Seiten

czwartek, 31 stycznia 2013

mruuu... ❤ ❤ ❤, czyli male zakupy :))

Kolorowki Burberry jeszcze u mnie nie bylo, co  sumie wynikalo tylko z tego, ze spotkac sie z nia nie jest takie proste i ogolnie najblizej to mam chyba w Monachium. Owszem od jakiegos czasu maja sklep online ale ten nie funkcjonuje mi tak jak powinien... w sumie nie wiem dlaczego ale tez nie to nie... nie bede sie pchac na sile ;)


Kochana Maja zrobila dla mnie zakupy i dzis dostalam paczuszke. Siedze i sie jopie, bo samo opakowania sa dokladnie takie jak lubie... proste ale przy tym szalenie eleganckie.

Bardzo jestem ciekawa wrazen, bo do tej pory w ogolnie nie mialam mozliwosci potestowania a poniewaz ja lubie odkrywac cos nowego, to ciesze sie na ta czworke szalenie :P

A co z tego wyjdzie, to sie okaze...

:)

środa, 30 stycznia 2013

czas na chyba najbardziej znany bronzer ;))


 HOOLA Benefit :)))

Przez chwile sie zastanawialam co mam wam napisac, bo przeciez wiekszosc z was ma go o wiele dluzej jak ja. Dlugo go omijalam, bo mi sie wydawalo, ze to nic dla mnie. Do momentu jak moim zestawie miniaturek, ktory kupilam, znalazl sie tez ten bronzer.


Typowe benefitowe kartonikowe opakowanie a w nim 8g bezdrobinkowego bronzera, ktory chyba wszystkim pasuje. Mnie oczarowal glownie kolorem, nie ma w nim ani grama cegielki. Dlatego jest to bezpieczny bronzer nawet dla niewprawionych osob. Pedzel jak to pedzel, jest ok ale i tak wole moje i tego nie bede uzywac.


Na razie uzywam sobie moja miniaturke i jest bardzo wydajna... ciesze sie, ze ten bronzer wpadl w moje rece. Swietny do konturowania, w sumie nic mu nie mozna zarzucic... moze oprocz ceny, bo ta ma wysokopolkowa ale z drugiej strony nie da sie ukryc jest swietny :)


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Nose Pore Clear Brush... moje wrazenia :)

 Ten dosc dziwny pedzek z Missha pokazywalam wam jakis czas temu jak przyszla ebayowa paczuszka. Uzywam go od tego czasu i tak sobie pomyslalam, ze wypadaloby w koncu o nim napisac.


 To naprawde malenstwo... dlugi ca. 12 cm a sama czuprynka ma niecaly centymetr. Ten sznurek na koncu jest calkiem praktyczny, po uzyciu pedzelek wieszam zeby sobie wysechl i przez to, ze wisi glowa na dol, kurz sie na nim nie zbiera ;)


 Raczka wykonana jest z drewna, wlosie to sztuczna welna.


 Uzywanie jest calkiem proste. Przy myciu buzi tym czym tam akurat uzywam... nos, jego okolice i brode myje pedzlem, robiac okrezne ruchy. Z tym, ze trzeba uwazac. Pedzelek mimo, ze wyglada na delikatny calkiem dobrze sprzata, wiec moze podraznic przy zbyt intensywnym pucowaniu. Najlepiej zaczac delikatnie i zobaczyc ile nasz nos jest w stanie zniesc :)


 To nie jest oczywiscie 8 cud swiata i lekarstwo na cale zlo... ale musze przyznac, ze przy regularnym stosowaniu calkiem dobrze sobie radzi. Przede wszystkim trzyma pory pod kontrola i nie pozwala zarazie sie rozprzestrzeniac ;) ... no zdjeciu u gory jest nos golasek po mniej wiecej regularnym stosowaniu, bo jak wiadomo najmocniejsza w tym nie jestem. Na zdjeciu ponizej mam juz nalozony ktorys z moich bebikow albo podkladow. Prawde mowiac nie ma roznicy, jedne i drugie prezentuja sie rownie dobrze.


Uwazam, ze warto bylo wydac te 10€. Pedzel radzi sobie calkiem dobrze i przy wsparciu ze strony maseczki ze Skinfood Egg White, ktora uzywam od czasu do czasu aktualny stan mi sie podoba i jestem zadowolona.


niedziela, 27 stycznia 2013

niekosmetycznie... piatkowe latanie po sklepach ツ

 Czyli kolejny wypad do Norymbergii, ci co mnie sledza na insta, maja przewaznie relacje na biezaco ze sroczych aktywnosci pozablogowych, dlatego niektore zdjecia moga sie wydac znajome. Tym razem specjalnie w piatek, bylo spokojnie i luzno... idealnie do latania po sklepach. Jedyny minus byl taki, ze douglasowe sepy sie nudzily i pikowaly w moim kierunku jak tylko na sekunde zawisnelam przy jakiejs szafie, wiec dougiego dosc szybko opuscilam.


