Seiten

piątek, 15 lipca 2011

moja nowa milosc... EOS Evolution Natural Organic Lip Balm

Dawno nie bylo nic o pielegnacji ust. I dlatego chcialam wam pokazac dzis moj ukochany balsam, ktory uzywam juz od jakis dwoch tygodni i autentycznie sie od niego uzaleznilam. I to nie tylko od tego jak dziala ale przede wszystkim od smaku i zapachu. Czyli kolejne jajko, ktore pokochalam. Dostepne jest w kilku zapachach/smakach:

  • summer fruit
  • lemon drop spf 15
  • honeysuckle honeydew
  • medicated tangerine
  • sweet mint



Jakis czas temu roabiac zakupy na ebayu, zdecydowalam sie wyprobowac balsam firmy EOS. Opakowanie zawiera 7 g i jak widac bylo oryginalnie zabezpieczone folia, co ogolnie wszystkie lubimy, wiadomo z jakiego powodu :)



Ja oczywiscie wzielam "summer fruit" i sie nie zawiodlam, pachnie jak dla mnie oblednie na brzoskwinie, nektarynke albo morele. Balsam ma zapewnic dlugotrwale nawilzenie i wygladzenie ust. Jest w 95% organiczny, w 100% naturalny. Nie testowany na zwierzetach. Bogaty w maslo shea, olejek jojoba oraz vit. E. Pozbawiony glutenu, parabenow, ftalenow oraz wazeliny.



Balsam jest w porecznym opakowaniu, swietny do torebki. Opakowanie jest odkrecane i jedno co mnie zastanawia to to, jak bedzie przy koncowce... czy uzywanie dalej bedzie takie wygodne, bo w koncu balsam sie nie "wykreca", wiec nie wiem jak bedzie z wydostaniem tego co w opakowaniu pozostanie. Ale na razie jeszcze mi do tego daleko :)


Podsumowujac: jest to fajny, naturalny i lekki balsam do ust. Jak dla mnie daje odpowiednie nawilzenie, z tym ze ja ogolnie w ogole problemu z ustami nie mam. Nie jest to balsam leczniczy, wiec cudow tez nie ma co po nim oczekiwac. Ale przynajmniej nie bedzie tego efektu co mamy z typowymi balsamami w sztyfcie typu Nivea, Labelo itp., ktore przy dluzszym uzywaniu daja efekt odwrotny od zamierzonego, czyli przesuszaja usta. Za te pare euro to calkiem przydatny gadzet, szczegolnie w upalne dni latem :)

29 komentarzy:

  1. Czaiłam się na te jajka na allegro, ale doszłam do wniosku, że po zużyciu "czubka" pojawi się problem z użytkowaniem... więc zrezygnowałam z zakupu (narazie? :)). Ale jako gadżet - super sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to jajo jest słodziaśne :) i zawsze to coś innego niż zwykły sztyft :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie wygląda =] Do tej pory miałam jeden balsam organiczny, ale bardzo mnie zawiódł =[

    OdpowiedzUsuń
  4. zastanawialam sie kiedys nad nim ale kompletnie zapomniałam :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Zupełnie mi nie przypasił, ja mam z wiciokrzewem i zarówno zapach jak i smach przyprawia mnie o mdłości (za słodko). Natomiast budzi powszechne zainteresowanie wśród moich koleżanek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam takie same wątpliwości jak Viollet, ciekawe jak później będzie z używaniem jajka:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozwieje wasze wątpliwości- cały bajer jajka jest oparty na tym wystającym czubeczku. Jak się go zużyje to pod nim nic nie ma :)jest taka niby kratka na którym jest on umiejscowiony ale nie grzebie się palcem itd. Wiem bo mój mi pare razy upadł i na chwilkę 'odkleił się' od spodu więc moglam zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja mam zamiar zakupić kilka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem strasznie ciekawa tego cudeńka bo wszyscy to zachwalają.
    Wydaje mi się, że balsamu jest tylko tyle ile wystaje. Pod spodem nic nie ma, więc nie będzie problemy z gmeraniem i innymi metodami dojścia do resztek balsamu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja również chętnie spróbowałabym tego cuda :)

    OdpowiedzUsuń
  11. też mam zamiar go wypróbować ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo marzy mi się ten EOS od jakiegoś czasu! Wygląda uroczo, a na pewno smakuje i pachnie pięknie! Można go jakoś porównać do masełek z TBS?

