Seiten

czwartek, 27 lutego 2014

idealy nie istnieja :P

Nic co widzimy na okladkach lub w tv nie jest odzwierciedleniem rzeczywistosci... to w sumie dla wiekszosci z nas nic nowego ale z drugiej strony to niesamowite jak bardzo sie integruje w "naturalnosc" :P

 

Nikt nie jest z natury perfekcyjny, gladki i bez skazy...



środa, 26 lutego 2014

look... maczkowy :)


W konentarzach pod wczorajszym postem padlo pytanie co mam na slepiach. Oczywiscie bylam na to przygotowana i dzis mam dla was prosty makijaz wykonany moja ulubiona macowa czworka.


Swache i nazwy cieni mozecie zobaczyc tutaj.


Bonusik ;)


A pozatym uzylam
  • Hourglass Veil mineral primer
  • Guerlain Parure Extreme 02
  • Chanel Cristalline
  • Chanel Joues Contraste 54 Rose Dust
  • Artdeco Eye Brow Pencil 4
  • Benefit gimme BROW
  • Isadora Twist-up Gloss Stick 10
  • Guerlain Meteorites Perles 04 pastel white
  • NARS eyeshadow base
  • Guerlain Clis d'enfer mascara
  • Isadora Inliner kajal 56

wtorek, 25 lutego 2014

gimme BROW... z bliska :)

Ostatnio co chwila pojawia sie jakis produkt do brwi a z nim oczywiscie glosy, ze to ten jedyny i najlepszy. Raz, dwa i brwi beda gotowe a Brezniew zzielenieje z zazdrosci (tzn. zzielenialby gdyby mogl). Jakis czas temu furore robila farbka MUFE, pisalam o niej tutaj. Teraz wszedzie potykam sie o produkty Anastasia Beverly Hills, niestety nic wam na ich temat nie powiem... bo nie mam :P 

W miedzyczasie przemknal taki troche niezauwazony kosmetyk firmy Benefit gimme BROW.


Spodobala mi sie opcja ze szczoteczka, myslalam sobie ze to taka troche inna wersja mufkowej farbki. I ktoregos pieknego dnia bedac w sklepie wykorzystalam kupon ktory mi sie paletal po torebce i kupilam to benefitowe cudo. 


Zdecydowalam sie na ten ciemniejszy odcien medium/deep, ktrory jak sie okazalo wcale taki ciemny nie jest. Ogolnie mialam zamiar uzywac go jako zamiennika do MUFE, czyli nosic na brwiach solo. Niestety nie za bardzo sie w takim wydaniu sprawdza, przynajmniej u mnie. Bo ja potrzebuje czegos co by tez wypelnialo a nie tylko podkreslalo. A tak wlasnie jest. Benefit bardzo fajnie podkresla brwi, nadaje im wyrazu ale ja musze uzywac go razem z kredka. Brwi mam rownie mizerne jak reszte kudelkow, wiec musze sie dodatkowo wspomagac i dorysowywac. 


 Z tym, ze w polaczeniu z kredka daje rewelacyjny efekt, ktory mi sie bardzo podoba. Gdyby nie to, ze gimme BROW ma u nas koszmarne ceny to moze zostalby ze mna na dluzej ale na razie to nie jestem w 100% pewna. W opakowaniu jest 3 g i zobaczymy na ile mi to wystarczy. Wtedy pomysle co dalej.


Na razie na pewno pozostanie ze mna Aqua Brow MUFE, w dalszym ciagu uwielbiam i mam zapasy, ktore mi na dlugo wystarcza, wiec nic mnie nie cisnie i nie gniecie... benefitowy zel fajna sprawa ale nie jest to cos co trzeba kupic, bo bez tego sie nie da. Na pewno zostawie sobie ta szczoteczke jak sie skonczy, bo swietnie nada sie do czesania brwi :P


poniedziałek, 24 lutego 2014

Nocturne... czyli kolejna kremowka Diora :)


 Tak wiem... po raz kolejny krem z Dior ale co zrobic kiedy chwilowa zawladnely moim sercem i okiem. Wszystkich na raz nie moglam zaprezentowac z tego powodu, ze kupowalam po kolei. Z kazdym kolejnym apetyt wzrasta. A pozatym nie wiem czy te matowe pozostana w stalej sprzedazy czy znikna, dlatego wolalam nie ryzykowac :P


 Czarny kusil mnie od samego poczatku. Lubie do lekkiego smoka, bo dobrze czuje sie w mocniej podkreslonym oku ale o tym to chyba nie musze wspominac.


