Seiten

środa, 30 listopada 2011

tusz YSL Volume Effect Shocking... pierwsze wrazenia :)

O tym tuszu napisalam juz pare slow wstepu. Poczytac o nim mozna tutaj.



Skusilam sie na niego z czystej ciekawosci. Skonczyl mi sie Singulier i chcialam sprawdzic, czy ten bedzie dorownywal mojemu ulubiencowi. Na pelny opis wrazen trzeba bedzie jednak troche poczekac. Tusze tej firmy (i nie tylko tej, bo i w przypadku innych sie to zdaza) ... potrzebuja czasami troche czasu zeby "dojrzec". Dlatego nie wolno sie od razu zniechecac, tylko poczekac i za jakis czas sprobowac znowu.



Szczoteczka dosc gesta, wloski nie sa jakos uporzadkowane ale asymetryczna to ona jest z zalozenia, wg producenta ma dawac to dlugosc i podkrecenie. Hmmm...



Tuszu tego uzylam w turkusowym makijazu i na razie nie jest to tusz, po ktory siegnelabym rano albo w przypadku gdyby mi sie spieszylo. On potrzebuje czasu i uwagi przy nakladaniu. Co sie moze z czasem zmienic ale na razie jest za mokry i za duzo go mam na szczoteczce, przez co niestety za duzo laduje na rzesach... a to je skleja. I na koniec mamy efekt odwtorny od zamierzonego :]



Czy bedzie z tego milosc to nie wiem, okaze sie za jakis czas. Ogolnie tusz jest w porzadku, jak sie przylozylam to efekt przy jednej warstwie byl zadowalajacy. Cale szczescie, ze mialam grzebyczek i moglam rzesy porzadnie przeczesac. Ja wiem, ze dla wielu osob to zaden problem ale ja nie lubie takich mokrych tuszy, zle mi sie nimi maluje i przewaznie robie sobie kuku.

Co jeszcze mnie zastanawia. Dlaczego ten tusz tak intensywnie pachnie. Na szczescie nie jest to zapach wosku jak w przypadku tuszu Armaniego i na rzesach mi on nie przeszkadza. Jednak sam w sobie pachnie bardzo intensywnie jak na tusz i wlasciwie nie wiem po co.

Za jakis czas napisze jak sie ulozyla naszcze wspolpraca, czy tusz ten zagosci na stale w moim kuferku, czy wroce potulnie do Singuliera.

Givenchy Spring 2012

Propozycja Givenchy na wiosne 2012. Ogolnie lubie ta firme ale od dluzszego czasu nie potrafia mnie jakos pozytywnie zaskoczyc, tak zebym cos koniecznie chciala. Do ich cieni w ogole nie jestem przekonana ale lubie roze i pudry, z tym ze jakos nic ciekawego nie znajduje w ich ofercie.


  • Le Prisme Yeux Quatuor Bucolic Blossoms N° 79

  • Le Prisme Visage Bucolique in Bucolic Blossoms N°1
  • Le Prisme Blush Bucolique (Bucolic Rose N° 1, Bucolic Poppy N° 2)

  • Rouge Interdit Bucolic Poppy N° 54
  • Gloss Interdit Bucolic Poppy N° 32
  • Vernis Please! Bucolic Poppy N° 177

wtorek, 29 listopada 2011

look... z rzesiskami ;)

Mam wrazenie, ze ogolne zmeczenie wywolalo u mnie cos na ksztalt radosnego amoku i na przekor pogodzie oraz samopoczuciu Marvina (robota z "Autostopem przez galaktyke") ... machnelam oko troche intensywniej. Oczywiscie wcale nie wyszlo mi to co zamierzalam stworzyc ale to nic nowego... czasami mam wrazenie, ze moje makijaze w trakcie malowania rozwijaja cos na ksztalt wlasnego zycia i podazaja w kierunku nie zawsze zgodnym z zamierzonym. No coz...


Tym razem siegnelam po paletke NYX Winter in Moscow, ktorej juz dawno nie uzywalam a ktora naprawde lubie, czesc cieni w niej jest matowa, co tym razem sie przydalo, bo nie mialo byc za duzo blink blink. Glownie z tego powodu, ze uzylam pigmentu MAC Vanilla... ktorego z tego co widze, na zdjeciach praktycznie nie ma pffff...





