Seiten

sobota, 30 stycznia 2016

Givenchy Poudre Lumière Originelle... z bliska :)

Dawno nie bylo u mnie zadnych kolorowkowych nowosci. To co w miedzaczasie kupilam, lezy w szufladzie i nawet nie doczekalo sie swojego posta. Z czasem na pewno nadrobie zaleglosci, ze tym ze to juz raczej nie beda nowosci ;)

Dzis jednak mam taka nowosc. Zupelnie spontaniczny zakup, bo planowalam puder Guerlain Voyage ale jak zobaczylam ten to po prostu przepadlam. Oba podukty maja podobne zadanie i daja podobny efekt, dlatego nawet sie nie zastanawialam tylko zlapalam Givenchy. Dawno nic z tej firmy nie mialam. Ogolnie mocno przystopowalam z kupowaniem limitowanych edycji, bo mi moja szafka zaczela pekac w szwach. A z drugiej strony rzadko mi sie co podoba... moze to po prostu przesyt. Bo ile mozna miec podobnych produktow ale zeby nie przeciagac, wracamy do pudru z wiosenno - letniej kolekcji La Revelation Originelle.


Samo opakowanie powoduje szybsze bicie sroczego serduszka. To jest taki typowy gadzet, ktory wiele nie robi ale niesamowicie cieszy oko. Ja wiem, ze tego typu kosmetyki nie sa niezbedne ale po prostu czasmi nie da sie kolo nich przejsc obojetnie.


Prostota i klasyka... czarna puderniczka i srebrne akcenty.


Poudre Lumiere Originelle to lekki puder wykonczeniowy. Zawartosc puderniczki to 10g.


Nie musze pisac, ze oczywiscie polecialam na ten piekny wytloczony wzor i wcale mi nie przeszkadza fakt, ze uzywajac, kompletnie go zepsuje. No coz... nie kupuje, zeby ustawiac w gablotce. Jakby nie bylo tloczenie to koronkowe dzielo sztuki ;). Ja ogolnie lubie uzywac kosmetyki, ktore nie tylko na mnie ladnie wygladaja ale tez same w sobie sa ladne.


Efekt ktory uzyskamy na twarzy bedzie... jak to pisze producent... transparentny. To jest puder, ktory otula... fotoszopuje i daje nam satynowy mat. W zadnym wypadku nie jest to rozswietlacz. Na swatchu wyglada bardzo podobnie jak meteoryty od G. Zreszta Givenchy nie musi sie wzorowac na innej firmie. Ma w swojej ofercie od lat pryzmy, ktore dzialaja na tej samej zasadzie.

Na razie ograniczylam sie tylko do macania, wiec nie moge wam powiedziec jak sprawuja sie na twarzy. Niestety choroba nie motywuje mnie do robienia pelnego a wlasciwie jakiegokolwiek makijazu, wiec chwilowo latam naked ;) ... ale przy okazji go sobie pouzywam, skoro wzorek tez juz zepsulam i wtedy na pewno wam powiem co o nim sadze. Nie wydaje mi sie, zeby to byl szalenie wydajny produkt ale to sie okaze. A takze czy jest dobra alternatywa dla produktow Guerlain, ktore maja wyzsze ceny... szczegolnie w wypadku pudrow z serii Voyage. Cena Givenchy w perfumeriach online to 55,95€

wtorek, 26 stycznia 2016

Pare miesiecy minelo... czas pozbyc sie pustych opakowan ;)


Obiecalam... wiec zeby nie bylo, ze sie obijam. Choc prawde mowiac ta pogoda obala mnie na ryjek (w przenosni i doslownie), to spielam sie jak agrafka ;)