 Nocturne 091 to owszem czarny cien ale wbrew nazwie i mojemu przekonaniu nie do konca matowy. Nie macalam go w sklepie, akurat wtedy go nie bylo... i wzielam online w ciemno przekonana, ze skoro to matowa seria i na opakowaniu jest napisane, ze mat to tak tez bedzie.


Jak widac na zdjeciach baza jest matowa i stopien "czarnosci" tez jest ok ale ma blink blink. Juz w opakowaniu cien mieni sie na rozne kolory. Bardzo mnie to zaskoczylo. Nie wiem czy wydawalo im sie, ze czern sama w sobie nie jest wystarczajaco atrakcyjna, ja w kazdym razie wolalabym smolista matowa czern ale coz...


 Tu widac roznice miedzy ughh... matowym czarnym i standardowym kremowym cieniem Hypnotique 881, ktory tez ma w sumie ciemna baze ale jest ona bardziej przezroczysta i miliony mieniacych sie drobinek.


 Tak sie prezentuje cala czworeczka i jedyne co moge powiedziec... to to, ze uwielbiam :)
Rownie mocno co niesamowite i niestety limitowane kredki z Chanel.


 A przy okazji zapowiedz kolejnych postow, czyli co mi ostatnio w rece wpadlo :)


Korektor Shiseido i tusz Dior to sprawka kusicielki Marti, na maseczki zdecydowalam sie po poscie Czarnej Ines... blyszczydlo Shiseido i korektor Chanel przyplataly sie po drodze... droga do kasy jest pelna czyhajacych niebezpieczenstw ;) 


A teraz zabieram sie za odpowiadanie na wasze komentarze w poprzednich postach, 
bo tam tez juz mam zaleglosci :]

sobota, 22 lutego 2014

update moich azjatyckich kosmetykow :)

 To fakt... od jakiegos czasu na blogu pojawia sie o wiele mniej azjatyckich produktow. Wynika to z dwoch powodow. Piereszym jest fakt, ze moja skora stala sie jakis czas temu skora z fanaberiami i postawilam na kosmetyki apteczne a po drugie, znalazlam wsrod azjatyckich kosmetykow swoich ulubiencow i jezeli kupuje, to sa to wlasciwie po raz kolejny te same produkty. O wiekszosci z nich juz pisalam, wiec nie ma sensu sie powtarzac. Ale jak widac ponizej to wcale nie znaczy, ze azjatyckie kosmetyki zniknely z mojej lazienki. Nie nie... to im akurat nie grozi. Mam pare perelek do ktorych caly czas wracam. W paru przypadkach jest to juz ktores tam opakowanie :)


 Najczesciej przewijaja sie te kosmetyki w postach denkowych ale postanowilam zrobic taki maly update. I pozbieralam wszystko co aktualnie posiadam. Jak juz wspomnialam wyzej, wiekszosc tych produktow ma swoje posty, wiec wystarczy poszukac albo przegladnac zakladke "azjatyckie kosmetyki".


  • Skin79 The Oriental Double Perfection Eye Healer Plus pojawil sie juz w moich zeszlorocznych ulubiencach ale ogolnie ten krem jest juz ze mna dluzej i kolejny jest juz w drodze. Uwazam, ze jest to rewelacyjny, dzialajacy i lekki krem na dzien. Wyglad mojej skory pod slepiami mowi sam za siebie. Koszt to okolo 11€ i naprawde sporo kremow przetestowalam ale ten sprawdza sie u mnie najlepiej.


  •  Kolejny faworyt i nawet nie wiem ile butelek juz zuzylam. Liese Smooth Hair Coctail to fenomenalny produkt, ktory ulatwia rozczesywanie wlosow i sprawia, ze sa miekkie i gladkie w dotyku. Uwielbiam go za to, ze nie obciaza moich wlosow i rewelacyjnie dziala. Cena to niecale 9€, produkt jest wydajny i wystarcza na dosc dlugo mimo czestego uzywania.


