Seiten

niedziela, 19 maja 2013

niekosmetycznie... obrazkowo i muzycznie ;)

Czesc was pewnie juz widziala, ze wczorajszy dzien spedzilam w Monachium. Na wszelki wypadek pojechalismy odpowiednio wczesnie, zeby nie miec problemu z parkingiem i korki tez nie byly mile widziane. Ale podroz odbyla sie bez problemu i kolo 13 bylismy na miejscu, czyli w parku olimpijskim. Celem naszej podrozy oczywiscie byl koncert Bon Jovi, na ktory bilety kupilam w listopadzie zeszlego roku. To byl prezent urodzinowy dla slubnego :)


Poniewaz czasu mielismy sporo, to moglismy pospacerowac po prarku a pogoda byla po prostu cudna. Slonce, niebieskie niebo i lekkie chmurki... do tego bylo cieplo, mozna powiedziec letnio.


Trzeba bylo sie wzmocnic. Do Pizzy Hut mam sentyment z paru powodow. A dokladnie ta restauracja, w ktorej bylam... byla pierwsza, ktora w ogole widzialam na oczy. I jak sobie pomysle, ze to juz ca. 20 lat temu, to wlosy mi sie jeza i to nie tylko te na glowie ;)


Pozniej zaliczylam jeszcze gofra na patyku, glownie z ciekawosci :P


Kolo 18 weszlismy na stadion, ktory wlasciwie przypominal olbrzymie i radosne mrowisko... 
jedyne 62.000 ludzikow spragnionych muzyki.


Wiadomo zanim pojawil sie Bon Jovi to troche trwalo. Przed nim na scenie byla Christina Stürmer, bardzo sympatyczna austriacka piosenkarka. O 20.05 wraz z zachodem slonca, ktore chowalo sie za stadionem na scenie pojawil sie Bon Jovi. I nastepne 3 godziny, byly fenomenalne. Naprawde polecam ten koncert bo on sie teraz bedzie blakal po europie zaliczajac skandynawie, uk, Irlandie i ponownie Niemcy a w miedzy czasie pojawi sie w Polsce (Gdansk).




Atmosfera byla po prostu niesamowita, tego sie nie da opisac... to trzeba przezyc.
Takie koncerty to tylko i wylacznie na swiezym powietrzu. A mi sie jeszcze udalo, bo mialam super pogode. Poprzedniego dnia Bon Jovi byl w Wiedniu i z tego co widzialam online, lalo wsciekle.





Koncert skonczyl sie grubo po 23 i zaczela sie walka o wydostanie sie z Monachium. Bo zeby bylo weselej wczoraj w hali olimpijskiej, czyli paredziesiat metrow dalej, odbyl sie koncert Pink... wiec w sumie praktycznie w tym samym czasie chcialo sie wydostac z miasta 75 tys osob, do tego we wszystkich mozliwych kierunkach. Jakby nie bylo park olimpijski nie lezy gdzies poza miastem, wrecz przeciwnie... do centrum jest dosc blisko. I mimo tego, ze byla to juz 12 w nocy... ulice byly kompletnie pozapychane, jechalo sie w slimaczym tempie a oczy trzeba bylo miec dookola glowy. Ale dotarlismy do domu, pelni wrazen i gigantycznych momentow. Padlismy na ryjki... i oko otworzylam dzis o 12. A za oknem burza :P

Milej reszty niedzieli robaczki :*

Foto: dpa


51 komentarzy:

  1. Super!!! Fajnie, że wszystko się poukładało mam na myśli również pogodę. Miłe wspomnienia pozostaną jeszcze długi, długi czas :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pogoda to roznie bywa i mialam troche obawy, tym bardziej, ze w piatek po poludniu zrobilo sie czarno i burzowo... lalo prawie do rana. I jak na zamowienie wczoraj sie wypogodzilo i pogoda byla cudna... a dzis od rana znowu grzmi, kropi i sine chmurzyska wisza zaslaniajac slonko :]

      Usuń
  2. Aaach, zazdroszczę, mam mega sentyment do takich koncertów - byłam na Metallice 5 lat temu, aaach, jeden z najcudowniejszych dni życia ;) Na Bon Joviego też bym poszła, bo go szalenie lubię, ale niestety, finanse nie pozwalają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety bilety na takie imprezy nie sa najtansze...

      Usuń
  3. Intensywny dzień za Wami:) Fajnie, że koncert się udał i pogoda dopisała:)
    Gofra (niekoniecznie na patyku:)) sama bym chętnie pożarła:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo intensywny ale warto bylo :))) ... ten moj gorerek to wyglada w sumie biednie ;) ... byly wersje maczene w roznych czekoladach i posypywane innymi atrakcjami :D

      Usuń
  4. ciekawa jestem tychgofrow, u nas w Barcelonie tez sa, ale zawsze szkoda mi kasy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakbym miala wybierac to wolalabym porzadnego polskiego z bita smietana :D

      Usuń
  5. Super, że pogoda się wam udała! Wczoraj masa ludzi z Salzburga jechała pociągami do München na ten koncert :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. autami tez :D ... bardzo duzo austriackich rejstracji wczoraj widzialam :))

      Usuń
  6. Uwielbiam choszic na joncerty,daja tyle energii na takim koncercie wybawie sie 10 razy lepiej niz w jakims clubie;)a ja juz za misiac wybieram sie juz drugi raz na koncert Alicia Keys ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak... i atmosfera o wiele fajniejsza jak w klubie :)) Alicia tez bedzie w Monachium, ja sie tak wlasnie zastanawialam na co by sie wybrac hehe...

