Take the day off to chyba jeden z produktow, ktorego nie trzeba przedstawiac. Dosc popularny w blogowo - youtubowym swiecie. I ja tez po ktorejs kolejnej przeczytaniej czy zobaczonej recenzji postanowilam mu sie blizej przyjrzec. Akurat wtedy konczyly mi sie produkty, ktore przewaznie uzywam do mycia twarzy... olejek tez dobil dna, wiec pomyslalam czemu nie.
Wg producenta: Ten lekki balsam do demakijażu błyskawicznie usuwa makijaż z twarzy i
powiek, nawet ten wykonany za pomocą najbardziej długotrwałych
kosmetyków. Tuż po nałożeniu jego konsystencja przyjmuje postać płynnej
oliwki, która nie wysusza skóry. Produkt odpowiedni dla wszystkich
rodzajów skóry.
W opakowaniu mamy 125 ml. Wygodny plastikowy sloik, jedyne co mialabym do zarzucenia to to, ze balsam moglby byc zabezpieczony folia aluminiowa, jak wiekszosc roznych produktow w takich opakowaniach. Bez tego to nie mamy pojecia ile osob juz tam zagladalo do srodka. W wiekszosci sklepow balsam ten stoi na polce i jest bez problemu dostepny, niezabezpieczony jest narazony na hmmm... no coz, kazda z nas wie na co.
Jak juz marudze to chcialabym wspomniec o zapachu, lub jego braku... jak twierdzi wiekszosc osob. Ja naleze do mniejszosci i na szczescie wiem, ze nie jestem jedyna, ktorej ten balsam smierdzi. I w takim przypadku naprawde wolalabym zeby mial jakis zapach. Ten moze i naturalny aromat kojarzy mi sie ze zjelczalym tluszczem i poniekad jest on winny, ze niezbyt chetnie po ten produkt siegam.
Po tym jak otworzymy opakowanie, to wygladem przypomina nam ten produkt olej kokosowy. Tak samo w sloiczku jest w konsystencji stalej, dopiero pod wplywem ciepla naszych dloni, staje sie bardziej kremowy. W sumie do oleju kokosowego jestem przyzwyczajona... uwielbiam, moge sie nim smarowac cala i codziennie, wiec nie powinnam miec problemu z tego typu konsystencja. A jednak mam. Jakos nie potrafie sie do tego balsamu przekonac. Nie mam uczucia oczyszczenia, moja skora tez jakos nie wyglada lepiej po tym jak go uzywam. Krzywdy mi nie robi ale jakos nie potrafimy sie zaprzyjaznic. I tak troche nie rozumiem zachwytow a naprawde sie staram. Chcialam sie z nim polubic, bo wydawal mi sie bardzo ciekawym kosmetykiem. Co do wydajnosci to trudno mi powiedziec. Nie uzywam regularnie ale ciagle robie do niego podejscia. Moze jeszcze cos sie zmieni ale powoli trace nadzieje...
Skład: ethylhexyl palmitate, carthamus tinctorius (safflower) seed oil, caprylic/capric triglyceride, sorbeth-30 tetraoleate, polyethylene, peg-5 glyceryl triisostearate, water purified, tocopherol, phenoxyethanol [iln28494]