Seiten

piątek, 3 sierpnia 2012

dzien lenia :)


Jak nie wiadomo co zrobic z jednym dniem wolnym a nie ma sie ochoty siedziec w domu (czyt. brak ochoty na prace domowe), to zawsze mozna sie wybrac na przelot po sklepach. Mnie wczoraj ponioslo znowu do Norymbergii. Jest to moje ulubione miasto jezeli chodzi o zakupy i to bez roznicy, czy sa to ciuchowe... kosmetyczne czy jakiekolwiek inne. Pod tym wzgledem uwazam, ze jest o wiele przyjemniejsze jak Monachium. Co prawda tu tez wszystkie sklepy mamy w centrum ale jakos lepiej jest to zorganizowane i wybor sklepow tez mi bardziej odpowiada. Kiedys juz zreszta pisalam jakie sklepy sa w Norymberdze na starym miescie. 

 Wiadomo, ze jak przyjedzie sie samochodem to trzeba sie liczyc z oplata za Parkhaus, w takich miastach nie ma w sumie bezplatych mozliwosci parkowania w centrum a to co jeszcze jest zajmuja mieszkancy, wiec lepiej zaparkowac na parkingu... jedyny minus to wysokie oplaty. Choc w Norymberdze i tak sa one mniejsze jak w Monachium, gdzie pamietam za 4 godziny zaplacilam ca. 12€ ... tu zaplace polowe mniej. Ewentualnie mozna auto pozostawic poza centrum, na obrzezach na jakims P+R parkingu i dojechac sobie metrem, sa dwie stacje, ktore znajduja sie dokladnie na starowce.

I zaraz obok jednego mamy moja ukochana lodziarnie. Oczywiscie tym razem tez sobie nie odmowilismy... co prawda wzielam w kubeczku, wiec nie ma ksztaltu rozy ale samkowaly tak samo wspaniale. Jedzenie w wafelku przy takim upale jest dla mnie ryzykowne a nie chcialam potem chodzic umazana jak sierota :P ... dwie srednie porcje lodow kosztowaly ca. 5,00 €


 Lodziarnia ta stoi zaraz przy wejsciu do Karstadt, czyli jednego z 3 domow towarowych, ktore znajduja sie w centurm. I tam wpadlo mi w oko stoisko swieczek Yankee Candle. Co prawda teraz nie sezon na swieczki ale to byl pierwszy raz gdzie trafilam na nie w sklepie a do tego wybor mnie po prostu powalil. Latalam wsrod polek i wachalam, bo jak juz mialam okaze to trzeba bylo wykorzystac. I nie moglam sie oprzec, przytulilam mala waniliowa ale ma tak boski zapach, ze nie moglam inaczej. Troche podobny do budyniowych z Ikei ale ten zapach jest bardziej subtelny i waniliowy.


Pozatym mamy tam oczywiscie ogromna czesc perfumeryjna z wiekszoscia marek i to trzeba im przyznac, zaopatrzenie maja porzadne... jedyne czego mi tam brakuje to kolorowka Armaniego.

Kolejny sklep, ktory odwiedzam wszedzie i ktory uwielbiam to Depot. Sklep z pierdolkami do domu. Maja bardzo fajne rzeczy, kolorystycznie i tematycznie podzielone, jak zawsze tam wpadam z obledem w okach :D ... na szczescie w Regensburgu mam dwa, wiec tym razem zakonczylo sie na kontrolnym przelocie i zapamietaniu paru drobiazgow, ktorym przy okazji musze  sie przyjrzec i moze nabyc.


 Ekhmmm... tak, upaly w miescie sa srednio przyjemne. I choc nie bylo az tak tragicznie to kazdy sklep z klimatyzacja byl odwiedzany... w tym takze trzeba bylo wpasc na cos zimnego do Starbucks, maja teraz u mnie dwa rewelacyjne zimne napoje na bazie wyciagu z kawy, wiec z kofeina ale mnie to mimo wszystko przypominalo bardziej owocowa herbate z jezynami... nazywa sie to "very berry" i nie da sie ukryc... zrobilo mi to dobrze :P


