Seiten

czwartek, 29 stycznia 2015

pedzelkowe nowosci Zoevy :)


 Zoeva w ogole nie daje nam odsapnac. Co chwila wypuszcza cos nowego i same perelki, ktore natychmiast chcialo by sie kupic. Za kazdym razem obiecuje sobie, ze zadnych wiecej pedzli, bo ile tego mozna miec ale potem jak zobacze, to nie potrafie sie im oprzec.


 Ta czworka nalezy do Luxe Collection a poniewaz pare z tej kolekcji juz mam, to mozna to potraktowac jako uzupelnienie. Jak zwykle kazdy pedzelek przychodzi zapakowany osobno w kondomik z zipem. Dodatkowo same wlosie jest zabezpieczone tak zeby mu sie nic nie stalo w trakcie podrozy.


 Skusilam sie na dwa pedzle do twarzy i dwa do oczu. 
  • 100 Luxe Face Finish ma 17 cm dlugosci i jest to mix wlosia syntetycznego i naturalnego
  • 101 Luxe Face Definer ma 17,8 cm i jest to kozie wlosie
  • 220 Luxe Grand Shader to wlosie mix, 16,5 cm dlugosci
  • 325 Luxe Brow Light to takze mix, 16,5 cm dlugosci 


 Wykonanie jak zwykle wysoka klasa. Pedzle sa miekkie, dobrze sie nimi maluje. Stosunek jakosci do ceny jak najbardziej w porzadku. Zarowno jezeli chodzi o zestawy jak i pojedyncze pedzle.


Uwielbiam te pedzle i wiem, ze to nie sa ostatnie w mojej kolekcji. Z tego co widzialam na insta, to zostanie wypuszczona nowa kolekcja... cacuszko, oraz nowa paletka pasujaca do kolekcji. I juz sie boje, choc wiem, ze paletke pewnie przygarne. 

piątek, 23 stycznia 2015

piorun w ... łopian ?? To sie dopiero okaze... ;)

 Wiem, ze jakis czas temu byl szal na rosyjskie kosmetyki ale jakos mnie to nigdy nie zainteresowalo. Tym bardziej, ze opinie tez byly rozne, wiec sobie po prostu ten temat darowalam. Co prawda z ponizszych 4 kosmetykow dwa sa polskiej firmy ale zrobione na rynek rosyjski. Nie przyszlo mi do glowy, zeby popatrzec czy moze sa tez dostepne u mnie polskie wersje w jakims sklepie online. Z tym, ze w sumie nie robi mi to roznicy. 

Pare dni temu szukalam produktow z łopianem. I wtedy tez trafilam do niemieckiego sklepu online, sprzedajacego glownie przerozne rosyjskie produkty ale miedzy innymi tez wlasnie Green Pharmacy, Eveline i rozne inne produkowane przez Elfa Pharm.


 Poniewaz uzyskalam takie dobre efekty uzywajac Jamaican Black Castor Oil, pisalam o nim tutaj... to postanowilam poszukac czegos jeszcze jako wspomagacz dla oleju rycynowego i padlo wlasnie na lopian. Z tym, ze w Niemczech nie jest zbyt popularny albo to co znajdowalam bylo napakowane chemia a ja chcialam cos bardziej naturalnego.


Pierwszym z produktow jest szampon z łopianem i jest to jedyny produkt do mycia wlosow w tej czworce. Wyprodukowany przez Green Pharmacy. Butelka zawiera 350ml.

Wg producenta:  naturalny ekstrakt z korzenia łopianu wzmacnia i pielęgnuje wszystkie rodzaje włosów. Odżywia ich cebulki, łagodzi wypadanie i pobudza wzrost nowych. Nawilża włosy i skórę głowy. Zmniejsza łojotok, włosy wolniej się przetłuszczają i dłużej pozostają piękne. Stają się zdrowe, elastyczne i pełne blasku.

