Czesc was pewnie juz widziala, ze wczorajszy dzien spedzilam w Monachium. Na wszelki wypadek pojechalismy odpowiednio wczesnie, zeby nie miec problemu z parkingiem i korki tez nie byly mile widziane. Ale podroz odbyla sie bez problemu i kolo 13 bylismy na miejscu, czyli w parku olimpijskim. Celem naszej podrozy oczywiscie byl koncert Bon Jovi, na ktory bilety kupilam w listopadzie zeszlego roku. To byl prezent urodzinowy dla slubnego :)
Poniewaz czasu mielismy sporo, to moglismy pospacerowac po prarku a pogoda byla po prostu cudna. Slonce, niebieskie niebo i lekkie chmurki... do tego bylo cieplo, mozna powiedziec letnio.
Trzeba bylo sie wzmocnic. Do Pizzy Hut mam sentyment z paru powodow. A dokladnie ta restauracja, w ktorej bylam... byla pierwsza, ktora w ogole widzialam na oczy. I jak sobie pomysle, ze to juz ca. 20 lat temu, to wlosy mi sie jeza i to nie tylko te na glowie ;)
Pozniej zaliczylam jeszcze gofra na patyku, glownie z ciekawosci :P
Kolo 18 weszlismy na stadion, ktory wlasciwie przypominal olbrzymie i radosne mrowisko...
jedyne 62.000 ludzikow spragnionych muzyki.
jedyne 62.000 ludzikow spragnionych muzyki.
Wiadomo zanim pojawil sie Bon Jovi to troche trwalo. Przed nim na scenie byla Christina Stürmer, bardzo sympatyczna austriacka piosenkarka. O 20.05 wraz z zachodem slonca, ktore chowalo sie za stadionem na scenie pojawil sie Bon Jovi. I nastepne 3 godziny, byly fenomenalne. Naprawde polecam ten koncert bo on sie teraz bedzie blakal po europie zaliczajac skandynawie, uk, Irlandie i ponownie Niemcy a w miedzy czasie pojawi sie w Polsce (Gdansk).
Atmosfera byla po prostu niesamowita, tego sie nie da opisac... to trzeba przezyc.
Takie koncerty to tylko i wylacznie na swiezym powietrzu. A mi sie jeszcze udalo, bo mialam super pogode. Poprzedniego dnia Bon Jovi byl w Wiedniu i z tego co widzialam online, lalo wsciekle.
Koncert skonczyl sie grubo po 23 i zaczela sie walka o wydostanie sie z Monachium. Bo zeby bylo weselej wczoraj w hali olimpijskiej, czyli paredziesiat metrow dalej, odbyl sie koncert Pink... wiec w sumie praktycznie w tym samym czasie chcialo sie wydostac z miasta 75 tys osob, do tego we wszystkich mozliwych kierunkach. Jakby nie bylo park olimpijski nie lezy gdzies poza miastem, wrecz przeciwnie... do centrum jest dosc blisko. I mimo tego, ze byla to juz 12 w nocy... ulice byly kompletnie pozapychane, jechalo sie w slimaczym tempie a oczy trzeba bylo miec dookola glowy. Ale dotarlismy do domu, pelni wrazen i gigantycznych momentow. Padlismy na ryjki... i oko otworzylam dzis o 12. A za oknem burza :P
Milej reszty niedzieli robaczki :*
Foto: dpa |
Super!!! Fajnie, że wszystko się poukładało mam na myśli również pogodę. Miłe wspomnienia pozostaną jeszcze długi, długi czas :-)
OdpowiedzUsuńZ pogoda to roznie bywa i mialam troche obawy, tym bardziej, ze w piatek po poludniu zrobilo sie czarno i burzowo... lalo prawie do rana. I jak na zamowienie wczoraj sie wypogodzilo i pogoda byla cudna... a dzis od rana znowu grzmi, kropi i sine chmurzyska wisza zaslaniajac slonko :]
UsuńAaach, zazdroszczę, mam mega sentyment do takich koncertów - byłam na Metallice 5 lat temu, aaach, jeden z najcudowniejszych dni życia ;) Na Bon Joviego też bym poszła, bo go szalenie lubię, ale niestety, finanse nie pozwalają ;)
OdpowiedzUsuńNiestety bilety na takie imprezy nie sa najtansze...