Wiadomo, ze taki makijaz powinien miec porzadne rzesiska a, ze z moich za wiele bym nie wyciagnela... w celu uzyskania odpowiedniego efektu, to siegnelam po moje ulubione i niezastapione rzesy. Sa to jedyne rzesy, ktore potrafie sobie przykleic, do tego sie trzymaja i nie czuc ich praktycznie wcale na oku. Mowa oczywiscie o rzesach Ardell, siegnelam po nr 122... sa to rzesy z naturalnego wlosa, bardzo naturalnie wygladajace. Pasek na ktorym sa przyklejone jest przezroczysty i sa na tyle "miekkie", ze mozna tu spokojnie powiedziec o komforcie noszenia.



Tak to sie prezentowalo w calosci. Zdjecia musze robic na dworze, co przy temperaturze -2 stopnie jest srednio przyjemne ale zapewne bardzo interesujace dla sasiadow, w koncu nie codzien widzi sie wariatke, co stoi na srodku podworka i robi sama sobie zdjecia.



A pozatym uzylam:
  • Annayake Pinceau Lumière Concealer 01
  • Skin79 The Oriental Perfect Cover
  • Too Faced - Shadow Insurance
  • Skinfood Peach Sake Silky Finish Powder
  • Kiko Sun Bronzing Trio 01
  • Kiko Extra Volume Lipgloss nr 10
  • Artdeco Eye Brow Pencil 2
  • MaxFactor Kohl Kajal 090
  • Makeup Studio Kohl Pencil

:)

grzebyczek Tweezerman w akcji :)

Po tym jak pokazalam wam grzebyczek tutaj, to pojawily sie prosby o zaprezentowanie dzialania na rzesach. I musze przyznac, ze to wcale nie bylo takie latwe, z tego powodu, ze nie posiadam tuszy, ktory by tak kleily rzesy, zeby na zdjeciach efekt byl dobrze widoczny.

Bo na zywo to widac po kazdym uzyciu i grzebyczek, pomimo tego, ze juz sie pare razy nim dziabnelam... to bardzo lubie i uwazam, ze byl to udany zakup. Najlepsze co do tej pory uzywalam do przeczesywania rzes i przede wszystkim skuteczne.



Tusze na zdjeciu sa zupelnie przypadkowe, poniewaz zaden nie skleja na tyle, zebym go mogla uzyc do prezentacji, przetestowalam z tym, ze efekt na zdjeciu byl dla mnie za slabo widoczny, nawez jezeli ja widzialam roznice ale w koncu znalazlam kandydata. Tusz nowy, dosc mokry i jak kazdy tusz z YSL potrzebuje on czasu. Jak dojrzeje to bedzie cacy, na razie jest ok ale w zadnym wypadku nie jest to tusz na szybkie malowanie oka, bo trzeba mu poswiecic troche czasu... ale w koncu nie o tuszu mialo byc. Ponizej mamy efekt przed i na drugim zdjeciu po przejechaniu grzebyczkiem.




Mam nadzieje, ze widac roznice :) ... wszystkie rzesy sa porozdzielane, nie ma sklejkow i nadmiaru tuszu a takze zadnych efektow ubocznych.

poniedziałek, 28 listopada 2011

pachnaco... swieczkowo i myjaco ;)

Poniewaz skonczyly mi sie moje duze swieczki z Ikei a mam ostatnio faze (to tak przedswiatecznie) na slodkie waniliowo - karmelowo - migdalowe zapachy, to wpadlam dzis przelotem do DM, w celu nabycia swieczki, ktora juz obwachalam jakis czas temu i bardzo mi sie spodobala. Pewnie dlatego, ze zapach ma bardzo podoby do tych ikeowych.

Jest to Air Wick o zapachu waniliowo - karmelowym, bo jakby inaczej :P. Swieczka ladnie sie prezentuje a ta spirala, ktora widac w srodku zawiera olejki eteryczne. Szklo tez jest porzadne. Czas palenia sie to wg producenta 30 godzin.