  •  Missha Signature Wrinkle BB Cream to tez moj ulubieniec od dawna i odkad go mam, to przestalam szukac. Dlatego przestaly sie na blogu pojawiac bebiki. Po prostu nie mam juz potrzeby szukania, bo na nic lepszego nie trafie. Ten krem pasuje mi idealnie i bardzo go lubie... przy nim tez zostane :)


  • TheFaceShop Natural Sun AQ Power Long Lasting Sun Cream SPF 45/PA +++ jeden z moich ulubionych filrtow, ja mam jeszcze w starym opakowaniu, teraz wyglada troche inaczej. Bardzo go lubie i czesto siegam po niego latem. Swietnie nadaje sie pod makijaz. 
 

  •  Innisfree Aple Juicy Brightening Peeling Gel to enzymatyczny peeling myjacy do twarzy. Lubie tego typu produkty a azjaci maja najwiekszy wybor. Firma Innisfree ma eco kosmetyki. Ten zel nalezy do serii jablkowej.


  • Skin79 A.C Clinic Skin Renewal Vita Crem to cos w rodzaju LRP Duo w azjatyckim wydaniu. Do cer problematyczych. Bardzo go sobie cenie, to jest moje drugie opakowanie. Z tej serii jest wiecej produktow ale innych nie mialam okazji uzywac.


  •  Missha Sugar Lip Scrub to jak sama nazwa wskazuje cukrowy peeling do ust. Bardzo lubie :)

  •  Skin79 Super Defence Moisturizing Gel to przede wszystkim porzadny nawilzacz. Taka bardziej maseczka albo jak to azjaci nazywaja "sleeping pack". Kosmetyk ktory potrzebuje sporo czasu na to zeby sie wchlonac ale tez zupelnie inaczej nawilza. Mi to akurat nie przeszkadza i od czasu do czasu lubie po cos takiego siegnac.

  •  Skin79 Repair Amino-Acid Serum to czesc zestawu New Turn Therapy Special Set, z ktorego serum w witamina C zuzylam juz jakis czas temu i pojawilo sie ono w denkowym poscie a serum z kolagenem polecialo do Urbi, ktora je szalenczo pokochala. Aminokwasy zawarte w serum wspomagaja odbudowe kolagenu i elastyny, zwiekszajac jedrnosc i elastycznosc skory.
  •  Liese Hair Coctail to produkt dosc zblizony do mojej kochanej mgielki, z tym, ze ten produkt odpowiedzialny jest za to, zeby utrzymac pod kontrola wlosy, ktore maja tendencje do puszenia sie... ma nadac im blasku. Lubie ale uzywam rzadziej i tu musze uwazac, zeby nie nalozyc zbyt blisko skory glowy, najlepiej sprawdza sie tak od polowy dlugosci. To tak samo jest dwufazowy produkt ale ma czesc oleista, wiec trzeba sobie potestowac ile tego na wlosy nalozyc, zeby nie przesadzic.

  •  Maseczki Kolagenowe Bird's Nest uzywam do tej pory. Jedyny minus tych wszystkich azjatyckich maseczek jest to, ze robione sa glownie na male, szczuple azjatyckie buzie i czesto mam wrazenie, ze tak troche nie pasuja ale jak sie ponaciaga to jest ok ;)
 ***

Dwa produkt czekaja w szufladzie na swoja kolej, wiec zbat wiele na ich temat nie moge powiedziec.

  •  Skin79 Serum rozjasniajace skore.
  • IOPE enzymatyczny zel peelingujacy
 ***

I to byloby na tyle jezeli chodzi o aktualny stan posiadania. Calkiem mozliwe, ze z czasem cos przybedzie. Musze kupic olejek do mycia twarzy bo mi sie skonczyl i jak mi cos kiedys jeszcze w oko wpadnie i tam utknie, to pewnie tez z ciekawosci nabede ale wtedy na pewno opisze w kolejnym poscie :)
 

czwartek, 20 lutego 2014

Biovax intensywnie regenerujaca maseczka :)

 Dzis bedzie kolejny produkt, ktory dla wiekszosci z was nie jest niczym nowym ale ja do tej pory nie mialam z nimi stycznosci. Musze przyznac, ze wybor jest niezly i wcale nie tak latwo bylo mi sie zdecydowac. Po dluzszym dumaniu kupilam dwie. Jedna zaczelam uzywac, wiec mysle, ze nalezy jej sie pare slow. Tym bardziej, ze nasze pierwsze "spotkanie" nie bylo latwe ;)


 Intensywnie Regenerująca Maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania. 