 Nie bylo zbyt zimno, wiec pojechalam bez czapulca, za to w wersji "dziewcze z kwiatem we wlosach" ... i w sumie przez to, ze mialam je z tylu glowy zapomnialo mi sie, ze chce jeszcze jakies takie w H&M zakupic. Ale nic...


 Gdzies w biegu wpadla mi w oko nowa LE Catrice, glownie przez te kolory ale nic dla mnie wiec pomknelam dalej. Ogolnie od jakiegos czasu te ich limitowanki mnie srednio pociagaja.


Podumalam chwile nad szafa Dior ale ogolnie nic ciekawego, te ich nowe kredko - cienie to jakas pomylka, szminki takie sobie, blyszczyk cacy ale taki juz byl i go mam. Cienie mile ale mi zbedne, jakbym sie uparla to u siebie tez znajde takie kolory. 


 Ogolnie chcialam pomacyc nowy tusz Guerlain ale oczywiscie jeszcze ni ma... za to dorwalam testery nowego podkladu Lancome, co to ostatnio o nim pisalam. I na pewno go kupie ale jeszcze nie teraz... moze na lato ale wstepne testy bardzo obiecujace, korektor faktycznie rozni sie od tego z kremu, konsystencje ma troche taka jak te z macowych paletek. Jedyne co mnie zdziwilo to to, ze jest ciemniejszy jak podklad... w sumie wszystkie wygladaly prawie identycznie :]

W lapki wpadlo mi za to co innego... no coz sroka jestem i Marti jest wszystkiemu winna :P ... ale nie dosc, ze wiosenny Chanel cieszy slepia, to jak pomyzialam to przepadlam ale o nim innym razem.



H&M to zuuoooo... tak, zgadzam sie z tym w 100%. Po tym jak tam wlazlam, bo gdzies mi sie kolatalo, ze cos chcialam ale nie doszlam co za to kupilam kolejny sweterek. Ja po prostu uwielbiam ich sweterki... i dziergane legginsy z kieszonkami... i zwykle legginsy.


 Spacerek tez byl a jakze :)


 I chwila wytchnienia w ulubionym Starbucks. W sumie w centrum sa trzy ale ten jest najwiekszy, wiec jest ogolnie spokojnie i do tego maja najlepsza kawe i nie wiem na czym ten fenomen polega, ze wszystkie punkty maja taka sama kawe a w kazdym inaczej smakuje. Najgorsza pilam w Warszawie na Nowym Swiecie... to byly pomyje :/


 Moj praktycznie staly zestaw, czyli kawa z wanilia i syropem karmelowym... 
i slimaczek z cynamonem.


 Tym razem ominelam Depot ale za to utknelam w Butlers. Tu macie czesc ich oferty serii Mrs Winterbottom, niestety nie bylo tego co chcialam.


Ceny maja dosc znosne :)


Zachorowalam za to na serie mebli... jest to Cabott Cove. Ja juz je widze w jadalni. Calkiem porzadna jakosc i te rozkoszne slady "zuzycia". Do tego jasne, proste... jak dla mnie idealne.


I tak juz sobie wymyslilam, ze te trzy z ponizszego zdjecia, 
pasuja jakby byly robione na miare :)


Oczywiscie chetnie wymienilabym tez stol i krzesla ale na to slubny nie pojdzie hehe... ta seria ma calkiem spory wybor nie tylko kuchenno-jadalniany ale takze ma w ofercie sypalnie i meble do korzytarza. Tak przy okazji wspomne, ze w sklepach leza katalogi z kuponem rabatowym waznym do konca marca... na wieksze zakupy ;)


Ogolnie urzeklo mnie jeszcze pare rzeczy... i ogolnie maja coraz fajniejsze meble. Az zalowalam przez chwile, ze nie mieli takiego wyboru 2 lata temu.

***

Przede mna teraz 7 dni pracy. Ciesze sie jak dzika swina na ostrym zakrecie pfff... bo ogolnie jest szaro, zimno, doopiato i nic mi sie nie chce, wiec nawet dobrze naladowane baterie nie wystarczaja na dlugo.

Milego i spokojnego tygodnia zycze.