  1. Rossmann WellnessBeauty Duschgel wanilia i kwiat jablka. Nie tyle to zel co pianka. Przyjemnie pachnie i jest wydajna... najchetniej siegam latem pod prysznicem. 
  2. Balea Duschgel Vanille&Cocos bardzo fajnie pachnie ale zel jak to zel... te sa niedrogie i myja, wiec nie mam im nic do zarzucenia.
  3. Kneipp zel do kapieli, to akurat byla letnia limitowana edycja. Wiele razy pojawialy sie w moich denkach, bardzo lubie a slubny po prostu uwielbia, wiec na pewno nie raz sie u mnie pojawia w postach a w szafce kilka czeka na swoja kolej.
  4. Le Petit Marseillais framboise pivoine zel do kapieli (o ile dobrze pamietam, dostalam od Mami), bardzo przyjemny produkt. Nie kojarze, zeby u mnie byl w drogeriach ale online mozna na pewno kupic.
  5. Joanna zel pod prysznic waniliowy, bardzo lubie... uzywam od lat. Wydajny i ten zapach.
  6. Organique pianka do mycia grecka o niesamowitym zapachu, taki gadzet dla odmiany. Myje ale srednio wydajny a cena jak wiadomo...
  1. Green Pharmacy szampon z lopianem zapobiegajacy wypadaniu wlosow. Bardzo przyjemny i skuteczny produkt. Wlosy po myciu byly bardzo przyjemne w dotyku i nie potrzebowalam zadnej odzywki zeby rozczesac. 
  2. Phenome Rebalance szampon bardzo mi podszedl i na pewno kupie ponownie, jak tylko bede miala okazje. Zapach kojarzyl mi sie z dziecinstwem... ziolowy ale bardzo przyjemny. Delikatnie oczyszcza wlosy i pozostawia je miekkie i blyszczace.
  3. Alterna Daily Detoxifying Shampoo to aktualnie moj ulubiony szampon oczyszczajacy a przy okazji dbajacy o stan mojej skory glowy i stan wlosow. Troche mi te opakowania dzialaj na nerwy, szczegolnie w przypadku serii Caviar ale produkty same w sobie sa dla mnie rewelacyjne.
  4. Alterna dwa szampony z serii Bamboo... ten do wlosow farbowanych jest dobry ale ten nadajacy polysk jest prawde mowiac takim przecietniakiem i jak do tej pory najslabszym produktem tej firmy. Oczywiscie to moje subiektywne wrazenie.
  1. Lee Stafford Dry Shampoo moj ukochany suchy szampon do ciemnych wlosow. Najlepszy jaki do tej pory uzywalam i pozostanie ze mna na dlugo.
  2. Green Pharmacy eliksir przeciw wypadaniu wlosow z lopianem, bardzo chetnie po niego siegalam. Trudno mi powiedziec, czy naprawde cos daje... uzywam pare roznych produktow w tym samym czasie. 
  3. Bumble und Bumble serum pogrubiajace wlosy, prodkut ktory niestety zostal wycofany a szkoda, bo u mnie sie calkiem dobrze sprawdzal.
  1. Skinoren z tego co pamietam pojawil sie tez w ostatnim denku, dalej bardzo dobrze mi sluzy i mam zapas na wiele miesiecy. 
  2. Shiseido Ibuki Softening Concentrate to niestety kolejny kosmetyk z tej serii, ktory mnie rozczarowal. Ogolnie mam wrazenie, ze nie robia kompletnie nic a kosztuja sporo. 
  3. La Roche - Posay Effaclar plyn micelarny moj ulubiony, tez juz sie pare razy pojawial i dalej chetnie go uzywam.
  4. Mixa to takze plyn micelarny (kolejny produkt od Mami). Niesamowicie wydajny, myslalam ze sie nie skonczy. Calkiem przyjemny. Ja nie zmywam calego makijazu micelami, u mnie to jeden z "krokow", do demakijazu oczu uzywam dwufazowki, wiec pod tym katem nie moge ocenic.
  5. Chanel Lotion Confort tonik do skory mieszanej. Bardzo lubie takie produkty uzywac rano.
  6. Chanel dwufazowka do demakijazu oczu to moj faworyt od dawna i poniewaz nie ma lepszego, to dalej bedzie mi towarzyszyl.
  7. La Roche - Posay peeling oczyszczajacy, mechaniczny... taki troche zdzierak jak dla mnie juz calkiem konkretny ale wiadomo to zalezy od osobistych preferencji. Zuzylam choc troche to trwalo ale specjalnego wrazenia na mnie nie zrobil.
  8. Estee Lauder Perfectly Clean krem do mycia twarzy. Ja osobiscie bardzo takie produkty lubie, choc w przypadku tego bardzo trzeba uwazac, zeby nie dostal sie do oka... piecze ale pozatym bardzo fajnie oczyszcza. Pewnie bym do niego wrocila ale znalazlam podobny produkt, ktory mi sie jeszcze bardziej spodobal ale o nim innym razem.
  1.  Glamglow Super-Mud Clearing Treatment Maske to jedna z moich ulubionych maseczek, swietnie oczyszcza, moja skora bardzo ja lubi. Opisalam ja juz w osobnym poscie, wiec nie bede sie rozpisywac. Calkiem mozliwe, ze kupie ponownie... na razie mam inne do zuzycia. 
  2. Biotherm Blue Therapy Serum in Oil na noc... jak juz pisalam, nic szczegolnego.
