Seiten

sobota, 31 marca 2012

UD 15th Anniversary Eyeshadow Palette... czyli wiosenny fiolecik

 W akcji oczywiscie wyzej wspomniana paletka i cien Maybelline Color Tattoo 24 HR w kolorze 15 Endless Purple, ktory wam pokazalam tutaj. Tam tez wrzucilam bonusik ale obiecalam, ze pokaze makijaz z bliska :)


Same cienie kremowe jakos nie do konca mnie przekonuja ale jak sie je uzyje jako bazy pod inne ciene, to wygladaja po prostu rewelacjnie. Trwalosc swietna... oba produkty swietnie wspolgraly. Nie musialam uzyc zadnej typowej bazy.

cien w kremie, cien UD "Omen"... i UD na Maybelline :)

 A tak sie oba produkty prezentuja na slepiach. Dodatkowo odrobina cieni: wewnetrzny kacik Junkshow, zewnetrzny Half Truth... z tej samej paletki :)




Teraz czekam na moja paczuszke zza kaluzy i na kolejne cienie Maybelline, bo bardzo ale to naprawde bardzo mi sie spodobalo jak sie prezentuja i chetnie przetestuje reszte :)

niekosmetycznie w obrazkach cz.IV

 Tym razem mam dla was pare obrazkow z Austrii :)




Nie pamietam juz dokladnie nazwy kazdej gorki, ktora mijalismy... jakby nie bylo sporo tam tego dookola, w kazdym razie jechalismy do miasta Innsbruck, ktory jest stolica Tyrolu. Samo miasto mnie bardzo oczarowalo. Nie dosc, ze ja lubie takie klimaty, to do tego z jakiej uliczki w centrum by sie nie wyszlo... to przed oczami mialo sie gory. W Innsbrucku moglabym mieszkac. Nie za duze ale tez nie za male a do tego urocze. Ma piekne stare miasto, ktorego nie bede pokazywac... bo to i tak trzeba zobaczyc na wlasne oczy.




Obiecalam sobie, ze kiedys tam wroce... bo tym razem nie udalo nam sie poodwiedzac wszystkich okolicznych gor, na to mielismy za malo czasu. A dla milosnikow gorskich wedrowek, to jest tam naprawde wiele miejsc do zobaczenia, juz pomijajac tych co lubia sobie deski do nog przypiac. Co zreszta widac na mapce ponizej. 


:)

piątek, 30 marca 2012

Kikowy lakier... bo dawno nie bylo :P

Dawno nie bylo zadnego kikowego lakieru. Nie da sie ukryc, lakiery Essie zawladnely moim lakierowym zyciem, praktycznie nie pozostawiajac miejsca na nic innego ;)

Ten lakier kupilam juz jakis czas temu ale do tej pory jeszcze go nie pokazalam. Przy okazji uzylam mojej kochanej bazy, ktorej niestety nie mozna juz kupic, co mnie bardzo smuci... bo baza jest po prostu rewelacyjna i ja uwielbiam. Do tego uzylam Top Coat 3in1 Shine, ktory akurat nie jest zly ale szalu tez nie robi. Przede wszystkim nie przyspiesza wysychania i jak dla mnie to za dlugo trwa.


Kiko Limited Edition Frozen Collection Nail Lacquer w kolorze 05 Noir Plum.


To jest moj drugi lakier z tej LE i pewnie ostatni, bo to byl lup z wyprzedazowego koszyczka. Kolor bardzo mi sie podoba... ciemne bordo :)


Lubie te lakiery bo sa niedrogie, kosztowac ca. 4,90 € jak byl w sprzedazy... wiadomo ja zaplacilam jakos o polowe mniej. Do tego przyjemne w uzyciu i maja calkiem niezla trwalosc.


biedronkowy zelowy micelek :)

 Gdyby nie Nulka to pewnie nigdy bym tego produktu nie sprobowala, bo i jak... pomijajac, ze Biedronka u mnie niedpstepna, to jeszcze takie dyskonty zamawiaja kosmetyki u lokalnych producentow. 