 Nie opuscilam takze Pandorze, musialam zajrzec do sklepu... bo jednak jak sie czesto kupuje w necie, to trudno sobie wyobrazic jak te elementy wygladaja na zywo. Przy okazji przybyl mi nowy charms, kuleczka z niebieskimi oczkami. Niestety jak w wielu innych sklepach obsluga mi dziala na nerwy. Ja lubie miec spokoj jak sobie cos ogladam ale w Pandorze pracuja sepy i nawet jak sa to niesamowicie mile i sympatyczne sepy, to dostaje szczekoscisku i wysypki jak nade mna ktos wisi i intensywnie z namacalnym oczekiwaniem sie na mnie gapi... no kurde, chocbym tam godzine stala to daj mi babo spokoj. Bo sie w sobie zamkne i nic nie kupie :P ... ale kupilam i dostalam karte, jak kupie nastepne 7 elementow to kolejnego dostane za darmo. Mina slubnego byla bezcenna, jak zawisl na tych miejscach, w ktorych maja byc pieczaki potwierdzajace zakupy hyhy...


Jak juz sie zdenerwowalam to zglodnialam, przy tym upale padlo na azjatycka kuchnie, co w sumie nie jest niczym nowym... lubie i tyle. Za obiad... moja porcje i sushi slubnego, plus dwa napoje zaplacilam ca. 18,00 €


A na koniec dostalam jeszcze prezent ale o tym nastepnym razem :)


Z mazidel nic mi nie wpadlo w oko, przelecialam przez dougiego, Müllera, oba stoiska MAC, oba DM'y, TBS ... i parenascie innych sklepow. Jedyne z nowych rzeczy, ktore zauwazylam to lakiery Sally Hansen ale ja pozostane wierna Essie, wiec sie nawet nie zaglebialam w temat.


To byl calkiem mily dzien, szkoda tylko, ze tak szybko minal ;)

51 komentarzy:

  1. bardzo przyjemnie się czytało ten post i oglądało zdjęcia :)

    odnośnie Starbucksa to zakochałam się w ich letnim Lime Mint Frappucino :) polecam, bo smakuje wyśmienicie.

    a charmsy do Pandory wybieram sobie w internecie lub przeglądając katalog i idąc do salonu sprawdzam jak wyglądają na żywo. nie lubię wybierać ich na miejscu, bo wkurzają mnie sprzedawcy stojący nade mną i wpatrujący się we mnie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wlasnie tego nie rozumiem, przeciez wiadomo, ze jak sie na cos zdecyduje albo bede chciala cos zobaczyc z bliska, to musze skorzystac z pomocy sprzedawczyny, wiec na jaka cholere wisi po drugiej stronie lady i wierci mi dziure w czole... stanelaby dwa metry dalej to tez by widziala czy potrzebuje pomocy, slepy kret to nie byl... z taka odlegloscia tez powinna sobie poradzic. Ogolnie nie cierpie takiego wiszenia mi na plecach, przewaznie wtedy zirytowana nic nie kupuje :/

      Usuń
    2. Mam dokładnie tak samo. Panie w Krakowie są miłe ale wiszą nad człowiekiem i jeszcze trują jakieś interpretacje bransoletek. Ja ostatnio dowiedziałam się, że kompletuję księżycową (jak? skąd?) i pani z uporem maniaka szukała elementów pasujących a ja przypadkowo tak wybrałam bo lubię elementy z matowym srebrem...

      Usuń
    3. mnie usilowala pouczac na temat wlasciwiego zastosowania klipsow, nie powiem lekko mnie to zjerzylo, bo to moja sprawa jak nosze i gdzie przyczepiam... a potem podtykala mi ciagle to inne charmsy pod nos, nie dajac mi sie spokojnie zastanowic... grrrr...

      Usuń
    4. Nie dziwię się, że byłaś wkurzona... Nie mnie, sam koralik bardzo ładny :)

      Usuń
  2. Jednym zdaniem: dzień był udany :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkasz w Regensburgu? :) Ja za kilka tygodni przeprowadzam się do Monachium, a za 2 tygodnie w ramach urlopu jadę odwiedzić narzeczonego do Monachium :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mieszkam 50 km od Regensburga ale to w sumie tylko 40 min autem ;D