UsuńIntensywny dzień za Wami:) Fajnie, że koncert się udał i pogoda dopisała:)
OdpowiedzUsuńGofra (niekoniecznie na patyku:)) sama bym chętnie pożarła:))
bardzo intensywny ale warto bylo :))) ... ten moj gorerek to wyglada w sumie biednie ;) ... byly wersje maczene w roznych czekoladach i posypywane innymi atrakcjami :D
Usuńciekawa jestem tychgofrow, u nas w Barcelonie tez sa, ale zawsze szkoda mi kasy ;)
OdpowiedzUsuńjakbym miala wybierac to wolalabym porzadnego polskiego z bita smietana :D
UsuńSuper, że pogoda się wam udała! Wczoraj masa ludzi z Salzburga jechała pociągami do München na ten koncert :-)
OdpowiedzUsuńautami tez :D ... bardzo duzo austriackich rejstracji wczoraj widzialam :))
UsuńUwielbiam choszic na joncerty,daja tyle energii na takim koncercie wybawie sie 10 razy lepiej niz w jakims clubie;)a ja juz za misiac wybieram sie juz drugi raz na koncert Alicia Keys ;))
OdpowiedzUsuńO tak... i atmosfera o wiele fajniejsza jak w klubie :)) Alicia tez bedzie w Monachium, ja sie tak wlasnie zastanawialam na co by sie wybrac hehe...
UsuńPozazdrościć takiego weekendu :D
OdpowiedzUsuńGofry na patyku? Coś czuje, że wprowadzisz nowy trend w budkach z jedzeniem:)
Pozdrawiam!
Tez sie pierwszy raz z czyms takim spotalam :) ... aczkolwiek trzeba uwazac zeby nie zjesc patyka ;D
Usuńgofra na patyku pożądam namiętnie i natychmiast :-D koncerty nie dla mnie, takie na żywo, nie mam radości w tłumach.
OdpowiedzUsuńja tlumy tez srednio znosze i tam na dol bym nie zeszla ale to w sumie taka powierzchnia byla i przez to, ze na swiezym powietrzu, to nie mialo sie wrazenia bycia sardynka ;))
UsuńUdany weekend:))))
OdpowiedzUsuńo tak :))
UsuńPrzerażają mnie takie tłumy :P A poza tym jakoś muzyka na żywo mnie nie kręci, kiedyś było inaczej ale się zmieniło.
OdpowiedzUsuńJa tez nie lubie tlumow ale ten koncert mi sie niesamowicie podobal :))
UsuńZe łzami w oczach siedzę i zazdroszczę. Pociesza mnie tylko to, że jak Bon Jovi bd w Polsce to ja będę na Słowenii na innym genialnym koncercie ;D
OdpowiedzUsuńNa co sie wybierasz ?? :)
UsuńSiddharta + orkiestra filharmonii ;)
UsuńBosko :) Już się nie mogę doczekać aż zakoncertują u mnie :D
OdpowiedzUsuńWcale sie nie dziwie, bo z checia poszla bym jeszcze raz :)))
UsuńAaaaaaaaaaaaaa jak ja Ci zazdroszcze!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzeciez on po Twojej stronie planety mieszka, nic tylko odwiedzic przy nastepnej okazji ;)))
Usuńtaaa, juz widze jak moj slubny zasuwa ze mna na taki koncercik... on ma wieczne party w robocie i malo go kreci placenie za stanie w tlumie tysiecy ludzi pod scena :((( chlip smark. no zaplacze sie na smierc.
Usuńbez jaj, dla takich prezentow urodzinowych to nawet bym sie mogla z Toba ozenic :D o innych bajerach nie wspominajac ;P
Usuńprzyjedz do mnie... to pojedziemy na koncert :D
UsuńPrzezycie na pewno niezapomniane. Mieliscie szczescie z pogoda, bo w Hamburgu padalo wczoraj caly dzien....