:*

sobota, 26 stycznia 2013

pandorkowo... smoczynski ;)


Charms, ktory mnie zauroczyl jak tylko go zobaczylam. Po czym oczywiscie okazalo sie, ze u mnie jest niedostepny. Pojawil sie tylko w pl... co znaczylo tyle, ze jest praktycznie poza moim zasiegiem. 

W chinskim horoskopie jestem smokiem... wiec pomyslalam sobie, ze idealnie by mi pasowal. I mam... mam mojego maluszka. Dzieki Pauli :* ... wielkie, naprawde wielkie dzieki kochana. Smoczynski jest cudny i swietnie sie prezentuje :)))


telegraficznie ;)

Ha! 

Slubny naprawil mi trumienke :D ... zdolny chlopak, mi tez mignelo przez chwile zeby to skleic ale jak siebie znam pewnie bym skleila calosc na amen a do tego tez bym sie tam na stale zamontowala. Wszystkie te jednosekundowe kleje sa strasznie podstepne O.o

W kazdym badz razie wyglada jak nowe, funkcjonuje i na razie trzyma sie swietnie, zobaczymy jak dlugo... jedyny minus ktory pozostaje, to to ze z wkladu z czasem (bez wjmowania) niszcza sie te czesci, ktore maja trzymac go w trumnie i jest lekko luzny. No coz... wczoraj dojrzalam, ze z matowej szminki tez da sie wklad wyjac, wiec moze kiedys po prostu zaadoptuje metalowa trumienke na tusz... i bedzie owca cala i wilk syty :)



Cala historie tusz opisalam tutaj, jakby ktos nie wiedzial o co cho ;)

Milego weekendu zycze

Buziam :*

piątek, 25 stycznia 2013

z lekkim opoznieniem... wyniki noworocznego rozdania :)

Zaraz na wstepie przepraszam robaczki, ze tyle to trwalo ale wiadomo real ma przewage nad "zyciem sieciowym" i brakowalo mi czasu lub sily na podsumowanie rozdania. Po przy takiej ilosci glosow to naprawde nie jest takie hop... ale zeby nie przedluzac :)


 Trzy pielegnacyjne zestawy trafia do...



 ***



 ***


 Zwyciezczyniom serdecznie gratuluje :)

***

Futerkowa maszyna losujaca serdecznie pozdrawia i gratuluje zwyciezczyniom. Niestety nie mogla brac udzialu... jest niedysponowana. Wibli chodzi dzis z podbitym okiem, wyglada jak jednooki bandyta, Wikko chodzi za nim i przeprasza... ale wiadomo, kto sie lubi, ten sie czubi... przewaznie maly siedzi na duzym i go naparza wyjac przy tym jakby go ze skory obdzierali a takie imprezy przewaznie koncza sie podbitym okiem, tylko futro sie zmienia ;)


Dziekuje wszystkim za udzial, ilosc osob jak zwykle przekorczyla moje wyobrazenia. Dziewczyny macie czas do 01.02.2013 czas na przeslanie mi (na mail: cosrocewokowpadnie@freenet.de) adresu, na ktory mam wyslac wygrana. W przeciwnym razie wylosuje kolejna osobe.

czwartek, 24 stycznia 2013

nowosc... podklad Lancome Teint Visionnaire

 Wczoraj wpadlam na niego calkiem przez przypadek, dostepny jest juz w dougim online, choc mial sie wlasciwie pokazac w lutym ale jak zwykle... kazdy sobie rzepke skrobie i w niektorych sklepach jest juz dostepny. Poniewaz lubie sie z podkladami Lancome, to oczywiscie mnie mocno zainteresowal. Tym bardziej, ze on ma byc jak druga skora...


W opakowaniu mamy standardowo 30 ml i dodatkowo oprocz samego podkladu mamy tez korektor w nakretce. Co prawda Paula ostudzila juz moje zapedy, ze nie jest on taki jak ten z mojego kremu ale pomacamy... zobaczymy ;)

Lancome obiecuje przy systematycznym stosowaniu porawde stanu skory, wiec jest on produktem anti - aging... skladniki w nim zawarte maja aktywowac zdolnosci skory do samoregeneracji, poprawiac jedrnosc i przywracac blask. Sam produkt ma byc lekki i dobrze dopasowywac sie do naszej skory, ma tez maskowac zmarszczki i pory.


Po raz pierwszy chyba bedzie u nas dostepnych tyle kolorow, bo jest ich w sumie 18 i tu kazda powinna znalezc cos dla siebie, bo sa jasne kolory... wpadajace albo w zolc albo w roz. 