      Usuń
  4. oby więcej takich 'zdjęciowych' dni z Tobą. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No w Monachium to strasznie z tymi zakupami w centrum jest :p Szlag mnie trafia jak mam ochotę połazić tam po sklepach bo ludzi, a zwłaszcza nalot turystów jest przeokropny, strasznie mnie to zniechęca. Dzisiaj akurat z rana było dość spokojnie i obleciałam parę sklepów, ale na ogół koszmar. Muszę namówić swojego jak będzie miał wolne na wypad do Norymbergii, kilka razy przejeżdżaliśmy ale ani razu nie zatrzymaliśmy się tam :c czas to zmienić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w Monachium przewaznie blakam sie w ta i z powrotem, juz pomijajac te szalone tlumy ludzi ale jakos nie do konca mi to odpowiada... ostatnio mialam wrazenie, ze co drugi sklep to H&M... namnozylo sie tego jak stonki :/ ... Müllera zobaczylam dobiero jak wyjezdzalismy z parkingu a w samym centrum sa w sumie tylko dwa Douglasy (chociaz w tym nowym jeszcze nie bylam) i ta mala perfumieria/drogieria kolo Saturna ale pozatym... hmmm... zecydowanie wole Nürnberg, choc tez nie moge powiedziec, zeby malo ludzi sie tam platalo ;) ... ale w tygodniu jest ok :)

      Usuń
    2. Z tymi H&M to lekka przesada :p chociaż dopiero ostatnio zauważyłam że jeden jest męski, dalej damski inny z ciuchami dla dzieci.. głupie że tak podzielone, i jeszcze jakiś sportowy. Mi się ostatnio spodobało centrum Oberpollinger, jak się idzie od marienplatz do karlsplatz to po prawej stronie, przy tej bramie.. fakt sklepy mega ekskluzywne ale zakupy kosmetyczne miło się tam robi i chyba nawet większy wybór wszystkiego jest :) bo tamte douglasy to wydaje mi się że rozpierdziel straszny jest, kompletnie mi się nie podobają :c

      Usuń
    3. no wlasnie dlatego o ile lubie Monachium, to niekoniecznie zakupowo :] ... pamietam, ze tam gdzie teraz jest ten Oberpollinger, to byl ogromny Kartstadt, widocznie im nie szlo i czesc odsprzedali :P ... w kazdym razie ostatnio tam nawet nie weszlam ale jak mowisz, ze kosmetyki sa to bede musiala zajrzec :D

      Usuń
  6. Ale Ci fajnie... Zazdroszczę :) Ja ostatnio żyję w takim pośpiechu, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam podobny dzień...

    Po ilości dokonanych zakupów ( przez Ciebie ), wnioskuję, że faktycznie się relaksowaliście :) Ja jestem taka wyposzczona, że jak bym wpadła w te sklepy... Pół portfela bym zostawiła. A w ogóle to mam akcję na domowe gadżety i tylko łażę po sklepach, jak lunatyk, szukając fajnych pierdółek. Ale próbuję urządzić swoją "pracownię" czytaj gigantyczną szafę, więc jestem w pełni usprawiedliwiona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie kupilam dwie blyskotki ale po prostu jak mi nic w oko nie wpadnie, to tez specjalnie nie szukam, pewnie kupic dla przyjemnosci kupowania to moglabym sporo ale po co... przy tej ilosci mazidel co mam :P ... pierdolki do domu zawsze chetnie kupuje, dlatego wizyty w Depocie jak i innych sklepach, ktore maja tego typu rzeczy to dla mnie tak samo podstawa jak wizyta w perfumerii, chocby tylko kontrolnie ale przeleciec sie musze ;D

      Usuń
  7. wiesz,ze zarazilas mniee ttmi lodami ich lodziarnie mam po drugiej stronie domu,kiedys mnie nie krecily po ktoryms z Twoich postow poszlam sprobowalam i teraz zdecydowanie za czesto tam przebywam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aha, no i mam szczęście do pandorkowych sklepów. Są niedaleko mnie takie dwa miejsca, gdzie regularnie chodzę się sępić na nowości i jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby ktoś nade mną wisiał. I całe ich szczęście! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sroczko a jak u Was stoją YC?Bo u nas za dużą to koszt prawie 100zł...Fajne muszą być te lody mniam. Super mieliście dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie tez duzo kosztuja :] ... ja sobie wzielam ta malutka 104g i ta kosztuje ca. 12€ te najwieksze ca. 30€ ... inne ceny moznesz sobie zobaczyc tutaj -> http://www.yankee-online.de/shop/index.php

