Seiten

wtorek, 7 czerwca 2011

Physicians Formula Natural Origin Tinted Moisturizer

Kolejna rzecza z Urbankowej paczki jest krem koloryzujacy/nawilzajacy z serii Organic wear a doskladnie chodzi o 100% Natural Origin Tinted Moisturizer.



W opakowaniu mamy 44 ml kremu. Z mineralnym filtrem SPF 15, wiec szalu nie ma ;)



Tubka jest zabezpieczona naklejka.



Pierwsze co mi sie rzucilo w nos po otwarciu to nieszczesny lawendowy zapach. Ja nie wiem dlaczego musza prawie w kazdy "organiczny" produkt pchac to paskudztwo. Przeciez nie kazdy musi lubic zapach lawendy a juz naprawde wiele produktow odstawilam bo mnie ten zapach draznil. Tu na szczecie po nalozeniu na twarz znika, wiec mozna to wytrzymac.

Wg producenta: Krem ten ma wyrownywac kolor skory i nawilzac przywracajac skorze rownowage. 100% naturalnego pochodzenia Tinted Moisturizer, ze skladnikami pochadzacymi w 80% z kontrolowanych upraw ekologicznych, w tym olej z nasion jojoba, olej słonecznikowy, olej z awokado i masło shea. Dostepny jest w 4 kolorach.
  • 100% bez silnych srodkow chemicznych.
  • 100% wolne od syntetycznych srodkow konserwujacych.
  • 100% bez parabenow.
  • 100% bez GMO (genetycznie manipulowanych skladnikow)
  • 100% wolny od sztucznych barwnikow.
  • 100% wolne od syntetycznych zapachow.
  • 100% Cruelty Free.





Moje wrazenia: krem ten jest bardzo delikatny i nie ma sie co spodziewac krycia. Kolor ktory mam chyba dosc dobrze pasuja do mojego koloru skory, gdzyz po nalozeniu w ogole go nie widac. Fakt calkiem niezle nawilza ale wlasnie bardziej z niego krem nawilzajacy jak nadajacy kolor. Tu sie chyba troszke zawiodlam, oczekiwalam troche lepszego rezultatu. Odcien, ktory mam to Light to Natural Organics, po tym jest tylko jeszcze jeden ciemniejszy. I tak ogolnie nie bylby zly ale sie zastanawialm kiedy i jak go uzywac. Bo nie ma sily, musze cos na niego nalozyc... conajmniej korektor ale z drugiej strony to wole uzyc, ktorys z filtrow. Efekt daja podobny a przynajmniej chronia lepiej. Krem kosztuje w przeliczeniu okolo 8 €. Moze osoby, lubiace naturalne produkty szybciej by sie z nim potrafily zaprzyjaznic.

ACTIVE INGREDIENT: TITANIUM DIOXIDE.

INACTIVE INGREDIENTS: CITRUS AURANTIUM DULCIS (ORANGE) FRUIT WATER*, ALCOHOL SD (DENATURED WITH CERTIFIED ORGANIC LAVENDER OIL)*, SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) SEED OIL*, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL*, PERSEA GRATISSIMA (AVOCADO) OIL*, LECITHIN (SOYBEAN)*, CANNABIS SATIVA SEED OIL*, TALC, TITANIUM DIOXIDE, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA BUTTER)*, OLEA EURPOAEA (OLIVE) FRUIT UNSAPONIFIABLES, GARCINIA INDICA SEED BUTTER, ALGINIC ACID, ALUMINUM HYDROXIDE, CETEARYL ALCOHOL, CETEARYL WHEAT BRAN GLUCOSIDES, GLYCERYL STEARATE SE, HYDRATED SILICA, IRON OXIDE, XANTHAN GUM. *PRODUCED FROM ORGANIC FARMING

6 komentarzy:

  1. A ja lubię zapach lawendy...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja właśnie bym coś takiego wypróbowała :) Ostatnio namiętnie rozcieńczam podkład zwykłym kremem na dzień, bo nie cierpię mocnego krycia. Poza tym, bardzo lubię i szanuję PF i strasznie za nimi tęsknię (jak wiadomo w PL nie ma, a ostatni raz kupiłam sobie coś z tej firmy 2 lata temu :/).

    OdpowiedzUsuń
  3. Zmalowanalala,
    no ja wlasnie niekoniecznie :]

    Kolorowy Kot,
    ja ogolnie nie mam nic co mocno kryje :) PF tez bardzo lubie i dlatego chcialam to wyprobowac ale ciagle sie zastanawiam kiedy... moze jak bede miala wolne, w dni kiedy daje mojej skorze odpoczac :) U mnie tej firmy tez nie ma, pare rzeczy kupilam na ebayu albo poprosilam Urbi, zeby mi wrzucila do paczuszki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mogę znieść lawendy .... ostatnio pani w Lush'u namówiła mnie na serum do twarzy w kostce. Cała szczęśliwa nałożyłam je na twarz i poczułam lawendę w wersji hardcore ... po godzinie dalej to samo, rano to samo (mężczyzna stwierdził, że mogę mole zabijać). Nigdy więcej go nie użyłam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubie wszelkie koloryzujace cuda ale pod warunkiem, ze zostawiaja widoczny efekt;) Ostatnio zachwycam sie Madara, ktora o dziwo swietnie prezentuje sie tylko z korektorem:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Candy.floss,
    hehehe... usmialam sie :) ale bardzo dobrze rozumiem, ze w wielu przypadkach tez nie moge zniesc tego zapachu. Jedyne rzeczy gdzie mi nie przeszkadza to krem Misshy na noc co mialam ale tam ta lawedna byla taka delikatna, no i blyszczyki Lancome, ze wiosennej kolekcji ale to bardziej z milosci do samych blyszczykow ;)

    Hexx,
    ja dokladnie tak samo... tym bardziej, ze moj filtr DHC daje juz lepszy efekt, mimo ze prawie wcale nie ma koloru :] ... bo jednak jakis efekt ot powinno dawac...

    OdpowiedzUsuń