Sklad:  Aqua, Sodium Myreth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Cocamide DEA, Sodium Chloride, Panthenol, Arctium Lappa (Burdock) Extract, PEG-12 Dimethicone, Polyquatermium-10, Citric Acid, Parfume, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Hexyl Cinnamal, Linalool

Szampon dzis uzylam. Jest przyjemny, wlosy po nim faktycznie dobrze wygladaja. Czyli przede wszystkim spelnia pierwsza swoja funkcje... myje. Bo ogolnie to tak troche trudno mi uwierzyc, ze szampon potrafi zdzialac wiele dobrego, w koncu zbyt krotko mamy go na wlosach i skorze glowy ale moze jest inaczej. To sie z czasem okaze. Jak na razie jestem na tak.


Wzmacniajacy eliksir ziołowy z łopianem  wzmacnia włosy i odżywia cebulki. Nie obciąża, nie skleja. Ekstrakty łubinu wąskolistnego, skrzypu polnego, kasztanowca, łopianu większego i proteiny sojowe łagodzą wypadanie, wzmacniają mieszki i odbudowują rdzeń włosa, dają włosom witalność od nasady aż po końce, by były zdrowe, gęste, elastyczne i pełne blasku. Zawartosc to 250 ml. Plyn nie ma jakiegos specjalnego zapachu, wygodna aplikacja... butelka ze atomizerem. Produkt tak samo jak szampon jest z Green Pharmacy.

Sklad: Aqua, Lupinus Albus Seed Extract, Equisetum Arvense Leaf  Extract, Aesculus Hippocastanum Seed Extract, Arctium Lappa Root Extract, Hydrolized Soy Protein, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Disodium EDTA, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiasolinone, Methylisothiasolinone, Limonene, Linalool, Hydroxyisohexyl 3-cyclohexene Carboxaldehyde, Citronellol


 Kolejny produkt jest z firmy Floresan i jest to rosyjska firma, wiec niestety nic na jej temat nie wiem. Natomiast serum mnie zainteresowalo i dlatego kupilam. Tak jak w poprzednim kosmetyku podoba mi sie to, ze zilowe skladniki sa na poczatku a alkohol maja dosc daleko. Bo mimo, ze ten alkohol nie powinien sprawiac klopotow, to jednak u mnie przy dluzszym uzywaniu tego typu produktow na skore glowy... powoduje wysuszanie skory a nie jest to efekt, ktory chce osiagnac. Wracajac do serum... to tak samo glownie opiera sie na łopianie  a oprocz tego zawiera chmiel, pokrzywe, pieprz i zostalo stworzone do walki ze slabymi i wypadajacymi wlosami. Tu tez mamy butelke z atomizerem, co ulatwia nakladanie dokladnie tam gdzie sie chce. Zawartosc to 100ml. Nie wymaga zmywania i jest do codziennego uzytku.   

Sklad: Aqua, Arctum Majus Extract, Humulus Lupulus Extract, Capsicum Annuum Extract, Urtica Dioica Extract, Propylene Glycol, Hydroxylated Lanolin, Panthenol, Glycin, Abies Sibirica Needles Extract, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Trideceth-9, Parfume, Bensyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone.



Ostatnia butelka zawiera 100% olejek z łopianu. Zawartosc to 150 ml i uzywa sie na tej samej zasadzie co olejek rycynowy. Czyli dajemy pare kropli na skore glowy i masujemy 10 minut. Procedure mozna powtarzac raz w tygodniu. 

***

Ciekawa jestem czy z wszystkimi produktami sie polubie. Ceny na szczescie maja smiesznie niskie, wiec nie bedzie tragedii... choc oczywiscie bardzo bym chciala, zeby dzialaly. Na razie nie zamierzam zapoznawac sie z innymi firmami i produktami, choc musze przyznac, ze pare rzeczy wpadlo mi w oko i zapowiadalo sie calkiem ciekawie. 

Dla zainteresowanych osob, mieszkajacych w de link do sklepu > klik <


wtorek, 20 stycznia 2015

Etude House Mineral Any Cushion... pierwsze wrazenia :)

Dzis mam dla was produkt, ktory prawde mowiac kupilam glownie z ciekawosci i dla opakowania... bez wzgledu na wiek w dowodzie, nalezy pielegnowac dziecko w sobie i czasami ulegac takim  zachciankom ;) 

Etude House to dosc popularna azjatycka marka drogeryjna. Dawno nie bylo u mnie nic azjatyckiego... i ten produkt tez w sumie dosc dlugo czekal na swoja kolej. To, ze akurat teraz po niego siegnelam jest wypuszczenie na rynek podobnego podkladu przez firme Lancome. Oczywiscie w Azji chyba kazda firma ma juz cos takiego w ofercie. A co to jest za cudak, mozecie przeczytac nizej.