I co wy na to ??
Ja na pewno przyjrze sie mu z bliska, jak gdzies dorwe.

:)


środa, 23 stycznia 2013

Lancome Crème Radiance... krem do mycia twarzy :)

 Wlasciwie moglabym ten post zatytuowac "kazda potwora znajdzie swojego amatora". Bo jest to kolejny dowod na to, ze kazdej z nas moze co innego sluzyc i nie ma kosmetykow dla wszystkich... im szybciej sie to pojmie i zaakceptuje, tym latwiejsze bedzie nasze zycie. Po raz kolejny powtorze, ze to co nam osobiscie nie sluzy, nie musi byc zly produktem... pomijajac typowe buble, ktore nikomu nie sluza.


 Crème Radiance dostalam od xbebe, bo jej wlasnie kompletnie nie podszedl. Ja za to bardzo go sobie chwale i uzywam rano do mycia zaspanej paszczy. Swietnie oczyszcza skore, mozna by powiedziec, ze ta az kwiczy ale nie mam nieprzyjemnego sciagania ani innych tego typu atrakcji. Ten krem do mycia z zalozenia jest do skory mieszanej, ja taka posiadam... wiec tu wszystko pasuje. Aczkolwiek nie wyobrazam sobie tym produktem zrobic demakijaz oka, dlatego tez uzywam go rano. W sumie kazda firma wysokopolkowa ma cos takiego w ofercie, one wszystkie podobnie pachna i maja identyczna konsystencje. Identyczne jest tez to, ze w momencie dostania sie do oka... piecze tak cholernie, ze ma sie ochote wczepic w sufit. Ogolnie lubie go... robi to co ma robic, zawiera przeciwutleniacze, pozostawia skore czysta i nie robi mu kuku... czy kupie w przyszlosci to nie wiem, poniewaz jest wiele innych produktow, ktore rownie dobrze myja a sa tansze :)


W opakowaniu mamy 125 ml. Produkt ma dosc gesta konsystencje ale przyjemnie sie pieni i latwo rozprowadza po twarzy. Wystarczy, ze bedziemy miec wilgotne dlonie.


Sklad (amerykanskiej wersji): Glycerin, Water, Myristic Acid, Stearic Acid, Potassium Hydroxide, Palmitic Acid, Glyceryl Stearate Se, Lauric Acid, Coco-Glucoside, Glycol Distearate, Fragrance, P-Anisic Acid, Tocopherol, Peg-14m, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Limonene, Benzyl Salicylate, Linalool, Benzyl Alcohol, Propylene Glycol, Disodium Edta, Rosa Gallica Extract, Butylphenyl Methylpropional, Cryptomeria Japonica Bud Extract.

Europejska jak zwykle odrobine sie rozni, ale tym razem niewiele. 

 ***

Wyniki noworocznego rozdania podam w piatek, poczytalam wszystko, wiele sie mozna z takich komentarzy dowiedziec... ale zrobienie listy itd. zabiera troche czasu a ja go chwilowo nie mam za duzo, wiec prosze o uzbrojenie sie w cierpliwosc :)

Buziam :*

poniedziałek, 21 stycznia 2013

historia pewnego tuszu...

 To jest jeden z niewielu produktow, ktory wzbudza we mnie takie emocje. Guerlain Noir G to chyba jeden z drozszych tuszy, glownie z tego powodu, ze z zalozenia mamy "etui" i wklad, ktory potem mozna sobie wymienic, jego cena to ca. 29,00€ ... tez trudno powiedziec, zeby to byla drobnostka.


O tym tuszu pisalam pierwszy raz tutaj. I bylo to praktycznie rok temu. Pozniej tutaj. Tusz musial sporo polezakowac, bo na poczatku byl dla mnie za rzadki ale jest jak wino, im starszy tym lepszy i w dalszym ciagu swietnie maluje moje rzesy a do tego nie stracil tego cudnego zapachu.


 Kocham ten tusz za szczoteczke. Jest dokladnie taka jak lubie, perfektycjnie rozczesuje... zawsze mialam na niej odpowiednia ilosc tuszu. Ten sam w sobie ma gleboki czarny kolor... jezeli chodzi o tusz i szczoteczke to mam mu kompletnie nic do zarzucenia. Pomimo czasu "dojrzewania" pokochalam go i to calkiem mocno.

Ale...


