Seiten

poniedziałek, 28 lutego 2011

look... winter in moscow

Po raz kolejny siegnelam po paletke NYX "Winter in Moscow". Jeden z moich lepszych ebayowych zakupow w ciemno ;) ... i tym razem znowu cos delikatnego... ale z kreseczka... taki zwyklaczek na szybko. Pod nazwa paletki ukryty jest link do swatcha, dla osob, ktore jeszcze tej paletki nie znaja. Uzylam pierwszych dwoch kolorow z prawej i piatego z lewej... od gory oczywiscie ;) ... na bazie UD.



"Elisabeth" z Catrice pokochalam jak zadna inna szminke.


A pozatym:

niedziela, 27 lutego 2011

Jablkowa kapiel dla lubiacych piane ;))

Poniewaz zima zbliza sie ku koncowi... mam nadzieje ;) ... to musze korzystac bo wkrotce wanna pojdzie w zapomnienie a ja znowu przestawie sie na prysznic... a tam raczej nie bede eksperymentowac z piana :] ... w kazdym razie ostatnio grzalam zmarzniete kosci w kapieli z piana... tak dla odmiany bo ile mozna w perelkach ;)

Prawde mowiac wczesniej mi w oko nie wpadly... moze dlatego, ze to znowu kapiele dla dzieci... ale te przewaznie maja boskie zapachy. Tak jak ten plyn firmy Kneipp "Seeräuber"... o cudnym i swiezym zapachu jablek. Niesamowicie mi sie podoba... i tak sie cudnie w tej wannie wygrzalam i rozluznilam, ze kamien mi sie obsunal w nerce i prawie cala noc z piatku na sobote spedzilam w szpitalu :] ... ale wracajac do kapieli to sama przyjemnosc, szczegolnie dla milosniczek piany.

Kapiel ma kolor pasujacy do zapachu... czyli zielony.

Ilosc piany po prostu zabojcza... jak wkoncu wlazlam do wanny to sie okazalo, ze wody mam do polowy a reszta to zbita piana... reszte wody musialam dozowac, w przeciwnym wypadku piana wyszla by z wanny... pewnie ku nieograniczonej radosci futer... bo jakos im te zapachy nie przeszkadzaja i pchaja mi nieustannie paszcze do wanny.

i na koniec sklad :)

Mam jeszcze wersje dla dziewczynek ;) ... o zapachu malin...

recenzja mikrofazowej sciereczki do twarzy

Przez ostatnie dwa dni pouzywalam sobie sciereczke do mycia twarzy, ktora pokazalam wam tutaj. Dla przypomnienia mam cere mieszana, fanaberyjna i czasami wrednawa... co sie nie moze zdecydowac czego wlasciwie chce... w zwiazku z tym miejscami bywa sucha albo wrazliwa. I dlatego z lekka niepewnoscia sciegnelam po sciereczke bo one z tego co slyszalam potrafia byc "ostre" dla skory. A akurat nie mialam ochoty zrobic sobie kuku :] ... choc wg producenta sciereczka nadaje sie do skory wrazliwej.

I tak zmoczylam sciereczke porzadnie woda i przystapilam do pucowania.

Wrazenia: Pozytywne... bardzo fajnie oczyscila mi skore, nie podrazniajac w ani jednym miejscu... nawet moje policzki zniosly mycie sciereczka bez problemu. Bardzo mi sie podoba jak sobie radzi z porami na nosie. Moje nie sa specjalnie dokuczliwe ale sa... i gdy np. dopadnie mnie @ ... to tez sie potrafia bardziej uwidocznic. Po umyciu sciereczka nos ma gladki a pory wygladaja cacy. Podoba mi sie to, ze tylko przy pomocy wody mozna tak dobrze oczyscic twarz... zadne tam pianki i zele do twarzy, choc nigdzie tez nie jest napisane, ze nie mozna nic uzyc... wiec tu pewnie wg uznania. I jak sobie pomysle, ze w ten dzien gdy zrobilam zdjecie na twarzy mialam tylko bb krem i tusz do rzes... to sciereczka byla brudna tak, jakbym nie wiadomo co nia wycierala... efekt na zdjeciu o polowe mniejszy (przez to ze zdjecie z blyskiem). Sciereczka jest zadziwiajaco delikatna a przy tym skuteczna... i chyba dokupie sobie druga zeby miec na zmiane...