 
 Seria z Minnie byla limitowanka i w jej sklad wchodzily rozne produkty. Ja kupilam podklad i roz ale dzis skupie sie tylko na jednym. Kupic musimy w tym przypadku osobno wklad i opakowanie, ktore wyglada jak typowa puderniczka.

 
 Jedyny plus tego typu zestawow to to, ze kiedys (jak bedziemy chciec) dokupujemy tylko wklad. Ten przychodzi odpowiednio zabezpieczony, tak ze mamy gwarancje swiezosci. Nikt paluchow w niego nie wpychal a w tym przypadku jest to dosc wazne.


 W tej torebce mamy wklad i gabeczke do nakladania. Plus... z kazdym nowym dostajemy tez nowa gabke. A musze przyznac, ze jest ona calkiem wygodna w przypadku nakladania podkladu w takiej formie.


Choc musze przyznac, ze wyglada ona troche inaczej niz przewaznie ale cos musi byc innego skoro sam podklad jest w gabce. Mam nadzieje, ze bedzie szybko schla, bo jednak trzeba ja czesto prac.


 Wklad jest dodatkowo zabezpieczony. Bardzo to lubie w azjatyckich kosmetykach.


 I w koncu dochodzimy do podkladu. Forma dosc nowa dla nas i dlatego bardzo mnie zaciekawila. Wlasciwie chcialam przetestowac ten zeby sie przekonac, czy w ogole cos takiego bedzie mi pasowac. Zeby potem nie kupic kosmetyku, ktory nie bedzie mi pasowal. Oczywiscie przegapilam sprawe, bo aktualnie pojawil sie w Douglasie tego typu podklad z Lancome. No i oczywiscie nie moglam sobie darowac i kliknelam. Po czym dzis wytargalam ten, wiec nie jest to w zadnym wypadku recenzja a raczej pierwsze spotkanie. Choc te w moim przypadku jest wazne, bo czesto decyduje o tym czy mam ochote na dalsze testy.


 Podkladu samego w sobie to nie mamy tu za duzo, bo jest to tylko 15g (w Lancome jest to 14g). Moj odcien to N02 Light Beige... dostepne sa jeszcze dwa inne odcienie. Jak widac wlasciwie mamy gabke nasaczona podkladem. Stad tez troche moje obawy jak to jest jezeli chodzi o higenie, jedynym rozwiazaniem jest pranie tej gabki ktora nakladamy podklad po kazdym uzyciu. Wg producenta jest to podklad mineralny o dosc duzym SPF bo az 50+/PA+++. Czy sa to stabilne filtry to trudno powiedziec ale mimo wszystko dobrze, ze w ogole ma filtry.


 Gabka jest dosc mocno nasaczona i jak ja dzwigniemy to widac podklad na dnie opakowania.


 Kolor ktory mam to jasny bez, taki dosc neutralny. Choc musze przyznac, ze na mojej twarzy wypada dosc jasno ale to jest dokladnie taki efekt jak lubie.


 Podklad sam w sobie jest dosc kremowy i na pewno nie nalezy do lekkich, wiec nie wszystkie cery beda z niego zadowolone. Ja problemow z rozprowadzeniem nie mialam ale na wszelkie zmarszczki i zalamania skory musze uwazac. I dokladnie wklepac tak zeby nie wyladaowalo tam za duzo produktu.


 Wiem, ze jest to niedrogi produkt drogeryjny wiec nie mialam duzych oczekiwan. Mimo wszystko pozytywnie mnie zaskoczyl. Trzyma sie wiele godzin i mimo mojego spaceru gdzie bylo mokro i zimo... nic sie z nim nie stalo i wyglada bardzo dobrze. Trwalosc na plus. Ladnie sie dopasowal do mojej skory i na poczatku daje taki efekt jak niektore bb kremy. Trzeba dac mu czas. Nie probowalam go utrwalac pudrem, cakowicie o tym dzis zapomnialam. Krycie ma srednie. Na niespodzianki, ktore mi sie pojawily na twarzy uzylam dodatkowo lekkiego korektora i efekt mi sie podoba.