  3. Guerlain Meteorites serum rozswietlajace kocham za sam zapach... kulkowy. Do tego naprawde dobrze sobie radzi, tylko z wydajnoscia mogloby byc troche lepiej. Pewnie gdybym nie trafila na cos co mi lepiej sluzy, to bym przy nim pozostala. 
  4. Biotherm Blue Therapy krem na dzien. Idealny na zime dobrze odzywia i nawilza, pozostawia skore gladka i przyjemna w dotyku. Ja badzo lubie tego typu kremy. Ogolnie wole takie bardziej tresciwe, moja skora tego potrzebuje.
  1. Lancome Renergie Yeux Multi Lift to jeden z moich ulubinych kremow. Uzywam glownie na noc ale i na dzien tez mozna. Dobrze odzywia ale szybko sie wchlania i nie pozostawia filmu. Co jakis czas do niego wracam. To typowy krem przeciwzmarszczkowy do cery dojrzalej. Wiadomo istniejacych zmarszczek nic nie cofnie (oprocz skalpela) ale mozna zapobiegac i uzywac kremy, ktore na tyle dobrze dbaja o delikatna skore pod slepiami, zeby istniejace juz zmarszczki nie byly tak widoczne. 
  2. Nip&Fab Bee Sting Fix Eye to krem pod oczy z woskiem pszczelim. O nim tez juz pisalam. Dosc dziwny produkt ale o dziwo skuteczny. Jedyny minus to to, ze po jakims czasie twardnieje, wiec trzeba go dosc szybko zuzyc.
  1. Organique dwa peelingi do ciala, oba cukrowe... i oba swietne. Uwielbiam peelingi tej firmy, swietne zdzieraki a do tego cudnie pachna, sama przyjemnosc uzywania.
  1. Dior Addict It-Lash tusz do rzes. Na poczatku nie bylam pewna co to z tego bedzie. Ta gumowa maczuga, latwo sie taka dziabnac w oko ale jednak bardzo go polubilam i chetnie po niego siegalam.
  2. Max Factor 2000 Calorie wodoodporny. Calkiem w porzadku, malowal rzesy na czarno i eoda mu nie straszna ale to bylo wszystko. Moja dwufazowka potrafi sobie z nim poradzic.
  3. Diorshow baza pod tusz. Jak dla mnie rewelacja, sprawdza sie z roznymi tuszamia przy okazji pielegnuje.
  4. RevitaLash pisalam juz o niej wiele razy. Lubie ale nie jest moim faworytem.
  5. Xlash sluzy mi o wiele lepiej. Co prawda poczatki nie byly optymistyczne, mialam wrazenie, ze nic sie nie rusza ale kiedys skonczyla mi sie RevitaLash wiec siegnelam po ta... i efekt mnie zachwycil. Uzywam obie zamiennie ale ta lubie bardziej.
  6. NARS baza pod cienie. W sumie nie wiem co o niej myslec. Fajnie podbija kolor i ogolnie jest dobra ale z czasem przestala dzialac. Nie wiem dlaczego ale robi mi sie tak z wiekszoscia baz.
  7. Anastasia Beverly Hills zel do brwi, to tez juz moje kolejne opakowanie. Lubie i bede dalej uzywac... aktualnie kolejne opakowanie w trakcie zuzywania.
  8. Dior Lip Gloss bardzo lubie, swietnie pielegnuja usta i ladnie na nich wygladaja.
  9. Lancome Fever Gloss wycofany ze sprzedazy... zuzywam moje ostatnie i bardzo smuteczek, bo to byly rewelacyjne blyszczydla.
  10. Loreal Color Riche Blam to taki odpowiednik balsamu z Dior, tylko o nizszej cenie. Bardzo przyjemny produkt i niektore kolory sa naprawde ladne. Balsam robi to co powienien... pielegnuje usta.
  1. Hourglass Veil to mineralna baza pod makijaz. U mnie sie sprawdzila, wspolpracuje z roznymi podkladami. Tylko cena pelnowymiarowego opakowania odstrasza.
  2. Giorgio Armani Maestro Fundation to jeden z moich ulubionych podkladow. Lekki, trwaly, wydajny, ma idealny kolor. Na pewno do niego wroce.
  3. Guerlain Parure Extreme to byl jeden z moich ulubionych podkladow... szczegolnie na zime. Niestety zostal wycofany i zastapiony innym.
  4. Shiseido korektor w pedzelku... glownie pod slepia. Calkiem dobry produkt, z tym ze ja nie mam cieni, wiec trudno mi powiedziec, jak sobie radzi w takich przypadkach.
  5. Dior Hydra Life to kolejny korektor pod oczy, w tym przypadku z pacynka. Ja go uzywalam na rozne niespodzianki i przebarwienia... z wiadomego powodu. Lubilam ale mam sporo innych, wiec nie wiem czy jeszcze do niego wroce.
  6. Shiseido UV Protective Compact Foundation SPF30 to moj ulubiony podklad na lato, jest po prostu idealny. Wodoodporny i nie do zdarcia. 
  7. Giorgio Armani Lasting Silk UV Compact to tez bardzo fajny podklad w kompakcie. W tym przypadku tez moge dobrac idealny odcien. Teraz mam puderniczke, wiec moge dokupic sam wklad. 
  1. Dior Addict bardzo bardzo lubilam... i jak to przewaznie bywa z produktami, ktore lubie... zostal wycofany.
  2. Boss MaVie uzywalam do pracy, przyjemne ale wiadomo parfumy to indywidualna sprawa.
  1. Beliance mydelko do mycia pedzli... moje ulubione. Wydajne i skuteczne.