Pozniej przemylam jeszcze twarz plynem micelarnym... i na waciku mialam glownie resztki tuszu... bo akurat w okolicy oczu to ostroznie szmatki uzywam. Co utwierdzilo mnie w przekonaniu, ze szmatka dobrze wykonala swoje zadanie... i wychodzi na to, ze zostanie ze mna na dluzej :)

zeby nie przedluzac...

... chcialabym oglosci wynik "sroczego mini konkursu"...

... zwyciezczynia jest...

Kosodrzewina


Wybor jednej osoby byl naprawde niesamowicie trudny, gdyz podobaly mi sie tez inne maile... ten z tyloma powodami, ze wystarczyloby na kazdy dzien miesiaca... te rymowane albo z obrazkami... i te bardziej osobiste... ehhh dawno nie stalam przed tak trudnym wyborem. Chcialam wszystkim uczestniczkom serdecznie podziekowac... i moze chco troszke pocieszyc, ze to nie byla jednorazowa akcja :) ... i choc nie bedzie to nastepnym razem "ten" puder to na pewno tez bedzie cos ciekawego :)

Zwyciezczynie prosze o kontakt mailowy i podanie mi adresu gdzie mam paczuszke wyslac... jeszcze raz gratuluje wygranej :) ... w przpadku braku kontaktu w ciagu tygodnia, wybiore kolejna osobe.

sobota, 26 lutego 2011

Alverde cienie w kremie

Firma Alverde jest niemiecka firma produkujaca kosmetyki naturalne. Co za tym idzie nie polubilam sie z nia zbytnio ze wzgledu na specyficzny zapach... jaki posiadaja bardzo czesto tego typu kosmetyki. Mialam kiedys zwykly cien... cudny i dobrze nasycony kolor ale zapach mnie dobijal... choc wiele osob nie ma z tym najmniejszego problemu... no coz... dziwadlo jestem w tej kwestii i juz :D ... choc czasami naprawde szkoda bo szafa tej firmy wyglada kuszaco... jak i wiele ich produktow.

Ostatnio jak wiele innych firm robili lifting zarowno szafie jak i produktom... wiele mozna teraz znalezc w koszyczkach z obnizonymi cenami. I tak ostatnio wpadly mi w oko cienie kremowe, ktorych recenzje widzialam na YT. A poniwaz cenowo wychodzilo 0,79 euro za sztuke to sobie wzielam... uprzednio oczywiscie powachalam i ich zapach jest nienajgorszy ;) ... a wlasciwie dosc slodki i z czyms mi sie kojrzy... calkiem apetyczny... szczegolnie gdy sie popatrzy na cien, ktory wyglada jak lizak w pudelku ;)

Opakowania sa proste, ladne i porzanie wykonane. Mamy tu 5,9 g cienia. Wzielam dwa kolory choc roznia sie od siebie naprawde niewiele... i tak tym trudniej bylo mi to uchwycic na zdjeciach :]

Pierwszy to "10 Satin Taupe" ... jasnobezowy perlowy pasek i szary z delikatnym brazowym odcieniem...

Drugi to "07 Aubergine Rose"... jasnorozowy perlowy pasek i fiolet... taki oberzynowy ;) ... ten cien jest tez na swachu ponizej... oba kolory wymieszane daja polyskujacy fiolet.

Nawet gdy na placu cienie wygladaja na dosc dobrze napigmentowane to jak widac po roztarciu pozostaje wlasciwie poswiata z lekkiem kolorowym polyskiem. Tu akurat na zdjeciu roztarty jest cien "Satin Taupe".