Na EH pewnie i tak sie wiecej nie skusze, bo uleglam dobrym opiniom i kupilam IOPE, kotry jest uwazany za jeden z lepszych ale tez kosztuje troszke wiecej. O ile EH to wydatek 7,00 € za wklad... tak IOPE to 17,00 €. Tak sobie mysle, ze jak ktos chce przetestowac czy mu taka forma odpowiada to EH jest w porzadku... chyba, ze komus przypadnie na tyle do gustu, ze przy nim pozostanie. A jaki jest ten z Lancome, ktory kosztuje w dougim 43,00€ to sie okaze.  Jak wiadomo bb kremy nie do konca udalo sie markowym kosmetykom stworzyc na takim poziomie jak te z Azji ale wiadomo jak sie nie sprobuje, to sie nie bedzie wiedzialo. 




niedziela, 11 stycznia 2015

co mnie urzeklo i co odkrylam w 2014 roku... podsumowanie :)


Czas na post o ulubionych produktach, ktore uzywalam w 2014. Mamy juz polowe stycznia i jak sie tak dalej bede grzebac, to nic z tego nie bedzie. To w sumie nie tylko ulubione produkty, po ktore najczejsciej siegalam ale takie ktore w zeszlym roku odkrylam.


Zaczne od kolorowki. Kolo tych paletek chodzilam dosc dlugo. Zoeve kocham za pedzle, ktore aktualnie naleza dla mnie do najlepszych za przystepna cene i zupelnie zaspokajaja moje potrzeby aleee... nie o nich mialo byc. Tylko o paletkach. Pierwsza trafila do mnie Naturally Yours, pokazywalam ja jakis czas temu. Cudne dzienne kolory, swietnie napigmentowane i przyjemne w uzyciu. Ostatnio siegam po nia dosc czesto. Na bazie Zoevy trzymaja sie calkiem porzadnie. Ostatnio pojawila sie paletka Smoky i oczywiscie nie moglam sobie darowac. Podoba mi sie zestawienie kolorow. Na blogu jeszcze jej nie pokazywalam ale to dlatego, ze musze sie nia pobawic i dokladniej przyjrzec. Jedno co wiem, to ze na pewno nie sa moje ostatnie paletki z tej firmy.


Opakowania maja kartonowe ale bardzo porzadnie wykonane, zamykane na magnes. 10 cieni po 1,5g. Bez obawy mozna je zabrac ze soba w podroz a do tego taka jedna paletka calkowicie pokrywa zapotrzebowanie, mozna wykonanc nimi zarowno dzienne jak i mocne wieczorowe makijaze. Paletka jest dosc lekka co tez jest plusem gdy chcemy ja wrzucic do bagazu.


Tusze do rzes. No tak... w ostatnich czasach sporo sie tego u mnie przewinelo. I choc bylo pare takich, ktore wspominam milo, to jakos nie ciagnelo mnie aby kupic je ponownie. Do momentu az Marti przekonala mnie do wyprobowania (wtedy) nowych tuszy Dior. Przez dlugi czas mialam do mascar tej firmy mieszane uczucia. Dawno temu wycofano moj ukochany tusz... wlasnie tej firmy a pozniejsze proby zaprzyjaznienia sie z tym co bylo w ofercie, nie przynosilo oczekiwanych efektow. Natomiast Diorshow Iconic Overcurl i Dior Addict It-lash to aktualnie i od dluzszgo czasu moje ulubience. Kolejne opakowania czekaja na swoja kolej. I pewnie pozostanie przy nich dopoki ich nie wycofaja.