Mowa oczywiscie o dosc znanym Be Beauty Face ExpertivMicelarnym żelu do mycia i demakijażu. Opakowanie zawiera 150 ml.


 Wg producenta: Hypoalergiczny preparat w postaci żelu micelarnego delikatnie oczyszcza wrażliwą skórę twarzy i oczu. Struktury micelarne zapewniają niezwykle wysoką skuteczność oczyszczania, dokładnie usuwają makijaż i zanieczyszczenia nie naruszając bariery hydrolipidowej naskórka. Zawarty w preparacie d-panthenol zapewnia naturalny poziom nawilżenia, łagodzi podrażnienia oraz przynosi uczucie natychmiastowego ukojenia. Skóra staje się gładka i czysta. Odzyskuje uczucie świeżości i komfortu. 

Skład: Aqua, propylene glycol, disodiumcocoamphodiacetate, PEG-40 hydrogenated castor oil, acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer, poloxamer 184, PEG-7 glyceryl cocoate hydrozypropyl guarhydrozypropyltrimonium chloride, sophora japonica leaf extract, panthenol, sodium hydroxide, sodium citrate, sodium chloride, disodium EDTA, citric acid, parfum, methylparaben, propylparaben, methylisothiazolinone


Moje wrazenia: Uzywam tego zelu od jakiegos czasu i mimo, ze jest on do skory suchej i wrazliwej to i u mnie mieszanca calkiem dobrze sobie radzi. Jest wydajny, ma ladny i delikatny zapach. Skora po uzyciu jest przyjemna w dotyku, nie jest naciagnieta. Zel nie podraznia i nie szczypie w slepia. I jak na niewielka cene to calkiem dobrze sobie radzi. Ja nie oczekuje od takiego zelu (nawet gdy producent to obiecuje), ze caly makijaz mi zmyje a skora pozostanie oczyszczona ze wszystkiego. Dla mnie taki produkt, jest czescia mojego oczyszczania twarzy... uzywam go rano i wieczorem. W przypadku mocnego makijazu z kredka i tak siegam po olejek Shiseido, bo po to mam rozne produkty... zeby moc siegnac po ten, ktory sobie w danej sytuacje najlepiej poradzi. Dlatego tez jestem z tego zelu zadowolona i calkiem spokojnie pod katem dzialania moge go porownac do pianki Biohterm, ktorej uzywalam wczesniej. 

czwartek, 29 marca 2012

Artdeco Bronzing Glow Blusher (Marrakesh Sunset LE 2012)

Jak tylko zobaczylam ta kolekcje na zdjeciach reklamowych to wiedzialam, ze ten roz bedzie moj. Pomijajac juz moja faze na tego typu kolory, to jest to pierwszy od dawna kolorowy kosmetyk Artdeco, ktory do mnie przemowil. Owszem sa jeszcze dwa brazery i fajny rozswietlacz ale ja w sumie chcialam tylko roz. Dlatego tez polecialam dzis raczym galopkiem do drogerii i nabylam droga kupna.


Marrakesh Sunset Kolekcja wiosna 2012 
Rozświetlający róż do policzków Bronzing Glow Blusher.

Wg producenta:
  • Trzy rozświetlające kolory (koral, lekka fuksja i jasnybrąz) dodają skórze naturalnego blasku świeżości. Róż został skomponowany z trzech kolorów naładniejszych i najlepiej sprzedających się róży Artdeco
  • Idealnie dobrane kolory po zmieszaniu uzyskująuniwersalny, bardzo naturalny odcień
  •   Nadaje efekt delikatnej, złoto-brązowej opalenizny
  • Stosowane oddzielnie uzyskują zróżnicowany efekt: fuksja dodaje nutę świeżości i podkreśla naturalny, młody wygląd; jasny brąz dodaje elegancji, podczas gdy koral wydobywa iskierkę kokieteryjności  
  • Wyjątkowo lekka, jedwabista formuła pozostawia uczucie przyjemnie gładkiej skóry
  • Wysoka zawartość pigmentów i długotrwałą formuła
  •  Zawiera Witaminę C i E – doskonale znane ze swoichwłaściwości przeciwstarzeniowych
  •  Nie zawiera parabenów, lanoliny, olejków mineralnych, bezzapachowy


Ekhmmm... no czy ja musze jeszcze cos pisac. Ten kolor mnie po prostu rozlozyl. Oczywiscie ta zloto - brazowa opalenizne to nie wiem skad wzieli, chyba z opisow bronzerow, bo to jest roz, wiec daje rumieniec.