Wzielam glownie te cienie zeby zobaczyc jak beda sie sprawowac jako baza pod inne cienie... glownie pod Catrice, Essence albo inne drogeryjne marki. I musze przyznac, ze radzi sobie calkiem dobrze. Na dzienny makijaz wystarczajaco. Same cienie nalozone na oko sa slabo widoczne... ale ladnie wyciagaja kolor z innych ulatwiajac przy tym ich nakladanie :)

zakonczenie sroczego konkursu

Tydzien minal... i zgodnie z tym co napisalam dzis zakonczyl sie sroczy mini konkurs :) ... dostalam ponad dwadziescia maili od sroczek, ktore bardzo by chcialy stac sie posiadaczkami pudru. I musze przyznac, ze starasznie ale to strasznie ciezko jest mi sie zdecydowac komu przyznac nagrode. Tyle waszych maili mi sie podoba, ze potrzebowalabym jeszcze pare pudrow ale niestety nie mam... za to mam zgryz i do jutra musze podjac decyzje :D



piątek, 25 lutego 2011

ulubiony granat OPI-kowy

To jest zdecydowanie moj ulubiony granat z OPI... Russian Navy byl czescia The Russian Collection... i jak tylko go zobaczylam to wiedzialam, ze bedzie moj :)

Ciemny sliczny granat... z milionem malusienkich i niewyczuwalnych drobinek... ktore nadaja mu cudny blask. To byl jeden z moich pierwszych lakierow tej firmy... i uwielbiam go niezmiennie :) ... przewaznie maluje dwie warstwy bo lepiej wyglada ale i jedna u mnie dobrze kryje. Z trwalosci tez jestem zadowolona ale tu nie jestem wyznacznikiem bo lakiery u mnie sa gora 3 dni na pazurkach... nie dosc, ze praca to jeszcze jak juz mam okazje pomalowac to sobie kolory zmieniam ;)

oczyszczanie, czyli sprzet do twarzy ;)

Poniewaz przez ostatnie dni jak wracam dodomu to padam na ryjek i nic mi sie nie chce... to obu produktow jeszcze nie przetestowalam ale chcialam skrobnac pare slow wstepu :]

Ogolnie wszedzie na YT napotykam sie na wszelkiego rodzaju sciereczki do mycia twarzy... o szczoteczkach nie wspominajac... i tu przoduje "luksusowy" chocby ze wzgledu na cene Clarisonic, ktory oczarowal Urbi :) ... produkt u mnie oczywiscie niedostepny... tak jak i tanszy odpowiednik z firmy Olaz (dostepnosc jak wyzej). No coz... w zwiazku z tym zdecydowalam sie na element zastepczy, napedzany sila reki. Sciereczki oferuje wiele firm, min. TBS... ktorej oczywiscie u mnie nie mozna kupic... tyle na temat, ze w Niemczech jest duzy wybor (ogolnie mowiac).

Oba produkty, kupilam drogerii... zupelnie przez przypadek... wpadly mi w oko i cale szczescie bo gdy szukalam celowo to oczywiscie nic nie znajdowalam... ale wracajac do tematu. Koszt niewielki... za obie rzeczy zaplacilam moze z 5 - 6 euro.

Sciereczka jest z mikrofazy i podejrzewam, ze ogolnie od tych do sprzatania niewiele sie rozni :] ... oprocz tego, ze ta jest biala. W kazdym kazie scierka jak scierka... ja mam nadzieje, ze faktycznie bedzie tak fajnie oczyszczac skore jak wszedzie dookola slysze/widze.

Na opakowaniu byl takze opis po polsku... wiec zalaczam :)

Szczoteczka jest tez calkiem zwyczajna... z miekkim sztucznym wlosiem... z malego testu na sucho ;) ... moge tylko stwierdzic, ze odczucie calkiem przyjemne... zobaczymy jak bedzie w praniu ;) ... ma plastikowa nakladke chroniaca glowke przed uszkodzieniami i roznymi innymi czynnikami zewnetrznymi.