Oczywiscie nie bylabym soba, gdyby mi sie przy okazji nie przykleilo do lapek cos z Balea. Wlasciwie to szukalam zelu pod prysznic z olejkami pasujacego do balsamu, o ktorym wam ostatnio pisalam. I znalazlam owszem ale zapach ma juz minimalnie inny i to nie bylo to. Za to przygarnelam Creme - Öl Duschpeeling Indian Chai. Jest to peeling myjacy z zawartoscia olejku z migdala. O zapachu indyjskiej Chai - Tea ( w jej sklad wchodza min. kardamon, cynamon, imbir, gozdziki, galka muszkatowa) i wanilii. Coz wiecej moge powiedzic... idealny na zime :)



Swieczka od razu zostala rozpakowana, stoi na "sroczym kuferku" i tak bosko pachnie, ze mam slinotok i szalona ochote na dobre lody... chyba zaraz pojde przekopac zamrazalnik.



:)

z kolorem na oku, czyli sroka walczy z jesienna szaroscia ;)

W ramach powolanej przed chwila akcji, majacej na celu wprowadzenie koloru w ta cholernie szara i przygnebiajaca jesien bedzie dzis ogolnie mowiac zielono... turkusowo, szmaragdowo jak kto woli. Poniewaz dopadlo mnie cos w rodzaju chwilowej weny tworczej, moze niezbyt zaawansowanej artystycznie ale jakby nie bylo weny, bo przez ostatnie dni to biedaczka lezala i ciekno kwiczala a ja patrzylam obojetnym wzorkiem na to wszystko co mam do pokazania. I tak korzystajac z tego chwilowego zrywu moge tworzyc posty, conajmniej przez kolejne pare dni :)



Glownym bohaterem dzisiejszego postu, z zalozenia miala byc dwustronna kredka do oka Kiko, ktora jest czescia zimowej kolekcji Light Impulse Future Make Up. I jak juz pisalam, kupilam ta kredke przez pomylke, bo wlasciwie chcialam inny kolor.



Z tym, ze stwierdzilam, jak juz jest to moze zostac... tym bardziej, ze kolory o ile w sumie nie moje to calkiem mi sie spodobaly. Mam pare zielono - morskich cieni. Nazywa sie to dwustronne cudo Double Glam Eyeliner i kosztuje 7,90 €. Moj kolor to 06 Light and Dark Green.




Kredka jest mieciutka i bardzo przyjemnie sie nia maluje kreske. Do tego dobrze napigmentowana, wiec kolor wyglada na oku calkiem konkretnie. Co do trwalosci to na razie nie moge na ten temat za duzo powiedziec, na razie jest ok... kredka trzyma sie trzecia godzine bez uszczerbku :)



Ciemniejszym kolorem namalowalam kreske na gornej powiece, ten jasny uzylam lekko a wlasciwie bardzo lekko na dolnej ale na pewno pojawi sie on kiedys jeszcze na gornej, wiec bedzie go lepiej widac. Wg producenta nie nalezy jej stosowac na lini wodnej.




Zeby nie bylo, ze tylko sama kredka na powiece... tak lyso, to na szybko zlapalam paletke Catrice "New York" z LE Big City Life i cieniem Central Park oraz Time Square i Wall Street, zrobilam lekka oprawe dla kredki. Tak sie zdecydowanie lepiej prezentuje.



:)

niedziela, 27 listopada 2011

malachitowa zielen :)

Skoro obiecalam to pokaze dzis jeszcze lakier Kiko, ktory wam ostatnio pokazywalam... top oczywiscie tez zalaczylam ale to byla pierwsza proba, tylko tak zeby zobaczyc jak sie prezentuje, wiec na pewno jeszcze go pokaze w lepszym wydaniu :)

Kiko ma tez zamilowanie do zawilych nazw ale musze przyznac, ze czesto bardzo dobrze oddaja one kolor a ja jak zwykle mam problemy z okresleniem. Tak samo bylo z tym lakierem i nie do konca moglam sie zdecydowac czy jest to zielen czy moze jednak juz niebieski. W kazdym razie w zaleznosci od swiatla, jest to cos posredniego.