Tak sie prezentuja wszystkie trzy kolory i jak dla mnie nie da sie ich uzywac osobno, glownie z tego powodu, ze fukcja i braz sa w duzo mniejszej ilosci ale nie martwi mnie to specjalnie, ja i tak chce mieszac :) 


  na palcach jasny brąz, koral i fuksja... na swatchu na odwrot

A wtedy prezentuje sie on tak. Efekt mozna stopniowac ale kuku raczej sie nim sobie nie zrobi.


Jedyne co mnie mimo wszystko troche zniesmaczylo to cena. Prawie 18€ za roz Artdeco to wydaje mi sie dosc duzo, gdyby nie ten kolor... taaa moje "haben wollen" bylo silniejsze. W opakowaniu mamy 10 g produktu.

pomadki Catrice... pare slow na temat ;)

Pomadkami tej firmy zainteresowalam sie piereszy raz wtedy gdy wypuscili LE Urban Baroque. Kupilam wtedy wszystkie trzy pomadki, nawet nie dla siebie, bo wtedy wcale nie bylam pomadkowa... teraz jestem w 50%. Pomacalam je wtedy w sklepie i poznej robiac zdjecia na bloga, pomyslalam, ze wlasciwie to sa bardzo fajne a przy tym maja bardzo niska cene. I tak tez stalam sie posiadaczka pierwszej... i bardzo je polubilam. 

Sa tanie, kremowe, maja duzy wybor kolorow... fajnie pielegnuja usta, nie wlaza nigdzie i sa calkiem trwale, tu oczywiscie nalezy pamietac, ze jest to szminka kremowa za pare euro, wiec nie utrzyma sie nie wiadomo ile godzin na ustach.


 I tak do tej z limitowanki dolaczyla po jakims czasie jedna z regularnej sprzedazy, taki typowy nudziak, ktorego bardzo lubie. Pozniej byl maly zgrzyt i na jakis czas sie obrazilam na te pomadki... bo oczywiscie firma nagle wycofala te w brazowych opakowaniach, ktore zdazylam polubic, na jakies nowe (z ta ich nieszczesna forma dziobka) ale na szczescie firma polsuchala swoich klientek i wrocila do tradycyjnego ksztaltu pomadki. Lubie tez ich opakowania. Sa porzadnie wykonane, ladne i proste. Przy zamykaniu slyszymy klikniecie i wtedy mamy pewnosc, ze jest dobrze zamknieta i nic jej sie nie stanie.

nowe opakowanie, LE Urban Baroque, stare opakowanie

Wszystkie trzy sa kremowe i bardzo ladnie sie pretentuja na ustach. Ta najnowsza jak sie jej przyjrzec, to wyglada jakby miala zatopione w pomadce minidrobinki ale ani tego nie czuc ani nie widac na ustach. Zreszta ona doczeka sie wlasnego posta, wiec tu sie nie bede rozpisywac :)

LE Urban Baroque - 02 Elisabeth
stary asortyment Absolute Moisture - 110 Gentle Beige


W ogole myslalam, ze wsrod tychnowych nie znajde zadnego koloru dla siebie i dosc dlugo je omijalam, uzywajac pozostalych dwoch i wzdychajac zewnie... bo co ja zrobie jak sie skoncza. Teraz wiem, ze nie jest to zadnym problemem i znajde cos nowego. 

Ogolnie bardzo polecam te pomadki. Jak na niedroga drogeryjna marke sa naprawde fajne i warte uwagi :)

Lubicie pomadki tej firmy ?? Macie w swoich kuferkach ??

