mi sie podoba i siegalam po nie zima dosc czesto. To takie zimowe perfumy na codzien ;)



  • Ostatnie perfumy w moim zbiorze to slynna kupa w koronie :) ... czyli Nina Ricci "Les Belles". Mam niesamowity sentyment do tych perfum juz od dobrych 15 lat, co jakis czas najdzie mnie zeby kupic kolejna butelke, ktora mi potem wystarcza na wieki, bo na ten perfumy musze miec nastroj... najczesciej wiosna albo jesienia :)
***

A jak jest u was... dzielicie tez zapachy na letnie i zimowe, czy moze nosicie ten ulubiony dopoki sie nie skoczy albo nie zbrzydnie ;) ... macie jakies upatrzone, ktore chcecie w najblizszym czasie kupic ??

wtorek, 19 marca 2013

Alverde i Lavera... naturalne odzywki do wlosow :)


Chcialam dzis napisac pare slow o obu odzywkach do wlosow, ktore ostatnio uzywam. Obie firmy maja kosmetyki naturalne i nie zawieraja silikonow. Nie zeby te mi specjalnie przeszkadzaly, bo mi one nie robia krzywdy, raz w tygodniu uzywam szamponu gleboko oczyszczajacego i jest cacy. I wtedy tez uzywam te odzywki, wlasciwie bardziej jako maski. Ogolnie malo ktory produkt nie ma w tej chwili silikonow, wiec dobrze jak mozna w jakis sposob zmniejszych ich ilosc na wlosach. 

Roznica jest glownie w tym, ze Alverde mozna kupic tylko i wylacznie w DM (ewtl. na amazon.de) ... Lavera jest dostepna w wiekszosci drogerii, choc nie zawsze w pelnym asortymencie. Oba produkty sa Vegan.

Jak wiadomo mam dlosc dlugie wlosy i ogolnie zdrowe, tak samo koncowki... nie mam problemu ani z suchoscia ani rozdwajaniem. Jedyne na co musze zwracac uwage, to to czy dany produkt nie obciazy mi wlosow, bo nie dosc, ze nie mam ich za duzo to sa przy tym lekkie i cienkie z tendencja do puszenia sie, przez co czesto wygladam jak miotla ;)


 Alverde Nutri- Care- Spülung Mandel Argan

W opakowaniu mamy 200ml. Konsystencja jest dosc gesta, taka bardziej kremowa ale dobrze rozprowadza sie po wlosach i przynajmniej nie przecieka przez place. Zapach typowy dla kosmetykow pielegnacyjnych alverde, trudny do zdefiniowania ale nie jest jakis uciazliwy, nie pozostaje na wlosach. Gdy uzywam jako maske, to pozostawiam na wlosach kilka minut ale przewaznie uzywam tak od polowy wlosow i po chwili zmywam.

Odzywka zawiera olej migdalowy i arganowy. Ma pielegnowac i regenerowac wlosy. Do tego je nawilza. Przeznaczona do wlosow suchych.

Sklad: Aqua, Glycine Soja Oil*, Alcohol*, Cetearyl Alcohol, Myristyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Isoamyl Laurate, Argania Spinosa Kernel Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis Oil*, Lauryl Glucoside, Lauryl Laurate, Dehydroxanthan Gum, Sodium Lactate, PCA Glyceryl Oleate, Caramel, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Parfum**, Linalool**
* ingredients from certified organic agriculture
** from natural essential oils





Lavera Apfel Haarspülung

Tu mamy 150ml. Konsystnecja nie za rzadka i nie za gesta. Wyczuwalny lekki i bardzo naturalny jablkowy zapach ale w sumie to pachnie jak wiekszosc naturalnych produktow, czyli na rozne skladniki i nic konkretnego. Uzywam tak samo jak odzywke Alverde, choc ta wydaje mi sie jest bardziej lekka, przez co bardziej przyjazna moim wlosom. 

Ma wzmacniac i nawilzac wlosy, ekstrakt z jablka poprawia struktore wlosa i ulatwia rozczesywanie. Przeznaczona do wlosow normalnych.

Sklad: Water (Aqua), Glycine Soja (Soybean) Oil*, Alcohol*, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Isoamyl Laurate, Lauryl Laurate, Lauryl Glucoside, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract*, Persea Gratissima (Avocado) Oil*, Hydrolyzed Wheat Proteine, Sodium PCA, Dehydroxanthan Gum, Potassium Cetyl Phosphate, Potassium Di-Cetyl Phosphate, Dipotassium Hydrogen Phosphate, PCA Glyceryl Oleate, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Fragrance (Parfum)**, Limonene**
* ingredients from certified organic agriculture, **natural essential oils 


Oba produkty sa podobne. Ta z Alverde jest do bardziej wymagajacych wlosow, ta z Lavera bardziej uniwersalna . To sa dwie najlepsze odzywki jaki do tej pory znalazlam. Robia to co maja robic i nie obciazaja moich wlosow za bardzo. Uwatwiaja rozczesywanie. Z tym, ze jakbym miala wybrac jedna z tych dwoch, to mimno wszystko wybralabym Lavera. Mimo, ze jest lzejsza, to moje wlosy bardziej ja lubia. Wiadomo jest to bardzo indywidualne i obie odzywki moge spokojnie polecic ale ta jedna lubie troche bardziej :)
 
 Kosmetyki Lavera mozecie kupic w pl, glownie online... choc stacjonarnie pewnie tez :)