Dzięki zawartości naturalnych olejów i ekstraktów:
  • 100% sok z aloe vera intensywnie odżywia cebulki, chroniąc włosy przed nadmiernym wypadaniem. Wpływa korzystnie na rozdwojone końcówki i skutecznie zmniejsza łamliwość włosów.
  • Kompozycja olejku ze słodkich migdałów oraz miodu silnie nawilża, zmiękcza i odżywia włosy, nadając im piękny połysk.
  • 100% ekstrakt z henny ułatwia aktywnym składnikom wnikanie do wnętrza włosa i jego cebulki.

W opakowaniu mamy 250ml, dodatkowo dolaczony byc czepek wspomagajacy. Produkt jest wg producenta przyjazny alergikom. Nie zawiera SLS, SLES, parabenow i glikolu propylenowego. Maseczka ma wzmocnic wlosy, zmniejszyc wypadanie, odzywic, zregenerowac, nawilzyc, nadac polysk... czyli same cuda.


 Schody zaczely sie przy pierwszej probie otwarcia. Z boku opakowania mamy... hmmm... jedyne co mi przychodzi do glowy to dzyndzel :P (tak to jest jak sie o 12 w nocy posty pisze). Sposob otwierania na pewno jest wam znany, wiec sie nie bede rozpisywac. W kazdym razie mi sie to odlamalo zanim sie zabralam za otwieranie. Ja nie wiem czemu to musi byc zabezpieczone jak radziecka konserwa.


 Przy uzyciu pilnika do paznokci i nozyczek biurowych udalo mi sie w koncu otworzyc to urocze opakowanie. A takze pozniej doprowadzic je do stanu uzywalnosci.


 Maseczka ma dosc lekka konsystencje, w sumie typowo maseczkowa. Zapach jest nienachalny... ani mnie szczegolnie nie zainteresowal, ani nie zniechecil. Taka ilosc jak na zdjeciu wystarczyla na moje wlosy. Nie chcialam przesadzic, bo nie wiedzialam, czy mi nie obciazy wlosow.


Uzylam ja pare razy. Przewaznie siegam po takie produkty jak myje wlosy szamponem oczyszczajacym. I musze przyznac, ze zdazylam sie z nia polubic. Plus za to, ze nie obciaza mi wlosow i na pewno nie mozna im odmowic polysku. Co do wzmocnienia i innych obietnic producenta to jeszcze jest za wczesnie, tu bede mogla cos powiedziec, jak zuzyje cale opakowanie. O ile ostroznie podchodze do masek, to po ta siegam chetnie.

SKŁAD: AQUA, CETYL ALCOHOL, CETEARYL ALCOHOL (AND) CETEARETH - 20, CETRIMONIUM CHLORIDE, ALOE BARBADENSIS LEAF JUICE, AMYGDALUS DULCIS (SWEET ALMOND) OIL, ACETYLATED LANOLIN, GLYCERIN, LAWSONIA INERMIS EXTRACT, MEL (HONEY) EXTRACT, PARFUM, BENZYL ALCOHOL (AND) METHYLCHLOROISOTHIAZOLINONE (AND) METHYLISOTHIAZOLINONE, CITRIC ACID, LINALOOL, POTASSIUM SORBATE, SODIUM BENZOATE, C.I. 42090

środa, 19 lutego 2014

Skinoren... na ratunek skorze :)

 Cala kuracje zaczelam w polowie stycznia. Wtedy gdy moja rozpacz osiagnela zenitu i dowiedzialam sie, ze termin u dermatologa dostalabym na koniec kwietnia.