środa, 28 marca 2012

inglotowy szaraczek... bo dawno nie bylo

Zarowno Inglota jak i szarego makijazu a ja takie uwielbiam. No i cienie Inglota to po prostu bajka, nie powiem... mam ochote na kolejne i pewnie ciagle bedzie mi malo, wiec cale szczescie, ze dostepnosc lekko ograniczona :)

cudne inglotowe szaraczki :)

Od jakiegos czasu pojawiaja sie w moich makijazach matowe cienie ale glownie dodatkowo, bo bez zmian chetniej siegam po perle i satyne. Z tym, ze te inglotowe sa bardzo przyjemne w uzyciu. 

od lewej 447, 339 i 451

A tak sie prezentuje na slepiach. Kreske zrobilam czarna kredka Loreal HIP, na lini wodnej cielaczek z MaxFactor. Na rzesach tusz Noir G Guerlain.
 

Bonusik ;)


pare drobiazgow... co wpadlo w srocze lapki ;)

 To bedzie taka zbieranina tego co mi ostatnio w rece wpadlo. Miedzy innymi dzieki Swirruskowi, bo oba produkty Loreal HIP ze zdjecia ponizej tez znajdowaly sie w paczuszcze z paletka EL. Bardzo ciekawi mnie Jelly Blam do ust, pamietam ze Swirrusek byla zachwycona a i pigmencik chetnie przetestuje.


Ja zdecydowanie powinnam miec zakaz wstepu do DM. Oczywiscie znowu cos z Balea musialam przytulic ale co zrobic kiedy te produkty tak bosko pachna na mango i wanilie, ze nie moglam sie oprzec :P 


I ostatnie nabytki to nowe rzesy z Red Cherry... dwa opakowania z naturalnego wlosa i jedne fikusne piorkowe, ciekawa jestem czy uda mi sie je przykleic :P ... do tego wzielam sobie pomocnika, czyli cienka pincete, bo taka zwykla to sobie tylko krzywde moge zrobic ale nie pomoc w przyklejaniu. A w ogole to byly moje pierwsze zakupy na kosmetik4less.de


 A tak przy okazji... po czym widac u mnie, ze wiosne mamy. Sezon na owce sie zaczal :P ... i tak dzis stalam w "korku" ponad dwadziescia minut a towarzystwo maszerowalo. Czesc z was moze pamieta jak w zeszlym roku pokazywalam przemarsz wojsk przez moja wies (klik) ;). Tym razem byla to droga (nie mam pojecia jak sie taka nazywa po polsku) ale powiedzmy, ze miedzymiastowa... pare metrow dalej jest wjazd na autostrade ale offi musialy wczesniej skrecic na lake, po autostradzie mozna sie poruszac tylko wtedy jak jest sie w stanie rozwinac ponad 60 km/h ... aczkolwiek ostatnio mijalam czolg, ktory zdecydowanie jechal wolniej, z tego wniosek duzy moze wiecej ;)


Nie wiem jak wy ale ja przez ta zmiane czasu chodze ostatnio do tylu i jakos za nic sie nie moge zabrac ale piatek mam wolny, wiec moze uda mi sie cos zmalowac. W koncu czeka na uzycie moj skladaczek z MAC i oczywiscie nowa paletka EL.

wtorek, 27 marca 2012

niekosmetycznie w obrazkach cz.III

Pytanie do was... bo w koncu nie tylko gory mam tu w Niemczech ale tez morze a dokladnie chodzi o Morze Polnocne i wiem, ze sa osoby ktore wlasnie takie klimaty lubia o wiele bardziej jak gorskie. I tak sobie pomyslalam, ze moge wam pokazac nie tylko Bawarie ale tez drugi koniec Niemiec, ktory mnie zafacynowal swoja uroda i odkrylam tam wiele ciekawych miejsc. Co wy na to... chcecie wiecej ???

Moja milosc do gor jest nabyta ale milosc do morza jest we mnie od zawsze.

Tak na zachete pare zdjec zorbionych przed i po burzy na wypie Sylt, ktora jak dla mnie jest warta odwiedzenia i wcale nie tylko z powodu niesamowitej plazy, ktora sie ciagnie wzdluz calej wyspy.