Na buteleczce o pojemnosci 11 ml (3,90 €) mamy tylko numer i jest to 300... wg strony lakier ten ma calkiem urocza nazwe "Pearly Malachite Green". Lakiery Kiko nie zawieraja Toluenu, kamfory, formaldehydu i DBP. Ogolnie dostepnych jest 145 kolorow, wiec jest w czym wybierac.



I jako bonusik Sparkle Touch. W butelce tez mamy 11 ml w cenie 1,50 €



Jest to opalizujaca rybia luska, ma w sobie wiecej holograficznego efektu jak wiekszosc lakierow, ktore do tej pory widzialam. Brokatowe drobinki w zaleznosci od swiatla mienia sie na rozowo, zielono, niebiesko. Dostepne sa tego typu lakiery w 9 odmianach... ten ktory ja mam to 270 Sparkle T. Aqua Sequins. Nie pamietam na jaki lakier ja kladlam ale na ktorys z ostatnio zakupionych Essie, bo oba dosc ciemne.



:)

jesien potrafi byc piekna...

... listopadowa jesien, bo ta mialam na mysli. Niestety w tym roku o ile listopad byl w miare cieply i suchy, tak ostatnie dwa tygodnie utonely we mgle... gestej, paskudnej i sinej mgle. Akumulatory mam puste, brak mi slonca i najchetniej zapadlabym w sen zimowy.



Dzis wylazlo troche slonka... akurat wtedy jak musze pracowac rano i pozniej po poludniu. Na zdjeciach ponizej srocza okolica na poczatku listopada i doprawdy nie wiem, dlaczego tak nie moglo zostac.





Tak w ogole to strasza sniegiem, ze niby ma sie pojawic na poczatku grudnia.
Supi :] ... mam nadzieje, ze jak sie bedzie pojawial to nie u mnie.

Milej i slonecznej niedzieli zycze :)

sobota, 26 listopada 2011

Balea Creme-Öl Bodylotion

Wiem, ze o tym produkcie juz wspominalam... zaraz po tym jak go kupilam ale poniewaz padam na ryjek i mam lekko zlasowany mozdzek to nie chce mi sie szukac.

W kazdym razie uzywam go od niecalego miesiaca ale jest moim zdecydowanm faworytem. Raczym galopem wyprzedzil wszystko inne zapachowe i apetyczne co posiadam w lazience, po prostu go ubostwiam i moge wachac bez konca a do tego rewelacyjnie pielegnuje skore. Przy okazji zaglebilam sie w lekture zawarta na opakowaniu i dojrzalam, ze musi istniec zel pod prysznic o podobnym zapachu i wlasciwosciach.



Balsam ten zawiera 40% pielegnujacych olejkow, min. migdalowy, sojowy, slonecznikowy. Jest bogaty w witamine E i alantoine. W opakowaniu mamy 200 ml produktu o boskim zapachu. Wg producenta jest to zapach orzecha Marula, co wlasciwie kompletnie nic mi nie mowi. Mi sie ten zapach z czyms kojarzyl, gdzies mi sie tam tluklo miedzy uszami az w koncu mnie oswiecilo. A dokladnie oswiecilo mnie po ostatniej wizycie w Ikei. Znacie te ich pachnace swieczki wszelkiego rodzaju. I wsrod tych swieczek sa te jasne z lodami na naklejce. To jest dokladnie ten sam zapach, ktory zreszta dosc dlugo utrzymuje sie na skorze a jeszcze dluzej na materiale (np. pizamie).

Sklad dla zainteresowanych.



Wlasnie jestem po goracej kapieli, wysmarowana balsamem, pachne o wiele bardziej apetycznie jak wygladam ale to nic. W koncu sie rozgrzalam i jest mi cieplo. I tym optymistycznym akcentem zegnam sie na dzis i padam w wyrko... bo jutro niestety do pracy pfff...

Beautyblender Pure... czyli jajo w nowej odslonie :)

To, ze naleze do zwolenniczek i milosniczek rozowego jaja, to nic nowego. Moje uzywam namietnie i prawde mowiac, nie wyobrazam sobie nakladac podklad czy bb kremy palcami a za nakladaniem pedzlami nigdy nie przepadalam.

Dzis przez przypadek natrafilam na nowe wcielenie... i nie musze mowic, co mi sie zalaczylo. Caly zestaw mnie urzekl a ja podatna jestem na takie bajery.