wtorek, 19 stycznia 2016

niekosmetycznie w obrazkach... balijskie obrazki cz.3

Kolejna porcja balijskich informacji roznego typu ;)



Zaczne tym razem od pieniedzy. Bo wiadomo bez nich sie nie da... a na Bali latwo sie zgubic w gaszczu zer. Starsze pokolenie pamieta pewnie podobna sytucacje w Polsce, wtedy bylo to calkowicie normalne z czasem poszlo w zapomnienie i na poczatku nie tak latwo sie przestawic. Bez przeliczania sie nie obejdzie. W tym czasie jak ja tam bylam 1,00€ = okolo 16.000 Batow. Z tego widac, ze operuje sie w milionach i dosc latwo sie pomylic. W sumie chcialam was ostrzec przed wymienianiem pieniedzy w nieautoryzowanych kantorach. Na 99% zostanie sie oszukanym. Dlatego jezeli nie jest to oficjalny kantor a te czasami wcale nie tak latwo odroznic wsrod tej calej masy. Przewaznie mozna poznac po kursie... te oficjalne maja wyzsza cene, te szemrane czesto kuszaco korzystne ceny... czasami sporo wiecej oferuja, tylko po to zeby przyciagnac nasza uwage. W oficjalnych przewaznie sa dwie albo i trzy osoby, z czego jedna nadzoruje z bardzo powaznym wyrazem twarzy. Wszystko jest notowane... nazwisko, hotel i rachunek sie podpisuje. Jezeli nie jest sie pewnym gdzie sie wyladowalo, nalezy bardzo dokladnie przeliczyc pieniadze i w zadnym wypadku nie pozwolic, zeby osoba ktora nam wymienia po naszym liczeniu dotknela pieniedzy. Bo ogolnie to oni przy tym duzo gadaja i sa bardzo mili... no coz. Jak to niemcy mowia "Vertrauen ist gut, Kontrolle ist besser!“ (zaufanie jest dobre, kontrola lepsza).