:)

Essie "Good to go" Top Coat w akcji :)


Przyszedl czas na podzielenie sie pierwszymi wrazeniami z uzywania Top Coat "Good to go"


 Uzylam go oczywiscie z szaraczkiem Essie "Master plan", o ktorym pisalam tutaj. I coz moge powiedziec, to byla milosc od piereszego uzycia. Ten top faktycznie jest swietny i jak tak dalej bedzie, to wyladuje w moich KWC... spokojnie moge powiedziec, ze zdetronizowal moj ulubiony top Diora, ktory uzywalam do tej pory. Ten nie dosc ze jest lepszy to do tego tanszy. Lakiery wysycha szybko a do tego ladnie sie blyszczy i top jak najbardziej przedluza jego zywotnosc na moich paznokciach.


Robiac dzis zakupy do blogboxa... tak tak mam juz wszystko :P ... zaliczylam tez drogerie Müller i jakze wielkie bylo moje zdziwienie jak zobaczylam swiezutki i blyszczacy stojak z lakierami Essie. Ekhmmm... tak wyszlam z kolejnym ale to chyba nikogo nie dziwi, mnie w kazdym razie nie zdziwilo aleeee... takiego jeszcze nie mam, to jest sliczny pastelowy roz (taki troche ciemniejszy) a jak go damy pod swiatlo to mieni sie na fiolet, bo prostu jest boski. Do tego zeby byl komplecik z top coatem wzielam "All in one base". 


A przy okazji tak sie prezentuje szaraczek potraktowany top coatem po 3 dniach i paru godzinach. Przezyl bez uszczerbku skrecanie szafki, 3 dni pracy w tym czesta dezynfekcje rak i rozne inne atrakcje, bo w koncu nie tylko leze i pachne ale cos tam tez robie. Chwile po pomalowaniu umylam naczynia i tu juz bylam pozytywnie zaskoczona, bo bywalo ze lakiery tego nie potrafily przezyc. Do tego godzine pozniej poszlam spac i nic sie nigdzie nie odbilo. To utwardzilo moja milosc do "Good to go" na granit :)

 


 pffff... nowy wyglad okna do pisania postow, to dla mnie jakas katastrofa :/

Swirrusku you make my day ;)

Bo kto nie bylby szalenczo szczesliwy znajdujac pod drzwiami paczuszke z tak interesujaca zawartoscia :)

Jak dorwe to wysciskam szalenczo, na razie moge tylko wirtualnie > tu nastepuje intensywne sciskanie Swirruska < ... dziekuje kochana wariatko ;*



I tak oto moge wam przedstawic moja pierwsza paletke firmy Estee Lauder
i jest to Five Color Eyeshadow Palette.



Ja co prawda fanka zlota nie jestem ale YSL tez z zamilowaniem uzywa tego koloru w opakowaniach, wiec nauczylam sie, ze nie wszystko co zlote gryzie ;) ... ogolnie tak mam, ze nawet w przypadku opakowan, unikam kolorow z ktorymi nie przepadam ale wracajac do paletki, to podoba mi sie jej wykonanie.



Moja paletka to Pure Color - 07 Surreal Skies. Jak widac na opakowaniu mamy dwa blyszczace cienie, pewnie perla i po jednym satynowym, metalicznym i matowym. W opakowaniu mamy 7,6 g cieni.



Swatche beda przy okazji makijazu, bo na razie siedze i sie gapie. Musi nabrac mocy prawnej ;) ... ale jak widac mamy dwa beze jasny i ciemny... dwa kolory, ktore sa czyms pomiedzy brudnym rozem a brazem i ciemny matowy braz.



A do tego mialam jeszcze niespodzianke, czyli dwa produkty Loreal HIP ale o nich nastepnym razem... i niesamowicie rozkoszna karteczke z pluszowym tlem, ktora Swirrusku oczywiscie od razu poglaskalam ;P



Macie jakies doswiadczenie z cieniami tej firmy ??

:)