Pare slow na temat zestawu z Beautyblender Pure, bo samego jajka raczej nie trzeba przestawiac. Na temat mojego rozowego pisalam tutaj na temat samego jaja a tu na temat jaja w akcji.





Gąbka zachowuje wszystkie najważniejsze cechy oryginalnego beautyblendera. Jest bezlateksowa, bezzapachowa, wielokrotnego użytku, a ponadto jest również pozbawiona barwnika, wiec jeśli kiedykolwiek martwiłaś się o blaknięcie różu swojej gąbki pod wpływem częstego jej mycia.









Środek myjący przeznaczony do oczyszczania twojej gąbki, lecz tym razem nie w płynnej, a w stałej konsystencji. Niezwykle praktyczny i wygodny zarówno w domu jak i w podróży. Równie skuteczny i bezpieczny dla włókiem jajka jak oryginalny blendercleanser. Tak jak on, nadaje się również do mycia pędzli kosmetycznych.










Siateczkowa kosmetyczka pozwala na swobodny przepływ powietrza i światła, dzięki czemu beautyblender wysycha po prostu szybciej, niż zamknięta w zwykłej saszetce z przyborami kosmetycznymi. Po użyciu, szybko i łatwo traci nadmiar wilgoci, dzięki czemu nie ma obaw o nagromadzenie się bakterii na powierzchni gąbki. Czysto, higienicznie i poręcznie!





Wykorzystalam materialy, ze strony www.beautyblender.net.pl, mam nadzieje, ze firma nie pogniewa sie za darmowa reklame :P ... tam tez mozna to nowe cudo nabyc droga kupna.

Na terenie Niemiec mozna ten zestaw kupic tutaj.

piątek, 25 listopada 2011

Guerlain Météorites Poudre de Perles... odslona pierwsza :)

Poniewaz swieta sie zblizaja to mam propozycje na idealny prezent swiateczny dla kazdej sroki. Juz pare razy bylam proszona o dokladniejsze pokazanie moich kulek. Wahalam sie bo wiekszosc z nich jest po tunningu, wiec kolorystycznie odbiega od oryginalu i ogolnie sa to kulki à la sroka :D ... poniewaz na tym polega ich urok, ze mozna je dopasowac do wlasnych potrzeb. I jak bedziecie zainteresowane to wam pokaze, co z tego wyszlo a na poczatek jedyne dwa pudeleczka, ktore sie zachowaly w oryginalnym skladzie. Takie sa perfekcyjne i nie mialam potrzeby w nich mieszac.

Pokazywalam juz dawno temu moje prasowane pudry, oraz porownanie z kulkami, czesto pojawiaja sie w moich "lookach" ale w sumie, z tego co widze... nie zaglebilam sie nigdy w meteorkowy temat.

Guerlain Météorites Poudre de Perles

Obiekt westchnien... mozna je albo kochac albo nienawidzic. Puder, ktorego w sumie prawie nie widac a ktory potrafi wyczarowac niesamowity efekt na twarzy... to dzieki niemu osiagam to co chce, jezeli chodzi o szeroka pojeta "swietlistosc" i to one powoduja, ze nasze rysy twarzy miekkna, slynne fotoszopowanie. Czesto jest tak, ze kupujac kulki stawiacie im za wysokie wymagania. To nie jest zwykly puder, on nie da koloru, nie ma krycia a efekt przewaznie widzi nasze otoczenie a nie my same w lustrze. Czasami trzeba im po prostu zaufac ale tez nie oczekiwac cudu, bo puder ten daje wykonczenie ale nie jest programem graficznym, ktory wszystko naprawi za jednym pociagnieciem pedzla.