Jezeli chodzi o napiwki to zawsze sa mile widziane i to wszedzie. Zwazywszy na to, ze przewaznie sa to groszowe sprawy to dlaczego nie. Zarobki na wyspie nie sa zbyt wysokie, wiadomo kazdy grosz sie przydaje. W knajpach standardowe 10%, dla pokojowek 20 tys., dla lokalnego przewodnika czy kierowcy 50 tys. Jezeli ktos dobrze wykonuje swoja prace, to nie mam z tym problemu. Nikt nikogo nie zmusza... nasza wola. W sklepach czesto rachunek zostaje zaokraglony, co prawda klepaki tez sa w obiegu ale malo kto zawraca sobie nimi glowe ;)




Bali to raj dla tych, ktorzy lubia byc w ruchu... i oczywiscie dla tych co lubia wszystko utrwalac w obiektywie. Balijczycy nie maja nic przeciwko robieniu im zdjec, natomiast wypada sie spytac jezeli robimy komis zdjecie. Wtedy mamy szanse na lepsze ujecie. Oprocz wszechobecnych swiatyn... poczawszy od kieszonkowych do ogromnych gdzie mozna sie zgubic, czesto spotykane sa przeogromne monumenty. Przewaznie na srodku skrzyzowan. Te figury na ponizszym zdjeciu to w sumie malenstwo.



Balijskie spichlerze na ryz, czasami dobudowane gdzies na dachu ale mimo wszystko z zachowaniem stylu. Ubud jest dosc gesto zabudowane ale takie perelki mozna wszedzie znalezc. Tak samo jak Ganeshe, jedno z indyjskich bostw. Na ostatnim zdjeciu po lewej typowe wejscie (drzwi) na podworko... jedno z moich ulubionych. Niesamowicie mi sie to podobalo, zawsze mialam ochote zajrzec co kryje sie za drzwiami, co oczywiscie nie bylo mozliwe ale ciekawe wejscie wzbudza ciekawosc.



Sanur czyli miasteczko w ktorym ja bylam ma ponad 6 km promenade, ktora swietnie nadaje sie na wycieczki rowerowe. Te mozna wypozyczyc za niewielkie pieniadze i bardzo przyjemnie i aktywnie spedzic czas. Od oceanu czesto wieje przyjemny wiatr, wiec jazda na rowerze to sama przyjemnosc... nie ma obawy, ze sie po drodze rozpuscimy. Warto popatrzec u paru oferujacych, niektorzy maja lepsze inni gorsze egzemplarze. Podstawa zeby mialy sprawne hamulce ;) ... po deptaku chodza spacerowicze, jak najbardziej nalezy uzywac dzwonka. Rowery dostalismy do 17 za chyba 5,00€ i jest to calkowicie wystarczajace... kolo 18 zaczyna sie robic ciemno.



Frangipani w Polsce znane bardziej jako plumeria, drzewa ktore na wyspie sa rownie czesto spotykane jak swiatynie ;) ... czesto znajduja sie wlasnie na terenach swiatyn ale ogolnie mozna je spotkac wszedzie. O intensywnym zapachu... ktory na zawsze bedzie mi sie kojarzyl z Bali. Roslinnosc na wyspie jest niesamowicie zroznicowana i bujna.




O balijskich plazach bedzie osobny post, chce wam pokazac jakie sa roznice i na co uwazac. Nie nalezy zapominac, ze Bali to wyspa wulkaniczna a nie karaibska koralowa. Jak sie jedzie pod katem plazy, idealnego piasku i palm jak z obrazka... to od razu lepiej wybrac sie na DomRep. Choc ja prawde mowiac nie mialam balijskim plazom nic do zarzucenia. Kazda jest inna i wszystkie maja swoj urok.