 ... no wlasnie jest calkiem spore ale, ktore przy tuszu o wysokiej cenie nie powinno miec miejsca. Produkt sam w sobie jest swietny ale to cholerne i jakze piekne opakowanie. Nie lubilam go od poczatku, pozniej sie do niego przyzwyczailam ale ogolnie ta koncowka jest dosc ciezka i troche nieporeczna a sam wklad mimo, ze go nie wyciagalam ze srodka, od zakrecania sie wyrobil jak widac na zdjeciu powyzej i teraz pod koniec troche mi sie w etui przekrecal, co nie powinno miec miejsca.


 Samo etui z lusterkiem, ktorego w sumie nigdy nie potrzebowalam, przydatne w przypadku pomadki ale przy tuszu, ja nie robie poprawek w ciagu dnia, porzadny tusz potrafi wytrzymac wiele godzin i ten w sumie potrafi. Ale... tak, znowu to ale... jak widac na zdjeciu odlamal mi sie dzyndzel. Sam z siebie przy calkiem normalnym zamykaniu. No i co teraz... owszem wklad moge sobie dokupic ale z tyn zlamanym dzyndzlem nie mam szans zeby etui dobrze zamknac. I teraz to drugie lusterko sie caly czas otwiera :/

Tusz tuszem... ale powoli widac, ze RevitaLash dziala :D

  Rozdarta jestem wewnetrznie jak diabli. Na szczescie Guerlain wypuszcza na wiosne nowy tusz, calkiem normalny (jezeli chodzi o opakowanie) i wyglada na to, ze ma bardzo podobna szczoteczke, wiec bede musiala sie mu przyjrzec. Bo watpie zebym dokupila wklad, skoro nie bedzie mi pasowal i bede miala dalej problemy z kondomkiem. Ehhhh... naprawde nie wiem co o tym myslec. Tusz sam w sobie uwielbiam ale to opakowanie, no coz... fajny pomysl ale jak dla mnie nie do konca tak funkcjonuje jak powinno.

niedziela, 20 stycznia 2013

niekosmetycznie... home sweet home :)

Wiadomo nie samymi kosmetykami czlowiek zyje ;) ... im blizej do wiosny, tym wieksza mam ochote na zmiany w czterech katach. Glownie w kierunku dodatkow i innych tego typu pierdol ale jak dostane napadu nerwowego dreptania to musze... bo inaczej sie udusze. I tak oto zaczelam grzebac na ebayu. Oooo... to nie byl dobry pomysl :P ... moja lista "obserwowanych" rzeczy rozrosla sie do ekhmm... gigantycznych rozmiarow. Pare drobiazgow wpadlo mi od razu w lapki, wszystkie wyladowaly w sypialni.


Uzupelniam drobiazgi do kuchni... uwielbiam jedna serie ze sklepu Butlers.


I tak skonczyla sie era, gdzie prawie wszystkie parapety nalezaly do futer, 
nie powiem zeby te byly z tego powodu przeszczesliwe ale moga sie wypchac.


Uwielbiam kwiaty i jak tylo zaczynaja sie pokazywac pierwsze swiezynki, to natychmiast laduja na stole w jadalni. Na poczatku tulipki, potem frezje i gerbery. Przy odrobinie pielengacji potrafia bardzo dlugo cieszyc oko.


Do tego dolaczyly ostatnio hiacynty... mozna powiedziec, ze przeganiam zime ;)


Moje nowe drobiazgi znalazly juz miejsce w sypialni. Lubie proste rzeczy... podoba mi sie wiele drobiazgow vintage albo shabby... lubie dosc jasne wnetrza, te maja byc przede wszystkim przytulne.


 Ruchome elementy ozdobne oczywiscie jak zwykle byly obecne.


W koncu tez zrobilam porzadek na "sroczym kuferku" i sasiadujacej komodzie. Musze tylko to lusterko powiesic. Moje duze paletki tez maja nowe miejsce... teraz sa wszystkie pod reka w ikeowym koszyczku.


Moje centrum dowodzenia tez troche upiekszylam. Korci mnie zeby ten narozny stolik oszlifowac... bo nie dosc, ze sciemnial i do niczego nie pasuje, to jest chetnie bym mu inny kolor machnela. Na razie go czesciowo przykrylam i czekam na wiosne ;)


To byla mila, leniwa niedziela. W sumie mialam dzis pracowac ale poniewaz nazbieralo mi sie troche nadgodzin i z gory byl nacisk, ze za duzo... wiec cos musialam z nimi zrobic. I dzieki temu mam w styczniu sporo wolnych dni. 

Zrobilam sobie kawe i teraz moge ponadrabiac zaleglosci blowowo - youtubowe. 
Milego wieczoru.

:)