Latem 2010 Guerlain wprowadzil nowa wersje kulek, ktora zastapila ogolnie znane: 01 Mythic, 02 Pink Fresh i 03 Beige Chic. Zmienili troche formule i dali zupelnie nowe opakowania. Dostepne sa takze w trzech zestawieniach kolorystycznych:
  • 01 Teint Rose służy przede wszystkim do rozświetlania twarzy. Zawiera głównie kuleczki zielone i liliowe, które mają za zadanie redukcję niepożądanego zaczerwienienia twarzy. Kuleczki różowe i w kolorze szampana mają po prostu rozświetlać, a kuleczki białe rozjaśniać całą twarz.
  • 02 Teint Beige - tu dominują kuleczki liliowe i różowe. Lilia i róż rozświetlają, beż i brzoskwinia służą nadaniu ciepłego odcienia cerze, a kuleczki białe i w odcieniu białego złota - rozświetlają twarz, nie załamując jednocześnie tonacji ciepłej.
  • 03 Teint Dore - to najciemniejsza wersja kuleczek z dominacją koloru brązowego (jasna czekolada) i hiacyntowego. Kuleczki liliowe i hiacyntowe służą redukcji zażółcenia na twarzy, nadając jej zdrowszy wygląd. Beż i jasna czekolada nadają wyraźny ciepły odcień skórze. Białe złoto i brzoskwinia rozświetlają całość.



Ja w sroczym kuferku mam dwa opakowania. Poniewaz mam stare 03 to te nowe sobie na razie odpuscilam ale za to nie mogac sie zdecydowac miedzy 01 i 02... to wzielam oba.



Nowe kulki zamknete sa w blaszanym pudeleczku a nie tak jak to bylo w przypadku poprzednich w kartonowym, co zaraz oczywiscie wywolalo dyskusje na temat wyzszosci jednego nad drugim, jak dla mnie jest to bez roznicy. Do starych mam sentyment a nowe tez mi sie podobaja... w koncu nie o opakowanie chodzi a o zawartosc.



Zawartosc to 33 g pachnacych kulek. Ja moglabym siedziec i je wachac... maja wyjatkowo unikalny i specyficzny zapach, charakterystyczny dla wszelkich pudrowych produktow tej firmy. Jak widac na zdjeciu mozna dokupic do nich oryginalny pedzelek (cena ca. 28 €), bajer fajny ale calkowicie zbedny, jak dla mnie kulki najlepiej nakladaja pedzle typu flat top o dosc zbitym ale nie za twardym wlosiu, ja uzywam od paru lat pedzla z Sephory do brazerow no.43 i jest do tego najlepszy. Puder sie na niego dobrze nabiera ale jest na tyle delikatny, ze nie niszczy kulek.

Nowe kulki maja mniej blink blink jak starsze wydanie, oba kolory nakladam na cala buzie i prawde mowiac, nie spotkalam jeszcze nikogo, kto by sobie nimi krzywde zrobil. Kulkami z LE owszem mozna zafundowac sobie bombke na twarzy ale te standardowe sa bardzo pastelowe i delikante, wiec nawet ten polysk miesci sie w granicach, choc nie jest to oczywiscie produkt, dla kochajacych mat ale o tym chyba nie musze pisac.



01 Teint Rose



02 Teint Beige

Porownujac oba opakowania moge powiedziec, ze 01 jest najbardziej uniwersalnym zestawieniem i swietnym rozswietlaczem, ktory przy tym jest bardzo naturalny jezeli chodzi o efekt. Kolorystycznie (ilosciowo) sa tak dobrane, zeby w zadna strone nie przesadzic. Z drugiej strony 02 w zadnym wypadku nie swinkuja, do starych 02 musialam sporo roznych ciemnych w tym (liliowych) kulek dodac, zeby zrobic z niego porzadny roz.



Bardzo je lubie... delikatnie mowiac, przewaznie nie wyobrazam sobie porzadnego makijazu bez nich, rzadko kiedy zdaza mi sie ich nie uzyc. Uzywam wszystkie na zmiane, w zaleznosci od potrzeb. Czesto w przypadku minimalistycznego makijazu na bb krem i poder fixujacy daje kulki i na tym jest koniec. Twarz wyglada na wypoczeta i swieza, nawet jak wcale tak nie jest i jakby nie bylo odmladzaja optycznie, to tez bardzow nich lubie.

Decyzja o ich zakupie jest bardzo indywidualna i naprawde nie ma co kupowac, bo inni maja... bo sie tyle slyszy, bo sa w jakims stopniu symbolem luksusu... pewnie ze wzgledu na cene i te wszystkie ochy i achy. Z tym, ze jak sie z tego powodu kupuje, to mozna sie rozczarowac... a po co.

:)