      Usuń
  7. Pozazdrościć takiego weekendu :D
    Gofry na patyku? Coś czuje, że wprowadzisz nowy trend w budkach z jedzeniem:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez sie pierwszy raz z czyms takim spotalam :) ... aczkolwiek trzeba uwazac zeby nie zjesc patyka ;D

      Usuń
  8. gofra na patyku pożądam namiętnie i natychmiast :-D koncerty nie dla mnie, takie na żywo, nie mam radości w tłumach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tlumy tez srednio znosze i tam na dol bym nie zeszla ale to w sumie taka powierzchnia byla i przez to, ze na swiezym powietrzu, to nie mialo sie wrazenia bycia sardynka ;))

      Usuń
  9. Przerażają mnie takie tłumy :P A poza tym jakoś muzyka na żywo mnie nie kręci, kiedyś było inaczej ale się zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nie lubie tlumow ale ten koncert mi sie niesamowicie podobal :))

      Usuń
  10. Ze łzami w oczach siedzę i zazdroszczę. Pociesza mnie tylko to, że jak Bon Jovi bd w Polsce to ja będę na Słowenii na innym genialnym koncercie ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Bosko :) Już się nie mogę doczekać aż zakoncertują u mnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale sie nie dziwie, bo z checia poszla bym jeszcze raz :)))

      Usuń
  12. Aaaaaaaaaaaaaa jak ja Ci zazdroszcze!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciez on po Twojej stronie planety mieszka, nic tylko odwiedzic przy nastepnej okazji ;)))

      Usuń
    2. taaa, juz widze jak moj slubny zasuwa ze mna na taki koncercik... on ma wieczne party w robocie i malo go kreci placenie za stanie w tlumie tysiecy ludzi pod scena :((( chlip smark. no zaplacze sie na smierc.

      Usuń
    3. bez jaj, dla takich prezentow urodzinowych to nawet bym sie mogla z Toba ozenic :D o innych bajerach nie wspominajac ;P

      Usuń
    4. przyjedz do mnie... to pojedziemy na koncert :D

      Usuń
  13. Przezycie na pewno niezapomniane. Mieliscie szczescie z pogoda, bo w Hamburgu padalo wczoraj caly dzien....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie padalo w piatek i leje dzis caly dzien ale wczoraj bylo bosko :)))

      Usuń
  14. Wspaniały , wspaniały dzień za Wami Sroczko !
    Nie ma jak sprawić połóweczce taaaaaaką niespodziewajkę


    A z tą pizzą ... weźźźźź .., niedobruch !
    Gofra wybaczam,bo też dziś zmaściłam ,ale że tak powiem zamiast obiadu , więc nie liczy się heheheh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sobie przy okazji tez :)))


      No co... zjedz sobie pizze :P w koncu raz sie zyje hehe...

      Usuń
  15. Ja dwa razy zaliczyłam plenerowo Metallicę i nie zapomnę tego do końca życia:) takie koncerty to chyba jedyne sytuacje gdzie nie przeraża mnie tłum, ciżba ludzka etc. Warto odkładać kaskę i wydać na bilet, bo to niezapomniane chwile, choć jak pamiętam wyjazd po koncercie Metalliki z Chorzowa to była droga przez mękę:((( co nie przeszkodziło mi prosto z koncertu stawić się na praktyce w sądzie;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sie cieszylam, ze mam dzis wolne... o 3 sie polozylam a dzis mam lenia giganta ;)))

      Usuń
    2. każdemu czasem leń gigant dobrze robi:)

      Usuń
  16. Ten zespół to miłość moich nastoletnich lat i nie tylko :) Do dziś pamiętam jak w 93' stałam w kilkugodzinnej kolejce w jakimś sklepiku z muzyką by dostać ich kasetę "Keep The Faith" bo podobo sprzedawca miał dostać tylko sześć czy 7 sztuk... No i udało się, do dzisiaj mam wszystkie ich kasety magnetofonowe, szkoda, tylko że magnetofon padł, bo posłuchałoby się tego "jamnikowego" charczenia :D
    No... bo się ty jeszcze rozryczę od tych wspomnień, tak czy siak zazdraszczam bardzo, bo do Gdańska nie pojadę :/ Termin mi ni w ząb nie pasuje :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja sie bardzo ciesze, ze udalo mi sie ten koncert zobaczyc :)

      Usuń
  17. Tylko pozazdrościć :) super, że cała wyprawa i koncert się udały. A swoją drogą bardzo fajna relacja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez sie ciesze... tyle miesiecy czekania :)))

      Usuń
  18. rewelacja! ja nigdy w życiu nie byłam na takim konkretnym koncercie i mogę sobie tylko wyobrazić jaka to frajda i emocje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki koncert to wyjatkowe przezycie... jest w tym cos niesamowitego :)))

      Usuń
  19. Zazdroszczę koncertu strasznie strasznie! (;

    OdpowiedzUsuń
  20. Ależ Ci zazdroszczę, kocham Bon Jovi:) Stare dobre czasy:P
    A na Pink też bym się wybrała:)
    te gofry na patyku zaimponowały mi heheh

    OdpowiedzUsuń
  21. AAAAAAaaaaaa, zazdroszczę! W 2007 roku byłam w UK na światowym zlocie skautów (lol...) i jedyna piosenka jaką pamiętam z koncertu na 50 000 osób było 'Livin' on a prayer'. Do dziś tylko nie wiem, czy wykonywał ją ktoś podstawiony, czy też sam Bon Jovi zaszczycił nas swoją obecnością - byłoby to i może możliwe, biorąc pod uwagę fakt, że był tam nawet księciunio William ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nigdy nie byłam na prawdziwym koncercie:(( Ale mam nadzieje, że kiedyś się wybiorę!

    OdpowiedzUsuń
  23. Bon Jovi <3 szkoda ze bez Sambory

    OdpowiedzUsuń