Woda kokosowa... dostepna wszedzie i w roznych formach, lacznie z ta swieza w orzechu. Dla mnie to ohyda i nie potrafie przelknac wiecej jak pare lykow, nadaje sie za to idealnie do plukania paszczy, po tym jak sie nalyka koszmarnie slonej oceanicznej wody.




Biale malownicze plaze z bialym drobniutkim piaseczkiem zawdzieczamy rafie koralowej, taka znajduje sie na Nusa Penida, czyli sporej wypie znajdujacej sie w poblizu Bali. Nalezy pamietac, ze rafy koralowe sa przewaznie pod ochrona i nalezy uwazac gdzie wlazi sie do wody. W zadnym wypadku nie nalezy nic z plazy zabierac, nawet tych kawalkow, ktore fale wyrzucily na brzeg. Mozna podziwiac, robic zdjecia ale lepiej sobie zaoszczedzic klopotow.




Rafy koralowe sa idealne dla tych co nie nurkuja ale chca objerzec bajeczny podwodny swiat i kolorowych mieszkancow. Z tym, ze wygodniej jest z wody... wejscie z plazy do oceanu czasami nie jest zbyt proste. Fale (tak jak ta na zdjeciu), obalila mnie i przeciagnela po dnie... a piorkiem nie jestem. Ich sila jest niesamowita i nie nalezy tego lekcewazyc... lamia sie na koncu rafy i czesto przy brzegu maja metr wysokosci. Choc zdecydowanie bardziej niebezpieczny jest prad, ktory niesamowicie ciagnie na otwarta wode i chcac ogladac sobie dno bardziej przy brzegu a nie z lodki, nalezy miec na stopach pletwy. W przeciwnym razie powrot na brzeg moze okazac sie dosc meczacy i trudny. Ja dobrze plywam, nie boje sie wody ale pare razy musialam sie niezle namachac, bo zanim sie zorientowalam bylam spory kawalek od brzegu.



Na ponizszym zdjeciu widac jaka sile maja te fale. Patrzac na wode, wcale nie mialo sie wrazenia, ze fale sa tak wysokie... gdy trafialy na przeszkode, strzelaly na parenascie metrow do gory, tworzac niesamowite fontanny.



Z tego tez powodu Bali jest rajem dla surferow. Jedna z ich ulubionych miejscowosci jest Kuta, z niesamowicie dluga plaza i idealnymi falami. Tu na szczescie brzeg jest dosc plaski, tak ze nieplywajace osoby moga sie potaplac w wodzie.




Fale same w sobie byly fascynujace, szczegolnie jako motyw do zdjec. Moglabym tam spedzac godziny obserwujac ten niesamowity zywiol. Fale na oceanie indyjskim osiagaja czasami powyzej 5 metrow.




Dla tych ktorych nie interesuja plaze i fale, wyspa ma w ofercie wulkaniczny krajobraz, dla milosnikow wspinaczki... z najwyzszym Gunung Agung (3142 m). Ogranizowane sa wycieczki jeepami, mozna tez na piechote... ceny rozne, w zaleznosci co nas interesuje. Balijskie wulkany naleza do tych aktywnych.




Slonce na Bali zachodzi dosc wczesnie ale sa to dosc malownicze chwile... 
idealne zakonczenie kolejnego dnia pelnego atrakcji.


środa, 13 stycznia 2016

Biotherm Skin Best CC Ceam

 Dawno nie bylo nic na blogu o bebikach albo innych kremach tego typu. Mozna powiedzec, ze najnowsze podklady na tyle mi odpowiadaja, ze nic innego nie kupowalam. Jakis czas temu jak szukalam jakiegos innego kosmetyku w perfumerii, w moje rece wpadl Skin Best CC Cream z Biothermu. Pomyzialam sie, powachalam i przygarnelam. Potem lezal dosc dlugo w szufladzie, cale lato i wiekszosc jesieni uzywalam produktow w kompakcie. Az mi sie wszystko pokonczylo i wtedy siegnelam po ten kremik.
 

 Skin Best CC Cream jest czescia lini Skin Best i dostepne mamy dwa odcienie light i medium. Ja zdecydowalam sie na ten jasniejszy, tak na wszelki wypadek. BB kremy potrafily troche zmieniac kolor po nalozeniu na twarz a ja nie chcialam za ciemnego produktu.