Wspominalam juz pare razy, ze cos niedobrego mi sie przyplatalo i wygladalo to coraz gorzej a do tego nie chcialo na zadne "domowe" zabiegi reagowac. To byla jakas bakteryjna infekcja, bo to nawet nie byly normalne wypryski. Szczegoly wam daruje, w kazdym razie w styczniu rozlazlo mi sie to na cala zuchwe i powoli wedrowalo do gory. Nie dosc, ze pojawialy sie nowe... to to co juz bylo w ogole nie chcialo sie goic. Koszmar wysokiej klasy. Wtedy tez szukalam produktow z kwasem azelainowym. No coz... nie tak prosto znalezc cos co byloby dostepne. Po dlugich poszukiwaniach kliknelam trzy produkty Lierac z serii dla doroslych z problemami skornymi. Kosmetyki te pokazalam wam tutaj. Wtedy tez trafilam na post Cammie, ktora pisala o kremie Skinoren. Co prawda ona miala w formie zelu ale to co mi przede wszystkim wpadlo w oko, to ze wyleczylo jej wszystkie skorne problemy. Oczywiscie na terenie Niemiec ten krem jest na recepte, ogolnie mozna go kupic tylko w aptekach. Pogrzebalam w sieci i udalo mi sie znalezc przyjazna apteke, ktora do mnie wysyla. Dla dziewczyn mieszkajacych w de... jest to i-Apteka.pl. Przesylka bardzo szybko znalazla sie u mnie, dostarczona przez UPS, platnosc paypalem.


I do produktow Lierac zaczelam dodatkowo na noc stosowac ten krem. 

Skinoren o 20% stezeniu kwasu azelainowego. Moze na poczatek pare slow o samym kwasie. Stosuje sie go przy wielu problemach skory traqdzikowej, atopowej, luszczycowej i takiej ktora ma sklonnosc do zapalenia mieszkow wlosowwych. Kwas ten dziala przeciwbakretyjnie (zarowno w przypadku bakterii tlenowych jak i beztlenowych). Dziala tez przeciwzapalnie i zatrzymuje wolne rodniki. Przeciwdziala rozkladaniu lipidow i loju na skladniki, ktore moga skore podrazniac i istniejace juz problemy nasilac. Zapobiega powstawaniu zaskornikow, hamuje wzrost i nadmierna aktywnosc nieprawidlowych komorek barwnikowych naskorka (melanocytow). Redukuje przebarwienia. Krem ten mozna stosowac caly rok, w razie potrzeby rano i wieczorem. Latem nie wolno zapominac o porzadnym kremie z filtrem. W przypadku zmian tradzikowych poprawa powinna sie pojawic po okolo 4 tygodniach, jezeli chodzi o przebarwienia nalezy krem stosowac 3 miesiace i pamietac o systematycznosci.


 Ja uzywam co ca. 4 tygodnie i tylko na noc. Na cala twarz wystarczy mi ilosc kremu widoczna na zdjeciu. Tubka zawiera 30ml i jeszcze na jakis czas mi wystarczy. Moja skora bardzo dobrze go toleruje, nie mam zadnych podraznien. I moge spokojnie powiedziec, ze jest to moja wielka milosc, ktora przywrocila mi stan skory sprzed kilku miesiecy a do tego jeszcze go poprawila. 
  • Moja lwia zmarszczka jest praktycznie niewidoczna i to bylo to co chyba najbardziej mnie zdziwilo. Bo nie przypuszczalam, ze tak ja splyci... ze w ogole bedzie mialo jakiekolwiek dzialanie na zmarszczki.
  • Na zdjeciu zaznaczylam strzalkami moje najwieksze przebarwienia. Na srodku czola mialam dosc spory placek, nad i pod lewa brwia... szczegolnie to po zewnetrznej stronie bardzo sie rozjasnilo. Tak samo te plamki, ktore mialam pod prawym okiem sa praktycznie niewidoczne i na lini zuchwy z lewej strony. Do tego niesamowicie wyrownal mi ten krem kolor skory. Tak jednolicie to juz dawno nie wygladala a pozatmy nabrala ladnego "zdrowego" odcienia. 
  • Na policzku widac jeszcze pozostalosci po wysypie... to samo mam jeszcze miejscami na zuchwie ale sa to juz gojace sie czerwone punkciki, ktore za jakis tydzien znikna.


