holo... Revvvolution ;)

Lakiery holograficzne chodzily juz za mna od jakiegos czasu ale jakos nie trafialam na takie coby mi sie spodobaly. Catrice/Essence nie ma nic takiego, Kiko z zimowej kolekcji tez wcale nie jest holo lakierem, bo to raczej typowy metalic. I tak ju sie zastanawialam nad lakierem Nfu Oh ale blakajac sie ktoregos dnia po necie, natrafilam na lakiery Color Club. Wsrod nich byl czarno - grafitowy holo lakier, ktory mnie od razu urzekl. I tak stalam sie posiadaczka pierwszego lakieru tego typu. Podoba mi sie niesamowicie a do tego poniewaz jest to starsza kolekcja, to mozna go dostac po calkiem przystepnych cenach. Za moj zaplacilam ca. 4 €, w buteleczce mamy 15 ml lakieru.



Color Club nail polish #852 Revvvolution, byl czescia kolekcji Femme Fatale.

Ciemy lakier iskrzacy sie milionem minidrobinek, jak dla mnie cudo. Bo nie jest za bardzo rzucajacy sie w oczy, w dziennym swietle bez slonca (a tego to juz nie widzialam od dluzszego czasu) albo jak jest ciemniej, to lakier lekko gasnie i prezentuje sie tak jak na ostatnim zdjeciu ale jak tylko padnie na niego swiatlo, to przy kazdym ruchu reka mamy cala palete kolorow :)

Tak sie prezentuje na pazurkach. Tu akurat dwie warstwy ale jedna w sumie tez wystarczajaco kryje. Pedzelek standardowy, wygodny. Lakier calkiem dobrze trzyma sie na paznokciach, aczkolwiek wiadomo, ze tu nie dosc, ze u kazdej z nas trzyma sie inaczej... to jeszcze u mnie pozostaje maksymalnie 2 - 3 dni jak mam wolne, bo ja do pracy z takim lakierem nie moglabym sie wybrac.

Spodobal mi sie na tyle, ze dwa kolejne lakiery sa w drodze.

:)