 Krem zamkniety jest w wygodnej w uzyciu tubce, pojemnosc to 30 ml. Mamy tez filtr, nie jest moze bardzo wysoki ale aktualnie wystarczajacy SPF 25.


Krem ma bardzo przyjemny zapach i idealna konsystencje, latwo rozprowadzic go na skorze. Ma calkiem dobre krycie ale potrafi podkreslic suche skorki, wiec wazne jest odpowiednie nawilzenie skory. W polaczeniu z korektorem swietnie sie prezentuje. Zawiera wyciag z dwoch rodzajow alg, ma odswiezac skore i dawac jej wypoczety wyglad, wgladzac optycznie i zmniejszac pory. Jak widac na zdjeciu ponizej, bardzo lubi sie z aparatem i super wyglada na zdjeciach. Odcien ktory wybralam jest faktycznie stosunkowo jasny ale bardzo dobrze dopasowuje sie do naszej skory. Na ponizszym zdjeciu widac granice miedzy dlonia na ktorej jest krem i niesposmarowanym nadgarstkiem.


Wyrownuje koloryt ale poniewaz jest to tylko krem, to z mocnymi przebarwieniami sobie nie poradzi, wiec nie nalezy tego od niego oczekiwac. To nie szpachtel ;)


Nalozony rano na twarz trzyma sie bardzo dobrze, mozna go przypudrowac ale ja czasami jak mi sie nie chce, to lece do pracy z samym kremem. Jak wracam do domu po paru godzinach, to w dalszym ciagu mam go na twarzy i wyglada calkiem dobrze. Nie sciera sie, nie znika i nie ciemnieje. 


Bonusik ;)


Przy okazji oczywiscie zdazylam sie zdenerwowac. Po raz kolejny znalazlam produkty, ktory wygladaja bardzo ciekawie i oczywiscie produktowane sa tylko na Azje. Pierwszy po lewej kliknal mi sie na ebayu, jest to cos w rodzaju rozswietlajacej bazy z wysokim filtrem SPF 50/PA++. Szczkoda tylko, ze musialam przeplacic i jak zwykle kupic w ciemno, bo nie mam jak pomacac.




poniedziałek, 11 stycznia 2016

Ulubiency i odkrycia.. oraz jeden bubelek w 2015 :)

 Poki jeszcze mamy styczen to wypadaloby zrobic male podsumowanie zeszlego roku. 
Jak bede to odkladac, to obudze sie ponownie w polowie roku ;)


Jezeli chodzi o perfumy to praktycznie caly rok nalezal do zdecydowanie Hermesa. Wiosna, lato i jesien... co zreszta widac po stopniu zuzycia. Jour d'Hermes to moj absolutny ulubieniec. Un Jardin sur le Toit uzylam pare razy, czeka na swoja kolej :)


Kolejnym strzalem w 10 okazal sie podklad, ktory kupilam online na wyprzedazy. Niestety D&G nie jest dostepny w stacjonarnych sklepach (tzn. moze i jest ale nie u mnie w okolicy). Wzielam Perfekt Matte Liquid Fundation i byla to milosc od pierwszego uzycia. Nie jest to plaski mat, tylko taki normalny... naturalny, dokladnie taki jak lubie. O tym produkcie juz pisalam w osobnym poscie ale jak na razie zdania nie zmienilam, dalej bardzo lubie i chetnie po niego siegam. Bardzo polubilam tez puder Guerlain Terracotta Joli Teint. Podoba mi sie efekt na twarzy, choc jest to dosc delikatny produkt ale jak na moje wymagania calkowicie wystarczajacy.


Co prawda pozostalam wierna blyszczykom ale to nie znaczy, ze nie mam szminek w moich zbiorach. Rouge d'Armani jest moja ulubiona i chetnie ja nosze. Blyszczykow kupilam oczywiscie wiecej ale tegorocznym odkryciem jest Smashbox Be Legendary Lip Gloss. Wsrod odcieni, ktore maja w ofercie, znalazlam taki idealny dla mnie.