A przy okazji nie obeszlo sie bez kontroli jakosci...
Wilbar zawsze musi wpychac paszcze tam gdzie go nie prosza :]


Wrazenia z testow mam nadzieje pokaza sie wkrotce :)

czwartek, 24 lutego 2011

Estee Lauder Bronze Goddess Soleil Collection

Propozycja fimry Estee Lauder na lato 2011 :) ... na szczescie nie moje kolory... i nawet brazer mnie nie rusza... bardziej zainteresowal mnie ten z Clarinsa :]

  • SEA STAR BRONZING BLUSH 45,00 €

  • ISLAND OASIS EYESHADOW PALETTE 49,00 €

  • SHADOWSTICK DUO 19,50 €
  • PURE COLOR GLOSS 23,00 €
  • PURE COLOR NAIL LACQUER 21,00 €
  • SUMPTUOUS WATERPROOF BOLD VOLUME™ LIFTING MACARA 20,00 €

Tetesept, czyli kapiel azteka :]

Tym razem zachcialo mi sie indianskiej kapieli w masle kakaowym - Aztekisches Kakaobutter Bad z Tetesept :] ... z tym, ze nie jestem do konca zadowolona z tego produktu i uwazam, ze mozna sobie darowac bo sa o wiele fajniejsze plyny kakaowe, np."Seelentröster" firmy Kneipp... o ktorym pisalam tutaj. Tetesept sie niestety w tym przypadku nie postaralo... plyn do kapieli a wlasciwie cos na kszalt olejku... zapach ma bardzo delikatny i nie taki zly... gdyby nie to, ze naprawde slabo pachnie. Smetny kolor... piany troche tam jest. I nawet w pierwszej chwili po wyjsciu z wanny i podczas wycierania bylo ok... skora wydawala sie fajnie gladka. Efekt ten zniknal niestety dosc szybko i po 30 min zaczelam trzeszczec w szwach... czego bardzo nie lubie... i co zmusilo mnie bo nasmarowania calego ciala mleczkiem Garniera bo inaczej szlag by mnie trafil.

Produkt ten zawiera maslo kakaowe, olejek jojoba i specjalne liposomy... wiec oczekiwalam po nim nawilzonej, gladkiej skory bo to w koncu kapiel pielegnujaca... a nie samopoczucia weza, ktory zmienia skore :] ... na szczescie miala tylko saszetke a nie pelnowymiarowe opakowanie bo na to na pewno sie nie skusze :/

Sklad: MIPA-Laureth Sulfate, Laureth-4, Glycine soja oil, Isopropyl Myristate, Cocamide DEA, PEG-8, Theobroma cacao seed butter, Parfum, Simmondsia chinensis seed oil, Helianthus annuus seed oil, Lecithin, Vanilla planifolia fruit extract, Tocopheryl Acetate, Aqua, CI 15985, CI 16255, CI 42051

środa, 23 lutego 2011

MaxFactor Kohl Kajal... czyli cielaczek drogeryjny

Trafilam na ta kredke przez przypadek... jak zwykle szukajac czego innego... tego blizej niesprecyzowanego czegos innego ;) ... co w skrocie oznacza blakanie sie po drogerii z lekko nawiedzonym wzrokiem :] ... jakby nie bylo czasami naprawde ciekawe rzeczy z tego wychodza.

I tak wlasnie wpadlam na ta kredke... mozna powiedziec, ze rzucila mi sie pod nogi. Ogolnie nie przystaje przy szafie MaxFactor... obrazilam sie na nich dosc dawno... jak sie okazalo, ze w wielu innych krajach produkty wygladaly o wiele inaczej i bardziej zachecajaco. No coz... teraz jest to MaxFactor by Ellen Betrix... a poniewaz rzadko cos mnie interesowalo to omijalam. Jakby nie bylo kredka mnie zainteresowala a poniewaz jak zwykle nie mialam czasu to wzielam ja na testy do domu. Kosztowala jakos kolo 3,90 €.