Kolejnym ulubiencem, ktorego mozna powiedziec odkrylam ponownie to serum do rzes Diorshow Maximizer. Poprzednia wersja dawala mi efekt odwrotny od zamierzonego. A nowa sprawdza sie zarowno w wersji serum jak i bazy pod tusz. Jak dla mnie rewelacja i na pewno pozostanie ze mna na dluzej :)


W zeszlym roku po raz pierwszy skusilam sie na wysokopolkowy filtr do twarzy Chanel UV Essentiel SPF 50+. Pare razy do niego podchodzilam az w koncu kupilam i byl to strzal w 10. Ideal na lato pod makijaz, bo tak go glownie uzywam. Jako baze z filtrem. Nie bieli i swietnie wspolpracuje z podkladami lub kremami BB. Wydajny i wg mnie godny polecenia.


Jezeli chodzi o typowe bazy pod makijaz to od dlugiego czasu siegam po dwie. W zaleznosci od potrzeb. Jezeli moja skora potrzebuje kopniaczka i wsparcia to biore Hourglass No.28. jest to bardziej serum jak baza, w skladzie ma 28 roznych ziol i robi ze skora cuda. W pozostale dni gdy wystarcza mi rozswietlenie to bardzo chetnie uzywam Le Blanc de Chanel. Slyszalam, ze poprzednia wersja nie byla zbyt dobra ale tej nie mam nic do zarzucenia. Swietny produkt i wygodna aplikacja dzieki pompce. Ta baza pozostanie ze mna na dluzej.


Rozswietlajace pudry sluzace do wykonczenia makijazu to moja kolejna milosc. Nie ma sensu zebym tu po raz kolejny wstawiala meteoryty, bo to ze je kocham dozgonnie i namietnie uzywam, to chyba juz wszyscy wiedza. W zeszlym roku zafascynowal mnie inny produkt, ktory uzywam z rownie wielka miloscia. Hourglass Ambient Ethereal Light puder rozswietlajacy. Niesamowity produkty, ktory daje ten specyficzny efekt "rozswietlenia od wewnatrz".


Anastasia Beverly Hills Clear Brow Gel jak dla mnie najlepszy zel do brwi.


Maybelline Color Elixir to jeden z najlepszych drogeryjnych produktow zeszlego roku. Naprawde nie mozna im nic zarzucic, przyjemnie sie je nosi, rewelacyjnie wygladaja na ustach i dostepne w tylu odcieniach, ze kazda cos dla siebie znajdzie.

***

Pielegnacji bedzie o wiele mniej, wlasciwie chcialam tylko wspomniec o firmach, ktore zawladnely moim sercem ale nie bede sie rozwodzic nad poszczegolnymi produktami, glownie z tego powodu, ze kazdy z nich ma juz swojego posta na blogu i zaden problem wyszucac i poczytac.


Po paru latach powrocilam do produktow Biotherm. Mialam dosc poszukiwan nie wiadomo czego i stwierdzilam, ze rownie dobrze moge uzywac tego co mi juz kiedys dobrze sluzylo. I to byla dobra decyzja... odkrylam Biotherm na nowo. Nowe serie, ktore mi bardzo pasuja. Oby mi jak najdluzej sluzyly.


Vichy Idealia Pro to moj ukochany krem na dzien. Ogolnie ta seria mnie zachwycila a moze nie tyle seria co efekty jakie uzyskalam. Serum, ktore kiedys uzywalam bardzo milo wspominam ale dopiero ten krem sprawil, ze pokochalam i aktualnie trzecie opakowanie czeka na swoja kolej. W koncu moja skora ma jednolity kolor i wyglada bardzo dobrze.


Jezeli chodzi o pielegnacje wlosow, to calkowicie przerzucilam sie na produkty Alterna. Nie sa to tanie produkty, szczegolnie te z serii Caviar ale moje wlosy i moja fanaberyjna skora glowy po prostu je kochaja, wiec nic mi innego nie pozostalo. Lubie zarowno serie Bamboo jak i Caviar.