OdpowiedzUsuńU mnie padalo w piatek i leje dzis caly dzien ale wczoraj bylo bosko :)))
UsuńWspaniały , wspaniały dzień za Wami Sroczko !
OdpowiedzUsuńNie ma jak sprawić połóweczce taaaaaaką niespodziewajkę
A z tą pizzą ... weźźźźź .., niedobruch !
Gofra wybaczam,bo też dziś zmaściłam ,ale że tak powiem zamiast obiadu , więc nie liczy się heheheh
Sobie przy okazji tez :)))
UsuńNo co... zjedz sobie pizze :P w koncu raz sie zyje hehe...
Ja dwa razy zaliczyłam plenerowo Metallicę i nie zapomnę tego do końca życia:) takie koncerty to chyba jedyne sytuacje gdzie nie przeraża mnie tłum, ciżba ludzka etc. Warto odkładać kaskę i wydać na bilet, bo to niezapomniane chwile, choć jak pamiętam wyjazd po koncercie Metalliki z Chorzowa to była droga przez mękę:((( co nie przeszkodziło mi prosto z koncertu stawić się na praktyce w sądzie;))))
OdpowiedzUsuńJa sie cieszylam, ze mam dzis wolne... o 3 sie polozylam a dzis mam lenia giganta ;)))
Usuńkażdemu czasem leń gigant dobrze robi:)
UsuńChyba wybrałabym Pink ;)
OdpowiedzUsuńJa nie :P
UsuńTen zespół to miłość moich nastoletnich lat i nie tylko :) Do dziś pamiętam jak w 93' stałam w kilkugodzinnej kolejce w jakimś sklepiku z muzyką by dostać ich kasetę "Keep The Faith" bo podobo sprzedawca miał dostać tylko sześć czy 7 sztuk... No i udało się, do dzisiaj mam wszystkie ich kasety magnetofonowe, szkoda, tylko że magnetofon padł, bo posłuchałoby się tego "jamnikowego" charczenia :D
OdpowiedzUsuńNo... bo się ty jeszcze rozryczę od tych wspomnień, tak czy siak zazdraszczam bardzo, bo do Gdańska nie pojadę :/ Termin mi ni w ząb nie pasuje :((
ja sie bardzo ciesze, ze udalo mi sie ten koncert zobaczyc :)
UsuńTylko pozazdrościć :) super, że cała wyprawa i koncert się udały. A swoją drogą bardzo fajna relacja ;)
OdpowiedzUsuńTez sie ciesze... tyle miesiecy czekania :)))
Usuńrewelacja! ja nigdy w życiu nie byłam na takim konkretnym koncercie i mogę sobie tylko wyobrazić jaka to frajda i emocje :)
OdpowiedzUsuńTaki koncert to wyjatkowe przezycie... jest w tym cos niesamowitego :)))
UsuńZazdroszczę koncertu strasznie strasznie! (;
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę, kocham Bon Jovi:) Stare dobre czasy:P
OdpowiedzUsuńA na Pink też bym się wybrała:)
te gofry na patyku zaimponowały mi heheh
AAAAAAaaaaaa, zazdroszczę! W 2007 roku byłam w UK na światowym zlocie skautów (lol...) i jedyna piosenka jaką pamiętam z koncertu na 50 000 osób było 'Livin' on a prayer'. Do dziś tylko nie wiem, czy wykonywał ją ktoś podstawiony, czy też sam Bon Jovi zaszczycił nas swoją obecnością - byłoby to i może możliwe, biorąc pod uwagę fakt, że był tam nawet księciunio William ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na prawdziwym koncercie:(( Ale mam nadzieje, że kiedyś się wybiorę!
OdpowiedzUsuńPolecam... warto cos takiego przezyc :))
UsuńBon Jovi <3 szkoda ze bez Sambory
OdpowiedzUsuń