Okazalo sie, ze jest to cudny cielaczek na linie wodna. Nudek o prawie idealnym odcieniu... i jeszcze nie testowalam w makijazu ale kredke i tak bardzo polubilam... a do tego trzyma sie u mnie dobrze. Kreske smaluje sie latwo, choc kredka nie jest bardzo miekka... ale na pewno wystarczajaco miekka.
Kolor jak na zdjeciu, czyli 090 Natural Glaze.


Dla porownania najbardziej znany cielak Stila "Topaz"... roznica jest zabojcza... kredka Stili wyglada prawie jak pomarancz ;) ... MaxFactor jest o wiele bardziej delikatny i naturalny.

Jak widac na swatchu... "Natural Glaze" w srodku... jest do tego stopnia cielakowata, ze prawie jej na dloni nie widac. U gory "Topaz" ... na dole biala IsaDora "Satin white", ktora pokazywalam tutaj.


Missha The Style 4D Mascara

Na poczatku nie bylam pewna czy to byl dobry pomysl bo z azjatyckimi maskarami roznie bywa i niektore mimo, ze nie sa wodoodporne to sa praktycznie nie do zmycia :] ... ale tak mi gdzies w srodku pikalo, ze moze jednak Missha nie wypuscila czegos takiego i to co zamowilam bedzie dobrym tuszem. Bo znowu zachcialo mi sie testowania ;) ... i klinelam The Style 4D Mascara. Skusila mnie tez cena... kosztowala jakies pare euro z darmowa wysylka.

Przyszla ladnie zapakowana i zafoliowana co dalo mi gwarancje, ze tusz jest nieotwierany i swiezy bo jak wszystkie azjatyckie kosmetyki ma wybita date produkcji.

Ogolnie ma dawac objetosc... i pierwsze co mi sie spodobalo to swietna szczoteczka. Sam tusz zaskoczyl mnie pozytywnie... do tego stopnia, ze w rankingu moich tuszy, wyladowalby na drugiej pozycji po YSL Singulierze. Na szczoteczce jest odpowiednia ilosc tuszu o fajnej konsystencji... takiej w sam raz... swietnie sie naklada i dobrze rozdziela rzesy... przy czym je pogrubia i troche wydluza :) ... nie robi klumpow ani pandy... trzyma sie na rzesach swietnie i latwo ja mozna zmyc.

Tu akurat jedna warstwa :)


a na slepiach przy okazji... cienie Catrice"Behind Blue Eyes" ,
ktore pokazalam tutaj :)

nowosci Catrice cz. II - usta i oczy

Dzis mamy druga czesc nowosci Catrice... czyli produkty glownie do oczu i ust. Jak widac calkowicie zostana wymienione pomadki... dostaniemy dwie nowe serie. Mi bardzo przypadky do gustu te pastelowe kredki i bardzo jestem ciekawa jakie bede w rzeczywistosci... zelowe linery tez mnie ciekawia... paletek 4 tez do tej pory nie bylo... oprocz tego w dalszym ciagu beda dwojki (podobne zestawieniami do wysokiej polki, czyli jeden cien matowy, drugi blyszczacy) i jedynki.
  • trzy nowe tusze: wydluzajacy, pogrubiajacy i wydluzajaco - pogrubiajacy, cena ca. 3,99 €

  • kajal Designer, (3 odcienie) cena ca. 2,49 €
  • kajal Kohl, (6 odcieni) cena ca. 1,99 €

  • Gel Eyeliner, (2 kolory) cena ca. 3,99 €
  • pedzel do eyelinera, cena ca. 2,49 €

  • baza pod cienie, cena ca. 3,99 €

  • paletki 4 cieni, cena ca. 4,49 €


  • Ultimate Colour - Intense Lip Colour, (18 odcieni) cena ca. 3,99 €


  • Ultimate Shine - Moisturising Lip Colour, (18 odcieni) cena ca. 3,99 €