Tak wyglada cala pielegnacja w ostatnim czasie. Ograniczylam ja do minimum. Oczywiscie tu nie ma preparatow do demakijazu i kremu pod oczy ale one sa tu nieistotne. Rano przemywam twarz tonikiem Lierac i nakladam albo fluid matujacy Lierac, ktory rowniez zawiera kwas azelainowy albo LRP Redermic C (post o obu kremach Redermic tez sie wkrotce pojawi). Wieczorem po oczyszczeniu ponownie siegam po tonik a potem nakladam na cala twarz Skinoren. Przy naprawde problematycznych miejscach wspomagalam sie dwufazowym koncentratem z Lierac, czasami tez w ciagu dnia jak bylam w domu, nakladalam patyczkiem kosmetycznym na najbardziej oporne miejsca. 


 Zdjecie zrobione przy sztucznym swietle, bo w sumie jak zaczelam pisac posta to wpadlo mi do glowy, zeby wam pokazac jak sie te produkty sprawdzily. Na czysta skore nalozylam krem... bo chcialam przy okazji pokazac jeszcze jedna jego wlasciwosc. Jak widac na zdjeciu calkiem niezle matuje. Na zdjeciach nie mam ani podkladu, ani korektora, ani pudru... oprocz pomalowanych rzes i ust to jestem naked :)

Aczkolwiek nie probowalam uzywac go pod makijaz. Chwile po nalozeniu robi sie dosc tepy, wiec wydaje sie, ze moze sprawiac problemy. Chyba, ze ktos ma czas poczekac dluzszy czas i pozniej nalozyc podklad, choc pewnie tez nie z kazdym bedzie sie lubic ;)


Podsumowujac... po dlugiej i meczacej walce osiagnelam efekt, z ktorego jeszcze szalenie zadowolona. Kolejne dwie tubki przywiozlam sobie ze Szczecina i bede dalej uzywac. Tak dlugo az bede miec 100% pewnosc ze pozbylam sie tego paskudztwa co mi zycie uprzykrzalo. 
Gdybym wczesniej wiedziala, ze taki krem istnieje, to w ogole nie doszlo by do takiego stanu jak mialam. I tak oto apteczny kremik z kwasem za okolo 50 zl zafundowal mi efekt jakiego sie nie spodziewalam.

:)

poniedziałek, 17 lutego 2014

stare zloto od Shiseido... czyli kolejna kremowka w akcji ;)

 Pozostajac w temacie kremowek dzis mam zwyklaczka, ktorego zrobilam cieniem kupionym juz dosc dawno ale ostatnio olsnilo mnie, ze jeszcze wam nie pokazywalam jak sie prezentuje na oku i co w ogole o nim mysle.


Cien ten pokazywalam pod koniec 2012 roku, wiec troche czasu juz minelo. Glownie sluzy mi jako baza ale do samodzielnego noszenia tez sie nadaje. Swatche mozna zobaczyc tutaj. Bardzo go lubie i wlasciwie nie wiem czemu sie do tej pory nie pojawil. Idealnie pasuje mi do paru cieni z Inglota, w tym jeden ma dokladnie taki sam odcien. Jak juz pisalam ostatnio, to co mi sie w tym cieniu podoba to brak brokatu. Jest trwaly... kolor nie znika, nie zbiera sie w zalamaniu powieki. Przy okazji chcialam wspomniec, ze konsystencja cienia nie zmienila sie w zadnym stopniu. Dalej jest miekki i bardzo kremowy. Obawiam sie, ze szybciej szlag trafi diorowe "pianki" jak ten cien.


 Shimmering Cream Eye Color Shiseido w kolorze 709 Sable.


 Bonusik... z futrem (Wikko), ktore jak widac srednio bylo zadowolone ze wspolnej sesji zdjeciowej ;)


Nie wykluczam, ze kiedys jeszcze kupie kremowke Shiseido. 
Bo to naprawde jest bardzo przyjemny produkt :)


niedziela, 16 lutego 2014

Marc Jacobs Beauty


I masz babo placek. Po cholere grzebiesz w sieci... to sie przewaznie zle koczny. 
Teraz bedzie ci sie snic po nocach... i dobrze ci tak. 
Niedostepne po tej stronie kaluzy. 

Jak ktos chce to w ramach masochizmu moze sie tu pojopic .

HABEN WOLLEN...

chlip... smark...

;)