Ostatni kosmetyk jest rowniez produktem do wlosow. Jest to spray firmy Bumble and bumble, ktory przy regularnym uzywaniu nadaje wlosom objetosci. Zuzylam tez miniaturki szamponu i odzywki z tej serii a pelnowymiarowe opakowania czekaja w szafce. Z tym, ze wlasnie ten spray a wlasciwie serum jak je okresla producent, skradlo moje serce. Oczywiscie o tym serum pogrubiajacym tez juz pisalam, wiec jak ktos jest zainteresowany, to wiadomo... albo po firmie albo przez wyszukiwarke, znelezienie nie powinno byc problemem :)

***

I to byloby na tyle. Oczywiscie ogolnie swietnych kosmetykow bylo o wiele wiecej ale nie ma co tworzyc elaboratow. Te produkty wpadly mi natychmiast do glowy jak pomyslalam o napisaniu takiego posta, dlatego tez te wlasnie sie w nim znalazly :)


piątek, 2 stycznia 2015

piorun w szczypiorek ;)

 Wiele z was zna moja walke, ktora tocze z zawzietoscia godna Don Kichota. Dla tych, ktorym temat nie jest zbyt dobrze znany postaram sie w skrocie przyblizyc. Kolo dwudziestki temat byl mi obcy i nie musialam sobie zawracac glowy ale niestety po trzydziestce sie pojawil i tak towarzyszy mi juz pare lat a im blizej czterdziestki, tym bardziej zacieta ta moja walka. Nie mam problemu z wypadaniem, trace tyle co przecietnie traci kazda z nas na dzien... a moze nawet troche mniej, bo nie obciazam ich ani fryzurami ani prostowaniem czy suszeniem. W zwiazku z fanaberyjna skora glowy i tak musze uwazac na to co uzywam do pielegnacji. Moj problem jest dosc znany kobietom w moim wieku (oczywiscie nie wszystkim ale co ktoras dotyka), z roznych powodow i czasami wcale nie tak latwo znalezc przyczyne, tych wlosow rosnie coraz mniej, co jest zdecydowanie gorsze jak wypadanie. To jest o wiele bardziej podstepne i na poczatku wcale nie rzuca sie w oczy.

Tak tez bylo u mnie... ktoregos razu stanelam w swietle padajacym z gory, spojrzalam w lustro i prawie, ze dostalam zawalu. Wtedy tez najlepiej widac cala ta katastrofe... bardzo nieprzyjemny moment. I ogolnie wiadomo jak to jest, u kogos nie zwroci sie na to uwagi ale u siebie to widzi sie conajmniej krater wulkanu. W miedzyczasie probowalam pare produktow, wszystkie wiele obiecywaly ale niestety nie do konca sie u mnie sprawdzaly. Testowalam zarowno naturalne produkty jak i te firmowe. ciagle to nie bylo to. Pod koniec pazdziernika zeszlego roku (heh...) przegladajac internet, trafilam na YT na filmik, w ktorym byla mowa o czyms co w sumie znalam ale to co zobaczylam przekonalo mnie na tyle, ze odstawilam wszystkie inne mazidla i od poczatku listopada uzywalam tylko ten produkt. Efekt widac na zdjeciu ponizej. Jak juz pisalam na insta, wygladam jak trzasnieta piorunem. 2 miesiace z takim rezultatem, tego sie w zyciu nie spodziewalam. Na ponizszym zdjeciu mam wlasciwie wlosy uczesane na gladko i spiete klamra. Tylko ten caly szczypior sterczy sobie we wszystkich kierunkach i za nic nie moge tego ujarzmic. Prawde mowiac nigdy wczesniej mnie tak nie cieszylo, ze wyglada to tak jak wyglada. A teraz ciesze sie jak glupia i gdyby nie uszy, to bym sie smiala dookola.


 Ale zeby nie przedluzac i nie piac, bo w koncu zachrypne... opisze wam o co wlasciwie chodzi. 

Calkiem banalny i naturalny produkt czyli olej rycynowy. Tak wiem... w sumie wszystkim znany ale tu nie chodzi o to co to ale skad. Jamaican Black Castor Oil to chyba najbardziej czysta forma tego olejku. Palma ta rosnie na Jamajce praktycznie wszedzie i produkcja odbywa sie tez glownie na wyspie. Roznica miedzy Jamaican Black a tymi co sa dostepne u nas polega glownie na tym, ze jest to organiczna, surowa wersja... ktora nie podlegla wielokrotnemu przetwarzaniu i dzieki temu zachowuje wiecej wlasciwosci. Jego wlasciwosci odkryli wlasnie mieszkancy Jamajki, z czasem jego popularnosc rosla w sile. Ja kiedys probowalam zaprzyjaznic sie z olejkiem kupionym w aptece ale niestety milosci z tego nie bylo. Teraz w przypadku tego jest wielka i dozgonna... drugie opakowanie juz w drodze. Bede kiedys miala fryz jak Villas.