    OdpowiedzUsuń
  13. No i przypomniałaś mi, że go chcę... :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj,
    wczoraj odkryłam Twojego bloga i cóż mogę napisać - przepadłam :) Pół dnia zajęło mi przeczytanie jego od deski do deski. Według mnie tworzysz najlepszego bloga kosmetycznego w całej polskiej sieci, a do tego również masz bladą cerę i z tego, co zauważyłam lubimy podobne kosmetyki. Jedyny minus jaki dostrzegam jest taki, że przez Ciebie moja lista ''must-have'' uzupełniła się o jakieś 10 kosmetyków :)
    Pozdrawiam serdecznie i dodaję bloga do ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajnie, że jesteś z powrotem:) Mam ten sam balsamik i używałam regularnie przez ostatnie pół roku, albo dłużej i nawet nie jestem w połowie tej kulki, więc raczej one nie dotrzymują czasu, że trzeba je wygrzebywać, mój już się jakby zepsuł tzn stracił ten cudowny zapach ale na pewno kupię nowy, choć na dłuższą metę nie jestem też zadowolona z opakowania bo do środka dostają się różne śmietki z torebki:/

    OdpowiedzUsuń
  16. Agi,
    :D

    Viollet,
    tak szybko to on sie nie zuzywa, wiec nie wiem czy on dozyje tego momentu jak bedzie sie zblizal do konca, bo skoro to dosc naturalne to moze sie zepsuc ;) dlatego uzywam tak czesto jak moge hehe...

    Pannajoanna,
    dokladnie :)

    Natasza,Na Krawędzi,HaloGosza,Ala,Nekotka,Vedette, Motylek,Innaa93,
    :)

    Swirrusku,
    skleroza ;))

    Sprawdzanka,
    na pewno duzo zalezy od zapachu i jak nie podejdzie, to zadna przyjemnosc uzywania :)

    Anonyme,
    tez sie nad tym zastanawialam ale jak sie zuzyje to sie nie dowiem ;)

    Christie,
    to w sumie tez dobrze, przynajmniej nie trzeba grzebac ;)

    Dziuniek,
    dokladnie tak jest :)

    Skonfundowana Panna,
    prawde mowiac nie mam pojecia, bo nigdy nie mialam maselka z TBS :)

    Karolina,
    podziwiam :D ze chcialo Ci sie cala ta moja bazgranine przeczytac :)) ... i oczywiscie zapraszam ponownie...

    Nobrit,
    no wlasnie dlatego intensywnie uzywam, bo u mnie przewaznie tak jest, ze balsamy sie psuja zanim je do konca zuzyje :]

    OdpowiedzUsuń
  17. Maus, fajnie, że znowu jesteś :)

    A w temacie: mnie EOS w ogóle nie pasuje, miałam zielony i żółty, oba zużyłam do połowy, przesuszały mi usta :( W dodatku moim zdaniem kształt jest niepraktyczny. Wolę jednak bebe albo tisane.

    OdpowiedzUsuń
  18. FF,
    :)

    mi jak na razie sluzy :) i mam nadzieje, ze tak pozostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. tez mam na niego ochotke,ile kosztowal?

    OdpowiedzUsuń
  20. zapach musi być nieziemski :slina: uwielbiam brzoskwinie i nektarynki ;D

    OdpowiedzUsuń
  21. Agawcia,
    jakos niecale 5 € :)

    Lidzia,
    zapach jest boski :D

    OdpowiedzUsuń
  22. też mam, też mam, ale o zapachu melona, fajny gadżet, na pewno o nim wkrótce skrobnę jakąś notkę, zachęciłaś mnie tym zapachem brzoskwini do zakupu kolejnego, tak na zapas;)

    OdpowiedzUsuń
  23. ooo... melon tez brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nivea i Lobello to to samo, tylko w różnych krajach inaczej się nazywa i ma inne opakowanie, natomiast to nadal ta sama firma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo naleza do tego samego koncernu... to tez dla mnie zadna nowosc ale rozne osoby znaja pod roznymi nazwami dlatego napisalam.

      Usuń