      Usuń
  10. Uwielbiam takie dni :)
    Coś w tym jest, że zakupy odprężają ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. czekam na zdjęcia skarbów z tych zakupów :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały ten Twój Dzień Lenia :) Piękne zdjęcia, jestem z Tobą tutaj od niedawna, zawsze oczekuję na nowe wpisy :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam zawsze stres w sklepach... jak robie zdjecia, ze mnie ktos pogoni a niestety iphone nie zawsze zlapie ostrosc, wiec jak na takie na szybko to i tak calkiem dobrze sie prezentuja ;D

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Ja tak miałam w Primarku, pogonił mnie ochroniarz... Od tej pory zdjęć w sklepach nie robię :(
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. mi kiedys w dougim pani przez zacisniete zabki powiedziala, ze zdjec sie nie robi :P

      Usuń
  13. O proszę XD Ja teraz zaciskam pasa, bo kupiłam nowego netbooka, więc muszę ojcu połowe kasy oddać a dopiero potem szaleć będę na zakupach ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. a co to, co to z tego dkny? mów szybciutko, bo się niecierpliwię :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic pachnacego :P ... w koncu ja sroka jestem, wiec lece tez na blyskotki ;D

      Usuń
  15. Nooo to się "dzień lenia" nie nazywa ,bo widze , że nożyny się utupały dość ;)
    Ale te lody ...kochana .. po co Ty nas tu tak katujesz hę ? ;D
    Ślina ,ślina , ślina ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tam... to byla drobnostka, ta trase mam juz tak oblatana, ze to taki maly sprint ;D ... ale te lody... Mamiszonku raj w paszczy :P

      Usuń
  16. Dzień lenia, ale jednak takie zakupy to chyba najlepsza spalarnia kalorii:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak :D ... z tym, ze ja sie w ten dzien dosc niemrawo przemieszczalam ;D

      Usuń
  17. Fantastyczny dzień lenia :) brakuje mi ostatnio takich dni...

    OdpowiedzUsuń
  18. Pandorka piękna po kolenej aktualizacji! A od very berry bardziej mi smakuje cool lemon refresher. Fajnie chłodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie za bardzo lemonkowa, dlatego wole berry ;D

      Usuń
  19. Zazdroszcze ze masz dzien wolny i sobie mozesz tak pojechac daleko i polazic po miescie. Jeszcze masz dostep do Kiko, P2 i innych firm o ktorych mozemy my w Polsce pomarzyc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Kiko w Norymberdze jest troche problematycznie, bo trzeba odwiedzic CH, ktore lezy w zupelnie innej czesci miasta... dlatego kikowe zakupy zaliczam jak juz w Regensburgu :)

      Usuń
  20. Oj,fajny taki dzień i jakże potrzebny:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i nie mialamybm nic przeciwko zeby trafial sie czesciej ;)

      Usuń
  21. No takiego loda bym zjadła :D Ech też nie lubię jak obsługa jakiegoś sklepu "wisi" nade mną :/ Bardzo lubię wanilię i jej zapach ;) Ostatnio kupiłam sobie żel pod prysznic malina&wanilia z Original Source i kocham go! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja kocham prawie wszystko co ma wanilie :D ... z tym, ze nie moze to byc taka sztuczna a niestety czesto takie cos w kosmetyki pakuja... w swieczki zreszta tez... ale ta jest po prostu boska :D

      Usuń
    2. No czasami jest taka sztuczna, że aż mnie odrzuca... Blee :S

      Usuń
  22. wspanialy dzien :) te lody najbardziej mnie urzekly, nie ukrywam ze ta porcja wyglada powalajaco!

    jezeli chodzi o kuchnie azjatycka to mnie pociaga tylko sushi, niestety cala reszta jest dla mnie tak zagadkowa ze boje sie ze potrafilabym zostawic nietkniety talerz Twojego dania. ewentualnie zjadlabym ryz ;-) nie jestem niejadkiem ale boje sie azjatyckich smakow

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale fajny dzień ;) Ja od niedawna mieszkam pomiędzy Nurnbergiem a Monachium, to teraz będę widziała co gdzie szukać:D

    OdpowiedzUsuń