Wiadomo jak w kazdym przypadku tak i tu mamy pare firm, ktore maja w ofercie ten olejek. Ja (na szczescie) moge bez problemow kupic go na niemieckim amazonie. Zdecydowalam sie na ten firmy Potent, dostepny jest jeszcze firmy Sunny Isle. Tu kierowalam sie glownie osobistymi preferencjami, bo na pewno obie firmy maja dobre produkty. Mi spodobala sie w tym przypadku butelka, ktora zakonczona jest nakretka z dziobkiem. Zawartosc to 118ml choc mozna tez kupic wieksza. 

Potent ma do wyboru 4 rozne produkty, ktore oprocz 100% organicznego olejku rycynowego maja dodatkowe skladniki, w zaleznosci na jaki "problem" chcemy uzywac. Na stronie, ktora wam podlinkowalam mamy tez jak mozna uzywac. Ja sie zdecydowalam na Super Potent, bo ten akurat najbardziej odpowiada moim potrzebom. 

Sklad: 100% Black Castor oil, Garlic and Onion oils, Vitamin E, Sulfur, Biotin, Niacin, Zinc, Capsicum Frutescens.


 Jak juz pisalam uzywac mozna na rozne sposoby, dla mnie byla tylko jedna opcja mozliwa. Kto mial kontakt z olejkiem rycynowym wie, ze jest to gesta, klejaca substancja o dosc intensywnym i specyficznym zapachu. Dlatego uzywanie codziennie przy dlugich wlosach jest niemozliwe. 

Ja nakladam raz w tygodniu. Z tym, ze zostawiam olejek na glowie na cala noc. Oczywiscie konieczne jest polozenie recznika na poduszce albo zalozenie innej poszewki na jaska (bo ja bez jaska nie moge). Dziobek pomaga mi dozowac olejek tam gdzie chce go miec. Po prostu robie sobie kropki na skorze a potem... i tu wkracza do akcji szczotka z wlosia dzika... zaczesuje wlosy do tylu. Przy uzyciu tego olejku wskazane jest wykonanie masazu, zapewniam nie taka prosta sprawa. Tu wlasnie szczotka sptawuje sie rewelacyjnie, dodatkowo poprawia krazenie i dzieki temu nie mamy pozniej na glowie sklejonego koltuna, ktorego nie mozna rozczesac. Jak juz sie pomasuje to wlosy spinam gumka i przechodze do grzania. Tak... cieplo tez pomaga. Ja grzeje moje czeresniowe pestki, zawijam w recznik i klade na glowie. I tak trzymam az ostygna. Rano myje wlosy i spokojnie kazdy szampon sobie z nim radzi. A moje sa ogolnie dosc delikatne, wiec nie ma problemu.


Wiadomo oprocz zewnetrznych zabiegow trzeba tez wzmacniac od srodka. Tu wg tego co komu sluzy, bo wiadomo kazda z nas ma inne braki i rozne suplementy beda sie sprawdzac. Ja chwilowo postawilam na Pantovigar. Jak widac sprawdza sie dobrze, wiec przy nim pozostane. Choc Solgar na wlosy i paznokcie tez dobrze sobie radzi. 


I tak oto przedstawia sie moja kuracja. Niby nic specjalnego... a jednak skuteczne i to jest najwazniejsze. Jak juz pisalam zaopatruje sie w oba produkty na amazonie. Cena za moje opakowanie to okolo 27,00€ ... wydajnosci zabojcza, bo w koncu przy takim stosowaniu to ile ja tam moge tego wycisnac na skore. 

Nie chcialam tu wstawiac cudzych zdjec ani filmikow ale nie jest problemem znalezienie takich w sieci, wystarczy wpisac Jamaican Black Castor Oil i mozna sie wtedy przekonac, czy jest to cos dla nas. Ja w kazdym razie ciesze sie, ze na niego trafilam i mam nadzieje, ze z czasem bedzie to jeszcze lepiej wygladac.