W zeszlym roku praktycznie nie kupowalam cieni w paletach ale za to skusilam sie na dwa plynne. Bardzo wygodne w uzyciu produkty, o ile potrafi sie je oswoic... rozcieranie tego typu cieni czasami sprawia problemy. Moje ulunione to Dior Addict Fluid Shadow i Armani Eye Tint.


Tym razem zabraklo w zestawieniu diorowego tuszu, ktory tak bardzo lubilam ale najzwyczajniej w swiecie przestal mi sluzyc. I opakowanie ktore mam lezy i rzadko po niego siegam. Bez wzgledu czy na diorowej bazie, czy bez... efekt koncowy w zadnym wypadku nie byl zadowalajacy. Za to mam dwa inne produkty, kompletnie nowe w moim kuferku i oba bardzo mocno kocham. D&G w ciemnym brazie idealnie rozczesuje i podkresla rzesy, dajac im podkrecenie. To tez byl wyprzedazowy zakup ale zarowno tusz jak i szczoteczka sa dokladnie takie jak lubie. Tusz Chanel kupilam przez pomylke. Co prawda mial byc wodoodporny ale nie chcialam Le Volume tylko Sublime (testowalam mini i calkiem dobrze sie sprawowal) ... slepa chyba bylam i wylowilam nie to opakowanie. Na szczescie dla mnie, bo ten tusz jest fenomenalny. Nigdy nie lubilam tuszy wodoodpornych z wielu wzgledow. Sklejaly, tusz byl za mokry, szczoteczka fatalna i za duzo tusz na niej... jeszcze bym tak mogla wyliczac. Ten jest przeciwienstwem. To zdecydowanie moj wodoodporny ideal.


Jakis czas temu pisalam, ze robie ostatnie podejscie do pielegnacji wysokopolkowej. Tym razem siegnelam po Chanel. Zawsze lubilam te proste i klasyczne opakowania. Wrazenia z uzywania pojawia sie na blogu ale ogolnie to jestem bardzo zadowolona. Zadnej z produktow nie okazal sie osobistym bubelkiem... ale za to wszystkie sluza mi rewelacyjnie. Dwufazowke kocham od lat a reszta doczekala sie juz czesciowo kolejnych opakowan. Nie chce sie tu zaglebiac w szczegoly, bo w tym przypadku ulubiencem i odkryciem sa produkty Chanel. Zdaje sobie sprawe, ze nie wszystkich podchodzi... tak to juz jest z kosmetykami. Nie probuje tu nikogo przekonac, pisze o tym co mi sluzy i przy tym pozostanmy.



***

 Co prawda post jest o ulubiencach ale nie bede o nim pisac osobnego posta. W 2015 trafil mi sie jeden bubelek, moj osobisty. I jest nim lakier Essie... az dziwne, bo ogolnie wszystkie lakiery bardzo lubie. Pozostale produkt tez... ten niestety mnie zawiodl i to bardzo. Kolor ma piekny i przez to smuteczek jest spory ale co zrobic. Jest to lakier o wykonczeniu matowym. Juz podczas malowania nie bylam do konca przekonana ale pomyslalam, poczekamy... zobaczymy...

No coz nie musialam dlugo czekac. Normalny lakier po ponad godzinie jest twardy i nic sie z nim nie dzieje. Tego pomalowalam jedna warstwe, bo byly to testy. I cale szczescie, bo w przeciwnym wypadku to by mnie cos trafilo. Poniewaz lakiem po kontakcie z woda, umylam takerzyk i pare kubkow... po prostu brutalnie poodlazil. Cale platy odeszly. WTF ?! Odeszla mi ochota na uzywanie, nie dosc ze mialam drobne zarzuty pod katem krycia i wygladu na paznokciach, to potem jeszcze cos takiego. Nie... dziekuje...


Nie sa to moze jakies powalajace odkrycia ale jak widac troche sie uspokoilam i nie kupuje juz tak duzo, stawiam na bardziej przemyslane zakupy a kolorowki mam tyle, ze brak miejsca w szufladzie. W koncu mam jedna twarz, wiec nie ma co przesadzac. Zobaczymy co nam ten rok przyniesie.